Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz cel to 10 szans na medal w Rio

Robert Małolepszy
Marcin Lewandowski zdobył złoty medal halowych mistrzostw Europy w Pradze w biegu na 800 metrów
Marcin Lewandowski zdobył złoty medal halowych mistrzostw Europy w Pradze w biegu na 800 metrów Bartek Syta
Rozmowa. Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha nie tylko o medalach z Pragi. Także o długach związku i "zamachu" na kasę biegaczy amatorów.

Siedem medali halowych mistrzostw Europy to najlepszy wynik od 12 lat. Polska stała się lekkoatletyczną potęgą?

Przed słowem potęga bym się bronił, zwłaszcza w kontekście światowym, ale na pewno jesteśmy silną reprezentacją europejską, która na otwartym stadionie będzie miała jeszcze kilka innych mocnych punktów, bo dojdą miotacze młotem i dyskiem: Fajdek, Włodarczyk, Fiodorow, Małachowski i Urbanek. Każdą z tych osób stać na walkę na światowym poziomie.

W tym roku latem odbędą się lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Na jaki wynik Pan liczy?

Z całą pewnością nie możemy przekładać 12 medali, które zdobyliśmy teraz w Pradze i latem w Zurychu podczas mistrzostw Europy, na szanse podczas mistrzostw świata, ale kilka ich na pewno będzie. Wspomniani miotacze, Kamila Litwinko w skoku wzwyż, Marcin Lewandowski i Adam Kszczot na 800 metrów, sztafeta 4x400 metrów mężczyzn, tyczka męska - to dziś są nasze najmocniejsze punkty, o których możemy myśleć nie tylko w kontekście mistrzostw świata, ale także przyszłorocznych igrzysk olimpijskich.

O ile medali powalczą podczas nich polscy lekkoatleci?

Nasz cel to wysłać taką reprezentację, która będzie miała dziesięć szans medalowych. Jeśli wyjdzie co trzecia - mamy co najmniej trzy krążki.

Wróćmy jeszcze do Pragi. Który medal uważa Pan za najcenniejszy?

Oczywiście złoty Marcina Lewandowskiego. Ale nie tylko dlatego, że jest z najcenniejszego kruszcu. Także styl, w jakim Marcin go wywalczył, budzi ogromny szacunek. To był iście profesorski postęp. Marcin był o klasę lepszy od pozostałych zawodników - to było widać, że on biega w zupełnie innej lidze.

To rzeczywiście już jest liga medalistów mistrzostw świata na otwartym stadionie?

Konkurencja na świecie w biegu na 800 metrów jest ogromna, ale tak jak już powiedziałem - wierzę, że Marcina stać na walkę o medal na światowej imprezie. Podobnie jak Adama Kszczota, który z powodu kontuzji nie mógł w Pradze startować, a na pewno też włączyłby się w walkę o medal. Ba, byłby do niego pewniakiem.

Jeszcze jakieś szanse w Pradze mieliśmy, których nie wykorzystaliśmy?

Na pewno Anna Jóźwik mogła zdobyć medal w biegu na 800 metrów. Przegrała brąz minimalnie, ale ta porażka, mam nadzieję, da jej dużo więcej niż medal. Zawiodła taktyka. To będzie nauczka na przyszłość. Wierzę, że z Ani rośnie zawodniczka światowej klasy i jeszcze nieraz będziemy się cieszyć z jej wyników.

Brązowy medal Kamili Lićwinko to nie jest jednak rozczarowanie?

Z całą pewnością, gdy jedzie się na zawody z najlepszym wynikiem na świecie, to myśli się o złocie. Zwłaszcza gdy jest się halową mistrzynią świata. Z tego punktu widzenia jest to na pewno rozczarowanie. Dla wszystkich - zawodniczki, trenera, nas, działaczy czy kibiców. Ale od trenera właśnie wiem, że to był raczej wypadek przy pracy, który nie powinien się już wydarzyć.

Co takiego wydarzyło się w Pradze, co uniemożliwiło Lićwinko sięgnąć po złoto?

Kamila nie mogła się przyzwyczaić do bardzo specyficznego, nie najlepszego podłoża, jakie ułożono w hali.

Nasi lekkoatleci już po pierwszych treningach narzekali, że tartan był bardzo miękki.

Na rozbiegu do skoku wzwyż w jednych miejscach był miękki, w innych twardy. Raz sprężysty, raz nie. Rozbieg Kamili jest bardzo rytmiczny i jak to podłoże co chwilę się zmieniało, ona nie mogła się do tego dostosować. Na stadionie takich kłopotów nie będzie.

Mamy trzech tyczkarzy na światowym poziomie - to Pańskie zdanie - ale, niestety, po nagłym zakończeniu kariery przez Annę Rogowską nie mamy jednak ani jednej tyczkarki.
To prawda. I tu sobie trzeba uczciwie powiedzieć, że na dziś nie widzę wielkich szans, byśmy szybko znów byli potęgą w tyczce kobiet. W Gdańsku przy AWF-ie startujemy z trenerem Szymczakiem, który zbudował potęgę skoku o tyczce kobiet, z nowym projektem - Pomorskim Ośrodkiem Tyczkarskim. Będziemy tam szkolić najlepsze nasze zawodniczki, chcemy też otworzyć kilka filii tego ośrodka, ale to dopiero początek drogi. Efekty przyjdą za kilka lat.

Objawieniem reprezentacji Polski w Pradze okrzyknięto 17-letniego kulomiota Konrada Bukowieckiego, który zajął szóste miejsce, bijąc przy okazji rekord Europy juniorów, który należał do aktualnego mistrza świata, Niemca Davida Storla. Czy rośnie nam następca Tomasza Majewskiego?

Trener Tomka Henryk Olszewski widzi w nim wielki potencjał. Uważa, że Konrad ma wszelkie cechy, i fizyczne, i wolicjonalne, by stać się zawodnikiem wielkiej klasy. Teraz potrzeba mu mądrego prowadzenia, ale o to jestem spokojny. Jego trenerem jest ojciec, były wieloboista, reprezentant Polski Ireneusz Bukowiecki. Oni próbowali kilku konkurencji dla Konrada - wybrali kulę. Jeśli młody Bukowiecki wytrwa w swoim postanowieniu, że stawia na tę konkurencję, na takie życie, ma wiele szans, by sięgnąć po sukcesy wśród seniorów. Dodam, że w jego wieku Tomek Majewski pchał dużo bliżej.

A propos naszego mistrza. Czy Majewski wróci jeszcze do walki o medale największych światowych imprez?

Gdy jest się dwukrotnym złotym medalistą olimpijskim, to trudno mobilizować się na mniejsze imprezy. Tomek ma też swoje lata, a co za tym idzie, kłopoty ze zdrowiem. Ale ja wierzę, że stać go na jeszcze jeden wielki wysiłek. Zresztą, gdyby Tomek nie myślał o igrzyskach w Rio, pewnie nie poddałby się tak szybko operacji kręgosłupa, po której przechodzi teraz bardzo intensywną rehabilitację. Zaraz po jej zakończeniu ma wrócić do ciężkich treningów. Do Rio zostało półtora roku, ma czas, by się dobrze przygotować.

Ile osób uprawia w Polsce lekkoatletykę?

Mamy zarejestrowanych 10 tysięcy zawodników, biorących udział w zawodach na wszystkich poziomach. Nie jesteśmy zadowoleni z tego poziomu, bo jeszcze kilka lat temu było tych zawodników 20 tysięcy.

Co robicie, by odwrócić tę złą tendencję?

Wspólnie z naszymi sponsorami - Orlenem i Nestle - oraz Ministerstwem Sportu prowadzimy nowy program "Lekkoatletyka dla każdego". W ramach niego prowadzimy zajęcia czy raczej zabawy lekkoatletyczne w szkołach podstawowych. Objęliśmy nimi już ponad 80 tysięcy dzieci. Drugi etap jest prowadzony w gimnazjach, gdzie powstają klasy o profilu lekkoatletycznym.

Czy PZLA ma jeszcze długi?

Gdy ponad pięć lat temu obejmowałem związek, mówiono, że mamy ok. 300 tysięcy złotych długów. Okazało się, że było tego cztery miliony - wobec ZUS, US, Ministerstwa Sportu. Większość z tych należności już spłaciliśmy. Niebawem problem zadłużenia w ogóle powinien zniknąć.

Jakimi pieniędzmi operuje PZLA?

Nasz łączny budżet to około 23 mln zł.

Mimo to chcieliście dokonać skoku na kasę - wprowadzając licencje dla uczestników biegów masowych?

To jedno wielkie nieporozumienie. Nie chcieliśmy i nie chcemy wprowadzać żadnych opłat. Pracujemy nad projektem, który roboczo nazywamy kartą biegacza amatora. Nie dość, że nie będzie ona nic kosztowała, to jeszcze da wiele korzyści dla jej posiadaczy. Ale to wciąż projekt. Więcej na dziś nie mogę powiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski