18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nasz alfabet: francuski pocałunek, niemiecki porządek, czeski film...

Zbigniew Bartuś
Ganimy obcych, że nic nie wiedzą o Polsce i Polakach. A co my wiemy o innych? Zapytaliśmy setkę małopolskich ludzi kultury, nauki, biznesu, polityki i działaczy społecznych, z czym im się kojarzą przymiotniki: amerykański, angielski, arabski – i tak dalej, tak dalej. I co?

Jakie są trzy najcieńsze książki świata? „Kuchnia brytyjska” (przepis na pudding i herbatę – indyjską), „Dzieje czeskiego bohaterstwa”i hit: „Humor niemiecki”. – Coś jest na rzeczy – śmieje się prof. Sławomira Kaleta-Wojtasik, szefowa Instytutu Filologii Germańskiej UJ. – Niemieckie żarty są dla nas zbyt dosłowne i oczywiste, w stylu „ale mu przywalił tym tortem w gębę!”. Oni są uhahani, a my zażenowani: gdzie tu dowcip?

Pewnego razu pani profesor natknęła się za Odrą na bardzo dowcipnego pana. Wyznała mu, że zna tysiące Niemców, ale żadnego „z tak przepysznie abstrakcyjnym poczuciem humoru”. On na to: „Bo ja Żydem jestem”.

Od 25 lat możemy nazywać wszystko tak, jak chcemy – a nie jak chciała „wieczna przyjaźń polsko-radziecka”. Zapytaliśmy więc setkę małopolskich ludzi kultury, nauki, biznesu, polityki, sportu i działaczy społecznych o to, z czym im się kojarzą przymiotniki: amerykański, angielski, arabski – i tak dalej. Tak powstał subiektywny alfabet wyrażeń stereotypowych A.D. 2014. Obejmuje tylko te kraje, które z czymkolwiek się komuś skojarzyły. W hasłach na pierwszym miejscu figurują zwroty wymieniane najczęściej.

Amerykański sen – amerykańskie jest dziś w zasadzie wszystko, nawet chińskie smartfony i polskie komedie romantyczne. Polscy patrioci twierdzą, że swego czasu na znacznym obszarze Europy wszystko było polskie. Potem już było raczej ruskie. My wolimy raczej amerykańskie (bardziej niż niemieckie). Jak pół świata śnimy American dream. Czyli? „Dream” to zarówno sen, jak i marzenie.

Mówi nam konsul generalna USA w Krakowie, Ellen Germain: – Amerykański sen może w tej chwili nieco ucierpiał przez kryzys ekonomiczny i rosnący podział między najbogatszymi i resztą społeczeństwa, jednak wciąż trwa i określa amerykański charakter. Amerykanie nadal wierzą, że jeśli ktoś ciężko pracuje, to może osiągnąć sukces. W mojej opinii, dzisiaj najlepszym przykładem takiego snu jest prezydent Obama. Uważam, że koncepcja amerykańskiego snu czyni Amerykanów wielkimi optymistami, a to właśnie pcha nas do działania. Widząc problem lub przeszkodę, chcemy się z nimi zmierzyć: mamy zakodowane, że każdy może osiągnąć to, co sobie założy, o ile tylko wystarczająco się postara. Nawet jeśli jesteśmy trochę naiwni i przesadnie optymistyczni, to może nieźle takim być!

Amerykański dolar – jedyna cokolwiek warta jednostka płatnicza w PRL-u; do Małopolski dolary importowali górale z Hameryki, ale dziś im się nie opłaca. Ponoć dolar nadal rządzi światem. Polską jakby mniej.

Amerykańska wiza – czytaj „wyrzut”.

Angielska flegma – wybitne opanowanie. We wrześniu 1939 roku nasi angielscy sojusznicy poszli z flegmą na całość – nie kiwnęli palcem. Dziś zwrotu „angielska flegma” używa się „na określenie tego, co hałaśliwie wypici przybysze z Albionu zostawiają na Rynku.”

Angielski pacjent – kojarzy się z filmem, zdobywcą 9 Oscarów, ale małopolscy dentyści i lekarze mają na myśli cudaków chwalących sobie polską służbę zdrowia (!).

Angielski język –większość świata go używa, ale Anglicy inaczej niż owa większość. Uczestnicy światowego kongresu górnictwa w Krakowie – Chińczycy, Hindusi, Afrykańczycy i Polacy – odebrali głos angielskiemu przewodniczącemu twierdząc, że „niezrozumiale bełkocze”; na Wyspach o języku też zdecydują Polacy, Hindusi i Pakistańczycy. Chyba że Cameron coś z tym zrobi, niestety...

Angielskie są: królowa, Kate Middleton i royal baby – gdyby ich nie było, 100 procent brukowców poszłoby na bruk. Liga – z MU, MC, Chelsea, Arsenalem – zespołami należącymi głównie do Rosjan. Pogoda – Jeremy Clarkson z „Top Gear” ironizuje, że w Anglii jest najwięcej kabrioletów na świecie i że są używane tylko wtedy, gdy nie pada, czyli przez sześć godzin w roku. Muzyka – Beatlesi, Stonesi… Imperium – Anglicy nie zauważyli, że go już nie ma i przekonująco twierdzą, że jest. Humor – skecze Monty Pythona trafnie opisują polskie realia, a oksfordczyk Rowan Atkinson –Jaś Fasola byłby gwiazdą w Sejmie.

Arabska wiosna – dziwna wiosna, która (z wyjątkiem Tunezji) przeszła w trzaskającą (dosłownie!) zimę.

Argentyński system – Amber Gold zanim powstało Amber Gold. Zakazany. Poza tym jest argentyńskie tango, czyli Maradona i Messi. Była też argentyńska junta, w czasach której biskupią karierę zaczynał papież Franciszek.

Afgańscy talibowie – jakim cudem bezbronni i (mimo wsparcia Radka Sikorskiego) wybijani przez Sowietów Afgańczycy stali się świetnie wyszkolonym i uzbrojonym po zęby zagrożeniem dla świata, co wymagało interwencji NATO (i polskich ofiar), wyjaśnia film „Wojna Harrego Wilsona”.

Austriackie gadanie – opisuje Andrzej Tombiński, konsul honorowy Austrii w Krakowie: – To zwrot ironiczny, którym zwykle kwituje się mówienie dla mówienia, bez odpowiedzialności za słowo. Może także oznaczać głoszenie nieprawdy. W austriackiej części monarchii austro-węgierskiej, w Izbie Poselskiej parlamentu, posłowie z poszczególnych krajów koronnych mieli prawo przemawiać tak długo, jak tylko chcieli i na dodatek w rodzimych językach. Godzinami okupowali mównicę, czytając powieści, a nawet encyklopedie. Odpowiednik zwrotu austriackie gadanie nie funkcjonuje we współczesnej Austrii, więc trudno przez jego pryzmat postrzegać dzisiejszą Austrię. Można go natomiast użyć dla scharakteryzowania całego współczesnego świata.

W tym wszystkich wystąpień polityków oraz programów publicystycznych w TV.

W kontekście Krymu wrócił anschluss Austrii – Austria jako ofiara Hitlera. Austriaka.

Belgijska czekolada – przywożą ją wszyscy, a znajomy Belg wciąż prosi o śliwki z Nałęczowa. Są belgijskie frytki, zwane przez Anglików francuskimi. Jest przy nich sporo ceregieli, ale warto. Belgijska jest brukselka – eurosceptycy obawiają się, że Polska, wyzuta z dumy i tożsamości zostanie taką właśnie malutką brukselką; euroentuzjaści odpowiadają, że lepiej być brukselką w bezpiecznej i sytej Unii niż kapuścianym łbem w pysku ruskiego barana.

Brazylijski serial – „Niewolnica Isaura”. Podobno ma myć też mundial. Ma...

Bułgarskie wino – dzięki niemu nie byliśmy skazani na rodzime mózgotrzepy. Bułgarskie wczasy – socjalistyczne Cannes. Bułgarski ślad – w zamachu na Jana Pawła II.

Chilijskie wino – głosami młodych pobiło u nas juntę (z Pinochetem, bohaterem polskiej prawicy). Była też chilijska reforma emerytalna z 1979 roku, z OFE. Nasz wzór.

Chiński mur – prawie wszystko w świecie jest dziś chińskie, czyli Made in China, ale nie w tym znaczeniu, jak amerykańskie (patrz – amerykański sen). Raczej odległe i obce.

Chińskie badziewie – nieaktualne, odkąd Lenovo kupiło część IBM i jest największym wytwórcą komputerów, chińskie Geely kupiło Volvo, a chiński Dongfeng Peugeota.

Chiński język – polscy urzędnicy, głównie ZUS, używają go w pismach do petentów.

Czad – ale czad! Chodzi tu zapewne o tlenek węgla; czyli Czad nam się nie kojarzy.

Czeskie bohaterstwo – Czesi też mieli powstania, ale bardziej w stylu Wielkopolskiego. W 1939 roku chcieli się postawić Hitlerowi – ale zajmując Zaolzie, wbiliśmy im nóż w plecy. W 1968 roku wraz z Sowietami rozjechaliśmy ich w ramach bratniej pomocy. Miejmy nadzieję, że to se ne wrati.

Czeski film – od filmu „Nikt nic nie wie”; chodzi o to, że nie wiadomo, o co chodzi. Jest też oczywiście czeska literatura (Hašek! Hrabal!), czeski błąd (kto zamiast kot), czeskie piwo, czeski język (Polacy umierają ze śmiechu na Makbecie w Pradze; Czesi umierają na Makbecie w Krakowie), czeski hokej.

Duńska szynka – my za szabelkę i nasze świnie mają szlaban. A duńskie nie.

Egipskie ciemności – trzymają się Egiptu, niczym klątwa faraona polskich turystów po spożyciu egipskich potraw bez spożycia polskiej wódki. Wiosną (arabską) miała nastać jasność, ale się nie zanosi. Plagi okazują się trwałe jak piramidy i rządy armii. Egipskie hieroglify – nasi lekarze używają ich do wypisywania recept.

Etiopski biegacz – bosy zwycięzca maratonu w Rzymie (1960) wygrał z etiopskim głodem i etiopską kawą Sidamo.

Filipińska choroba – poplątała nogi prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Najlepszy na nią nie jest Alka-Prim, lecz filipiński uzdrowiciel: wyciąga gołymi dłońmi chore bebechy i wsadza zdrowe. Więcej Polaków wierzy w skuteczność tej metody niż w zamach.

Fińska sauna – filozofia życiowa! Nie mający niczego do ukrycia ludzie siedzą i gadają, próbując wypocić zło i kalorie. Potem trzeba wejść do chłodnej wody. To hartuje. W saunie wymyślono Nokię, ale (chwilowo) jej twórcy przegrzali. Fińska edukacja to fenomen, fiński skoczek narciarski jest ostatnio w formie takiej jak Nokia. Fiński nóż to finka.

Francuska kultura – wyszukaj w dowolnym słowniku świata „komputer”, to nawet w suahili wyjdzie ci „kompyuta”. A po francusku: ordinateur. Mamy ich przez to za dziwaków, ale zarazem trochę zazdrościmy. I ten język! – uważany w świecie za język miłości. – Wbrew stereotypom wcale nie jest trudny – przekonuje Thierry Guichoux, konsul generalny Francji w Krakowie.

Niechętnie mówią w innych językach, preferują i upowszechniają swoje kino, muzykę i kuchnię (część kultury!). Traktują innych z góry – mamy ich za arogantów. Dyktują modę – i jej ulegają. „Francuski pocałunek” i „miłość francuska” sugerują wybujałą namiętność. Francuskie wina? Czy warto tyle płacić za tego obrzydliwego szampana, skoro tanie spumante jest takie słodkie? Francuska kuchnia – ą, ę. Tylko „czy ja bocian jestem”?

Konsul Thierry Guichoux: – Andrzej Bobkowski tłumaczył różnice między Francuzami i Polakami następująco: „Właściwie Francuzi nigdy nie mają złudzeń; nie mają tego, co można określić „pędem do osiągnięcia niemożliwości”. Mogłoby to wyjaśnić żałosne wrażenie, jakie zrobili Francuzi na Witoldzie Pileckim w Auschwitz: „I kończyli się szybko, jak nikt w obozie. Ani to do pracy, ani koleżeństwa. Wątłe jakieś chuchra i głupio oporne”.

Z drugiej strony konsul zgadza się z Boyem-Żeleńskim, który widział Francuzów jako naród zdolny do patrzenia na wszystko z humorem. Patrz: Louis de Funes, Gerard Depardieu reklamujący zegarki „Jestem dumny z bycia Rosjaninem” i prezydent Jacques Chirac mówiący pod adresem „nowej Europy”: „Straciliście okazję, by siedzieć cicho”.

Greckie mity – księgowość rządu i bankierów, która o mało nie doprowadziła do rozpadu strefy euro. Każdy chciałby żyć – nawet na krechę (za niemieckie euro), jak grecki bóg (wojny lub miłości i ciepłej wody w kranie), z grecką boginią (raczej z Afrodytą niż Ateną). Jest jeszcze filozofia grecka, choć akurat w Polsce niedługo nie będzie żadnej filozofii; kuchnia grecka + wino, piosenki i taniec = Grek Zorba.

Gruzińskie chaczapuri – nie sposób ominąć na Floriańskiej. Gruzińska herbata ratowała nam życie, gdy w sklepach był tylko ocet (i gruzińska herbata). Gruzińska eskapada Lecha Kaczyńskiego umocniła mit o prezydencie, co ruskim kulom się nie kłaniał. Gruzińskie lobby – od Mellerów po Pakosińską.

Haitańskie voodoo – cała polska scena polityczna jest wyraźnie pod jego wpływem (kto jest kapłanem?!); a może to tylko nasza wódu?

Hiszpańska inkwizycja i **hiszpańska mucha **– remis dobrze oddaje sytuację: tradycyjne społeczeństwo tak się zbiesiło, że legalizuje związki homo. U nas jest podobnie: jedni egzorcyzmują, a inni bzy… czą.

Holenderski panczenista – wygrał w naszej ankiecie z latającym Holendrem, krową, wiatrakiem, tulipanem, szkołą malarstwa i Ajaksem. Wygrał, bo przegrał z Bródką. Starsi gremialnie głosowali na „O, Holender!”

Indyjski Ocean – miliard ludzi i ich produktów zalewa świat: kuchnia, kino, auta (odkąd Tata kupił jaguara, wszystko jest możliwe). W Polsce już mamy kawał Indii: call centers z pensjami z Mumbaju (co wymusza indyjską ascezę), pijemy namiętnie indyjską herbatę, mamy święte krowy, rozpadamy się na kasty.

Iracka interwencja – poszukiwania jej rzekomego powodu nadal trwają. Jeszcze trudniej znaleźć obiecywane Polakom profity. Ofiary są natomiast dramatycznie policzalne.

Irańskie kino – wygrało z ajatollahami! I słusznie: po obejrzeniu oscarowego „Rozstania” trudno się z nim rozstać. Nasi rozmówcy bardziej kojarzyli Persję (dywan, kot, oko, Zatoka), ale nie wszyscy kojarzyli ją z Iranem.

Irlandzka Armia Republikańska, IRA, pokonała irlandzką muzykę U2 i Sinead O’Connor. Chyba namieszał tu zespół IRA. Polski.

Izraelska armia – pokonała (!) izraelską okupację. „Izraelski” kojarzy nam się niebiblijnie. Co innego „żydowski”: religia, kultura, kuchnia, Kazimierz… Wg polskiej prokuratury za pomocą słowa ,,żydowski” polski kibic wyraża szacunek innemu polskiemu kibicowi.

Japońskie centrum Manggha (Muzeum Techniki i Sztuki Japońskiej) – odbicie Wawelu w japońskim lusterku (toyoty?). Pokonało auta i telewizory, a nawet sushi i sake. Mocną pozycję w naszej wyobraźni zachowuje japońskie kino (choć bardziej horrory niż Kurosawa), judo i karate, yakuza oraz japoński turysta (niewidoczny zza stu nikonów). Z japońskiego znamy seppuku, harakiri, kamikadze oraz tora tora tora. Chyba nalepiej walnąć w kimono.

Jemeńska restauracja – pokonała jemeńską szkołę dżihadu. Allahu akbar!

Koreański Samsung – do niedawna funkcjonował w ramach pojęcia koreańskie badziewie (które zastąpiło japońskie badziewie, a samo zostało zastąpione przez chińskie badziewie). Ale Samsung dał łupnia Nokii, LG – Sony, a Kia i Hyundai rozjeżdżają świat. Koreańska jest też Republika Ludowo-Demokratyczna. Niestety.

Kambodżańskie pola śmierci – przed świątynią Angkor Wat. Pora wymodlić zmianę.

Kanadyjskie domy – z polskich dębów wygrywają z hokejem i policją konną; kanadyjka to łódka, Kanadyjka to Celine Dion.

Katarski gaz – mógłby być lekiem, nie na katar, tylko Rosję. Katarski inwestor – egzotyczna gruszka na wierzbie. Katarska TV Al Jazeera. Bardziej prawdomówna niż Russia Today i TVN. Katarski mundial –będzie gorąco!

Kolumbijska mafia narkotykowa – bije kolumbijską kawę. W sumie chodzi o używki.

Kubańskie cygaro – remisuje z kubańską nędzą. Nic dodać, nic ująć.

Kuwejcka ropa i **kuwejcka wojna –** trafne.

Litewska kuchnia – wiele polskich dań jest po litewsku. Wiadomo: Litwo, ojczyzno moja…

Luksemburski adres – TVN-u, firm dr. Kulczyka… Ulubiony adres (podatkowy) korporacji polskich.

Meksykańska kuchnia pobiła meksykańskie telenowele. Sportowcy pamiętają o meksykańskiej fali, a cała reszta o powiedzonku: Ale Meksyk! (patrz: Ale Czad i Ale Sajgon).

Malezyjski boeing – z Archiwum X.

Maltańska drużyna piłkarska – flaga i styl gry mogą się mylić z naszymi.

Marokańska kuchnia – jest u nas równie popularna jak marokański hasz. W (u)życiu?

Mauretański styl – dominuje na polskich przedmieściach.

Mołdawskie wino – pyszne i tanie!

Mongolska jurta i **mongolski pasterz** – raj ekologów!

Niemiecki porządek – pożądana niemiecka solidność i jakość, ale też – bezradność w sytuacjach nietypowych. – Polak będzie kombinował, tworzył coś z niczego. Niemiec czeka na instrukcje – opisuje prof. Sławomira Kaleta-Wojtasik. Niemcy zarzekają się, że to krzywdzący stereotyp, ale krakowscy piloci wycieczek twierdzą, że jak się powie grupie, żeby poczekała pięć minut, bo zaraz przyjdzie pani z hotelu i rozda wszystkim klucze do pokojów, to: „wszyscy Niemcy będą karnie czekać, by po dokładnie pięciu minutach pytać o te klucze, a Polacy zaraz rozlezą się po mieście”.

„Porządnych Niemców”, wyrosłych na protestanckim etosie („człowiek pracą Boga chwali”), wkurza niesolidność. Tym trudniej im żyć obok Turków. – Niemiec rzadko obiecuje, ale jak obieca, zrobi. Turek obieca wszystkim wszystko, a zrobi tylko wtedy, gdy chce. A jednak nad Bosforem powstało specjalne słowo: „almandży”. Określa się nim Turka, który wrócił do ojczyzny z Niemiec. Przypisuje mu się najgorsze cechy: alkoholizm, niesolidność, złodziejstwo… – śmieje się germanistka.

Niemcy robią dobre auta: Das Auta. Najlepsze Das Auta są z Poznania i Gliwic.

Nepalski tragarz – taszczy sprzęt, gdy polscy himalaiści biją rekordy szczytowania.

Nigeryjski przekręt – i tyle.

Norweski fiord – bije norweskiego skoczka (Bardala!) i norweskie biegaczki (Bjoergen, Johaug…). Kobiety wolą (?) norweską dietę.

Peruwiańska czapka – Donalda Tuska (Słońca Peru), słynniejsza od kasku Stocha. Pobiła peruwiańską muzykę (na peruwiańskie flety). Ale El condor nadal pasa.

Pakistański kochanek Lady D. – popularniejszy od pakistańskiej armii. Utopia.

Portugalska Biedronka – ulubiony sklep Polaków, a właściwie 3 tysiące sklepów – pokonuje portugalski język, który od czasów „Isaury” uchodzi w Polsce za brazylijski. Jest jeszcze portugalskie wino. Z Biedronki.

Rosyjska dusza – „Nie istnieje. Ten mit wymyślono na Zachodzie – wyznaje „Komsomolskiej Prawdzie” historyk Jurij Piwowarow. „XX wiek – to było straszne stulecie, ale Rosjanie sami sobie zgotowali ten los. (...) Dzisiejszy dziki renesans Stalina przeraża mnie. To jakby Hitler był popularny wśród Żydów.” Faktycznie, nie sposób tego ogarnąć bez zrozumienia rosyjskiej duszy. Której nie ma… Jest rosyjska literatura, rosyjska harmoszka (kazaczok) i rosyjska ruletka – zdaniem psychiatrów to proces myślowy Władimira Putina.

Rumuński dżip – dacia. Francuska.

Słowacki... Juliusz – a dokładnie teatr, wygrał ze Słowackim Rajem, gdzie Polaków jest sto razy więcej niż w Zakopanem, a to za sprawą przejezdnej drogi, czyli takiej, która nie jest ,,zakopianką”.

Sanmarińska reprezentacja piłkarska – najgroźniejszy rywal Polski w morderczej wspinaczce w górę (dół?) rankingu FIFA.

Serbski nacjonalista – bije Gorana Bregovica, syna Serbki i Chorwata oraz Emira Kusturicę, Serba urodzonego w Sarajewie. Kocioł.

Singapurski porządek – przy nim niemiecki to polski burdel. Tysiąc dolarów za pocałunek na lotnisku, kara śmierci za plucie w windzie.

Słoweński skoczek narciarski – czyli Prevc. Lubimy go, bo jest zawsze drugi.

Somalijski pirat – porywający.

Syryjska wojna domowa – góruje nad syryjską kuchnią. Co robi świat, by to zmienić?

Szkocka whisky – wynaleziona, zapewne z oszczędności, w Irlandii. Przemawia do wyobraźni naszych rozmówców bardziej niż szkocka krata. Bo jak krata, to kilt, a jak kilt to groźne pytania przedszkolaków o faceta w kiecce. I po co? Mocno kojarzymy szkockie skąpstwo – wiadomo: krakowscy centusie to Szkoci wywaleni ze Szkocji za patologiczne skąpstwo.

Szwajcarska neutralność – oni się grzmocą, my zarabiamy. Jakież to niepolskie! Zarabianiu służy szwajcarski zegarek i scyzoryk wykonany ze szwajcarską precyzją. Zarobek umieszcza się w szwajcarskim banku. Kiedyś Szwajcaria była biedna, największym cudem jej technologii były dziurawe sery i psy pasterskie; w Polsce też mamy Szwajcarię – Kaszubską, szkoda tylko, że postawiliśmy na psy i sery, a nie na banki czy choćby zegarki; chociaż, jak minister Nowak postawił na zegarki…

Szwedzki stół – podanie posiłku tak, by polski turysta mógł na plażę zabrać sto kanapek; zarazem mebel z IKEI – produkowany w Polsce. Puściliśmy Szwedom płazem potop z uwagi na pomoc za komuny, kino, depresyjne kryminały i szwedzką stal – swego czasu robiliśmy z niej żyletki (po goleniu nimi człowiek przypominał siebie). W warsztacie niezastąpiony jest szwed, używany przy muzyce ABBY i Roxette oraz kalendarzu ze Szwedkami (czy klucz francuski ma naprawdę lepiej?). Obiektem marzeń były szwedzkie auta, ale saab odleciał, a volvo pochłonął potop. Chiński.

Tajski boks – a po nim tajski masaż i tajska zupa. To logiczne. Smakosze wymienili jeszcze tajskie domy publiczne, zarzekając się, że znają je tylko z filmu „Kac Vegas w Bangkoku”.

Turecka nawała – zatrzymaliśmy ją pod Wiedniem. I po co?! Turecka kuchnia – znamy kebab, czyli de facto döner kebap (pieczone mięso). Pijemy kawę po turecku w nieśmiertelnych szklankach z koszyczkiem.

Ugandyjski uzdrowiciel – przegrywa z dyktatorem. Nie wiadomo, co gorsze.

Ukraiński Majdan – zwycięża u nas. Ale czy zwycięży? Tuż za nim mamy ukraiński nacjonalizm, a dopiero potem ukraiński smak, taniec i nostalgiczne „Hej, Sokoły…”.

Urugwajska marihuana – pokonuje urugwajską piłkę nożną. I potem gramy jak na haju.

Watykański bank – zwycięża watykański chlebek! Dużo wskazań ma watykańska ruletka. Duma czy zmartwienie Episkopatu?

Wenezuelska piękność – oni tam wydają miliardy na operacje plastyczne, fundują je siedmiolatkom. Hasło „własna matka cię nie pozna” chirurdzy traktują dosłownie i wyrzeźbili rekordową liczbę miss świata. Misski pokonały u nas nawet wenezuelskie tasiemce i Hugo Chaveza, który zmarł, zostawiając zgliszcza.

Węgierska… Górka (koło Żywca) – zaskakująco słabo kojarzymy bratanków! W zasadzie tylko gulasz, wino i placki. Oraz język, którego nikt, ale to nikt (prócz Węgrów) nie kuma.

Wietnamska kuchnia – pokonała wojnę wietnamską. Wreszcie! Nadal mówimy jednak „Ale Sajgon!” (patrz Ale czad i Ale Meksyk).

Włoska kuchnia – remisuje z włoską modą (Mediolan!), buty włoskie (i torebki) to obiekty pożądania; niezmiennie zachwyca nas włoska opera, włoskie kino (od Felliniego po Sergio Leone i Ennio Morricone). Poza tym wiemy, że mają tam włoską mafię, włoską robotę i włoskie strajki – zdumiewające, że przy tym wszystkim potrafią robić takie dobre samochody. Wyjaśnieniem może być to, że najlepsze robią w Bielsku-Białej i Tychach.

Naukowcy zamknęli Polaka, Niemca i Francuza w trzech oddzielnych, pustych i szczelnych pomieszczeniach. Każdemu dali po dwie stalowe kulki. Niemiec skonstruował solidną maszynę, Francuz – urządzenie wzmacniające doznania erotyczne, natomiast Polak… Jedną kulkę zepsuł, a drugą zgubił.

Niemiecka jakość? Cały świat jest gotów słono za nią płacić. Ceniona jest szwajcarska precyzja i włoska kuchnia. W trójkącie z francuskim pocałunkiem i miłością francuską nawet klucz francuski zaczyna się kojarzyć z „Emmenuelle” (nie to, co zimny „szwed”), zwłaszcza że jest jeszcze francuski łącznik i francuski numer, a miłosne perypetie czołowych polityków znad Loary tylko umacniają romantyczny stereotyp. Do tego: francuska moda („Elegancja = Francja”), francuskie wino, francuskie perfumy… Taki wizerunek można nosić z dumą i spieniężać z wielką – nomen omen – przyjemnością.

Krajów mamy teraz w świecie 194, narodów jeszcze więcej, ale zdecydowana większość z nich nie kojarzy się Polakom z niczym. Inne z kolei wywołują wiele skojarzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski