Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi bracia mniejsi

Redakcja
Wielka woda, która przeszła w ostatnich dniach przez Kraków przerwała wał wiślany w okolicach ulicy Księcia Józefa grożąc zatopieniem schroniska dla bezdomnych zwierząt. Bardzo szlachetnie zachowali się krakowianie odpowiadając na apel by zabrać z azylu jego lokatorów i przechować przez tych kilka trudnych dni. Podobno schronisko, zawsze przepełnione ponad miarę, opustoszało w ciągu kilku godzin; można mieć nadzieję, iż wiele zwierząt już tam nie wróci, znalazłszy tym nietypowym sposobem dom i życzliwych opiekunów.

Kraków JANA ROGÓŻA

Czy ten spontaniczny odruch serca dowodzi jakiejś szczególnej sympatii mieszkańców miasta do zwierząt, naszych - jak mawiał św. Franciszek -braci mniejszych? Trudno wyrokować, ale pewne fakty mogą na to wskazywać. To w Krakowie otworzono w 1897 roku pierwszy w Galicji - zawodowy,jak czytamy w ogłoszeniach prasowych - zakład zoologiczny. Nazywał się "Ornis", a mieścił w centrum miasta, przy ulicy Sławkowskiej vis a vis Grand Hotelu. Tam można było kupić papugi, kanarki, kolibry, złote rybki, rozmaite klatki i karmę, także sławne placki mięsne Fattingera dla psów, którymi m.in. karmiono zwierzęta w cesarskiej menażerii w Schoenbrunnie. Po inne większe zwierzęta, psy, koty, kury należało udać się do hodowli firmy na Półwsie Zwierzynieckie, do willi "Wisła". Dla ciekawych innej, egzotycznej fauny właściciel firmy A. Musiołek utrzymywał w Parku Krakowskim "menażeryę". Musiołek chlubił się licznymi najwyższymi nagrodami zdobytymi na międzynarodowych wystawach hodowców, a także tym, iż był dostawcą dla ck urzędów państwowych. Ta ostatnia informacja, przyznać trzeba jest dość intrygująca; ciekawość jakie to też urzędy zaopatrywały się w "Ornisie" i w jakiego rodzaju stworzonka. Gadające papugi dla zbywania namolnych petentów , a może kanarki lub złote rybki aby koiły stargane nerwy naczelnika wydziału?

W Krakowie także, jako pierwsze w Galicji, rozpoczęło w roku 1875, działalność Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Była to druga taka organizacja na ziemiach polskich, pierwsza powstała w Warszawie w roku 1864. Starsze od tych towarzystw jest tylko brytyjskie Królewskie Towarzystwo dla Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt założone już w roku 1824.

Obecnie działacze tych i podobnych organizacji pracują w zupełnie innych warunkach niż sto lat temu, w klimacie bardziej cywilizowanym, choć i dziś zdarzają się wcale często przypadki bezmyślnego okrucieństwa wobec zwierząt. W czasach ck monarchii ich dręczenie - głównie koni używanych powszechnie w transporcie - było na porządku dziennym, o czym świadczą liczne notatki i protesty na łamach ówczesnej prasy. Nieco inaczej - choć to okrucieństwa w niczym nie usprawiedliwia - przedstawiał się psi problem. Watahy bezpańskich psów także i teraz są problemem wielu miast; dawniej istniało nadto poważne zagrożenie wścieklizną. Jak donosi "Nowa Reforma" wiosną 1909 roku "w mieście wścieklizna szerzy się z przerażającą szybkością". Mnóstwo ludzi, zwłaszcza dzieci zostało pogryzionych. Władze wprowadziły bardzo rygorystycznie przestrzegany "przymus kagańcowy". Krakowskie towarzystwo było temu przymusowi przeciwne, a także domagało się zakazu bezzwłocznego zabijania schwytanych psów i odraczania tych egzekucji na okres co najmniej 48 godzin. Oba postulaty władze po jakimś czasie spełniły, choć nie były w stanie, czy też nie chciały, ukrócić rozmaitych nagannych praktyk rakarzy.
Głównym hyclem Krakowa w tym czasie był niejaki Biliński, o którym krążył taki o to wierszyk: "ptaszek zjada robaczka/ptaszka kot krwi chciwy/kotu kiszki wypruwa/pies srogi myśliwy/psa dusi mistrz Biliński/jadąc swą remizą/a Bilińskiego kiedyś/robaczki zagryzą". Mający swą kwaterę na Grzegórzkach mistrz Biliński a zwłaszcza jego pomocnicy nie byli - nawet w czasach szalejącej wścieklizny - w mieście poważani. Nie dziwota jeśli się czyta o metodach ich działania. Według instrukcji magistratu łapanie psów mogło odbywać się tylko na placach publicznych i na środku ulic i to w godzinach ściśle przez magistrat wyznaczonych. "W rzeczywistości - czytamy w "Nowej Reformie" - dzieje się inaczej. Coraz częściej podnoszą się skargi na liczne nadużycia Np. ostatnio wpadł pomocnik rakarski do sieni domu przy ul. Wrzesińskiej i usiłował przez zatrzaśnięcie bramy ułatwić towarzyszom schwytanie psa, którego właścicielka, pani M. weszła już do sieni, przyczem pies przyciśnięty bramą został dotkliwie obrażony na ciele, a pani M. doznała zranienia palca". W takich i podobnych sprawach krakowskie towarzystwo bezzwłocznie składało skargi do władz.

Ale wychodziło też inicjatywami. Umieszczano w miejscach publicznych tabliczki z sentencjami wzywającymi do ochrony zwierząt i interwencji w wypadkach znęcania się nad nimi. Za staraniem towarzystwa dyrekcja policji poleciła podwładnym rozciągnąć baczniejszy nadzór nad woźnicami i dorożkarzami, a zarząd towarzystwa zobowiązał się wypłacać premie pieniężne. funkcjonariuszom szczególnie aktywnym w przeciwdziałaniu dręczeniu zwierząt

A skoro jesteśmy przy dorożkarzach. W latach międzywojennych prezesem krakowskiego towarzystwa był znany pisarz, felietonista, także aktor Zygmunt Nowakowski. Znali go i lubili wszyscy w Krakowie, także dryndziarze, choć często gniewało ich gdy znienacka urządzał inspekcje, lustrując dorożkarskie chabety, sprawdzając skrupulatnie ich kondycję. "I cóż sie tak pon przyglundosz mojemu siwkowi - zirytowany zagaił jeden z fiakrów - nie bój sie pon, jeszcze pana pociungnie w kondukcie na Rakowice". Nowakowski nie obraził się; ostatecznie wszystkich nas, jak mistrza Bilińskiego, robaczki zagryzą. Zresztą miał inne plany na wieczność. Był fanatycznym kibicem Cracovii i w jednym z felietonów pomieścił swą ostatnią wolę: "Kiedy umrę, pochowajcie mnie na polu karnym Cracovii, jeszcze po śmierci będę jej bronił". Lecz spoczął istotnie na Rakowicach, choć zmarł na obczyźnie, z dala od ukochanego przezeń Krakowa; rodzina sprowadziła jego prochy z Londynu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski