MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nasz sąsiad kot

Redakcja
Pysia przed swoim podwórkowym domkiem Fot. Barbara Matoga
Pysia przed swoim podwórkowym domkiem Fot. Barbara Matoga
Podwórka są różne - wybrukowane "studnie", otoczone ze wszystkich stron przez stare kamienice, skrawki zieleni pośród parkujących samochodów na zwykłych osiedlach i przystrzyżone trawniki na tych eleganckich, otoczonych ogrodzeniami, z ochroniarzem przy wjeździe.

Pysia przed swoim podwórkowym domkiem Fot. Barbara Matoga

Są jeszcze parkingi przy biurowcach i hipermarketach, cmentarze, wreszcie są też działki z mniej lub bardziej zadbanymi domkami i grządkami warzyw i kwiatów. Co łączy te miejsca? Otóż wszędzie tam żyją bezpańskie koty, czasem od pokoleń, czasem zaś wyrzucone przez bezdusznych ludzi. Są od zawsze naszymi sąsiadami. Sąsiadami gorszej kategorii, które można poszczuć psem, kopnąć, rzucić kamieniem, nakarmić trucizną, w najlepszym zaś przypadku wywieźć do schroniska.

Dla bardzo wielu ludzi jest to bowiem sąsiedztwo uciążliwe. Marcowe kocie amory wiążą się z wrzaskami walczących kocurów, w piwnicach, gdzie zwierzęta znajdują schronienie, unosi się przykry zapach, często też pojawiają się pchły. Prócz powodów racjonalnych są też inne, wynikające z bezinteresownej antypatii do kotów - że rysują lakier na samochodach, roznoszą choroby, rozkopują rabatki - i absurdalne, jak opowieści o kotach atakujących ludzi i psy czy "bezczeszczących" swoją obecnością miejsca wiecznego spoczynku. Czasem dokładają się do tych opinii zachowania osób życzliwie nastawionych do futrzanych sąsiadów, którzy z litości wyrzucą zgłodniałym zwierzętom resztki obiadu lub skrawki nieświeżej wędliny. Taki poczęstunek, jeśli nie zostanie zjedzony, nie jest przyjemną ozdobą podblokowego trawnika.

Na szczęście dla podwórkowych kotów pojawiają się także podwórka, na których nie tylko nie są one intruzami, lecz mile widzianymi i pożytecznymi sąsiadami. Pożytecznymi, bo ich obecność sprawia, że szczury takie miejsca omijają z daleka. A opieka, jaką nad nimi roztaczają dobrzy i odpowiedzialni karmiciele sprawia, że znikają zarówno rzeczywiste, jak i wydumane uciążliwości. Aby tak się stało, musi się najpierw pojawić człowiek, który wie, w jaki sposób mądrze pomagać wolnożyjącym kotom.

Najczęstszą formą pomocy jest dokarmianie kotów. W Krakowie zajmuje się tym wiele ludzi, w tym spora grupa karmicielek zarejestrowanych w Krakowskim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. Tego typu pomoc zwierzętom trudno przecenić, ale i ona wymaga pewnej wiedzy. Nie wystarczy, a nawet nie powinno się karmić naszych czworonożnych sąsiadów resztkami ludzkich posiłków, wyrzuconymi gdzieś pod śmietnikiem. Nie jest to pożywienie dla nich właściwe, a na dodatek bardzo psuje estetykę okolicy. W sklepach zoologicznych można kupić niedrogą kocią karmę; jeszcze taniej wypadają zakupy w marketach, choć to jedzenie jest gorszej jakości. Ważne, szczególnie podczas upałów, jest zapewnienie świeżej wody. Kocie posiłki powinny być podawane w łatwych do umycia miseczkach - nie kosztują one dużo, a dzięki temu miejsce karmienia wygląda schludnie. To bardzo ważne, by okolice kociej stołówki utrzymywać w czystości, wyrzucając niezjedzone resztki.

Pamiętać też należy, że decydując się na dokarmianie podwórkowych czy działkowych kotów, bierzemy na siebie poważny obowiązek; już po kilku dniach zwierzaki przyzwyczają się do pory i miejsca karmienia i cierpliwie czekają na swego dobroczyńcę. Nie należy też obawiać się, że syte koty będą obojętnie spoglądały na myszy i szczury, bo polowanie leży w ich naturze.
Prócz pożywienia koty potrzebują schronienia przed zimnem i deszczem. A o to jest coraz trudniej, bo lokatorzy i administracje rzadko godzą się na udostępnienie piwnic i otwarcie okienka. Opiekunowie, którym udało się przekonać ludzi do sąsiedztwa kotów przypominają, że mieszkające w piwnicach zwierzęta trzeba regularnie poddawać odpchleniu, pilnować czystości w pomieszczeniu, a jeśli wstawiona jest tam kuweta ze żwirkiem - trzeba ją często sprzątać.

Zdarza się jednak, że urządzenie kociego schronienia w piwnicy jest z różnych względów niemożliwe. Alternatywą jest postawienie kocich budek, najlepiej z zabezpieczonego przed wilgocią styropianu. Ale uwaga - w miejscu, gdzie mieszkają zdeklarowani i agresywni przeciwnicy kotów, takie działanie jest wręcz niewskazane, bo ułatwia namierzenie potencjalnych ofiar.

Doświadczeni opiekunowie kotów wolnożyjących podkreślają, że - wbrew pozorom - nie jedzenie i schronienie jest najważniejsze. Podstawą bezpiecznego bytowania podwórkowych kotów jest zmniejszenie ich populacji poprzez kastrację. Dzięki temu stado przestaje się powiększać, koty są zdrowsze, a wykastrowane kocurki przestają zostawiać cuchnące ślady. Sterylizację bezdomnych kotów wspierają urzędy wielu miast, organizacje prozwierzęce, a także liczni weterynarze. Dzięki tym działaniom są już w Krakowie miejsca, gdzie koty się nie rozmnażają, nie ma więc umierających w męczarniach kociąt, marcowych wrzasków i niemiłych zapachów. Nie ma też myszy i szczurów.

BARBARA MATOGA

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski