Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz wywiad. Dyrektor TV Biełsat: Humanitaryzm nie zwalnia z myślenia

Grzegorz Wszołek
20.05.2015 lublin agnieszka romaszewska - guzy dyrektor telewizji bielsat tv fot. malgorzata genca / polska press
20.05.2015 lublin agnieszka romaszewska - guzy dyrektor telewizji bielsat tv fot. malgorzata genca / polska press Fot. Malgorzata Genca / Polska Press
- Byłam świadkiem, jak Białorusini przepychają koczujących na Litwę, wydają stanowcze rozkazy, gdzie dokładnie mają iść - mówi Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor TV Biełsat.

W Usnarzu Górnym od ponad dwóch tygodni koczują imigranci, których fundacje prouchodźcze, a także wielu polityków opozycji wpuściłoby do Polski. Polski rząd i Unia Europejska mówią jednym głosem, przestrzegając przed wojną hybrydową wszczętą przez Aleksandra Łukaszenkę. Na czym ona polega?

Niewątpliwie mamy do czynienia z postawieniem przeciwnika w maksymalnie złej sytuacji - uruchamia się mechanizmy wewnętrzne w Polsce, które przyczyniają się do zwiększenia kłopotów. W tej chwili dostrzegamy awantury, kłótnie, próby osłabienia pozycji rządu - choć w tym kontekście nie sądzę, by gabinet Mateusza Morawieckiego tracił w oczach opinii publicznej z przyczyny migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Znaczna część opinii publicznej, na szczęście, nie daje się zwariować. W każdym razie: takie są cele wojny hybrydowej, w której wykorzystuje się obecnie dramat ludzi traktowanych instrumentalnie. Władze Białorusi korzystają z losu nieświadomych Irakijczyków czy osób innej narodowości, którzy chcieliby dostać się do Europy. Zaoferowano im ułatwienia w przejeździe przez Białoruś, obiecano im lepsze życie.

A w jaki sposób ludzie z Bliskiego Wschodu dostają się pod granice z Polską i Litwą? Trudno sobie wyobrazić, by imigranci pokonali drogę pieszo.

Obserwowaliśmy od blisko miesiąca specjalnie organizowane loty: z Bagdadu, z Turcji, planowano nawet czartery z Basry. To kosztowna operacja. Nie mówimy o migrantach najbiedniejszych - musieli wydać jakiś grosz, nawet zakładając, że biorą pożyczki, sprzedają wszystko co mają, byle tylko zmienić swoje życie na lepsze, w bogatszych krajach. Trzeba kupić bilet i zapłacić przemytnikom, którym wszystko ułatwia białoruskie państwo. Przy granicy z Litwą było widać busy służb białoruskich, a w mediach społecznościowych zamieszczano dokładne instrukcje, jakim środkiem transportu dostać się z granicy do Wilna i w efekcie do Niemiec. Inicjatorzy tej zorganizowanej akcji dziwnym trafem zapomnieli tylko wspomnieć o kontrolach Straży Granicznej. Mam spore obawy, co będzie dalej. W tej chwili pod granicę z Polską przybyli głównie najprawdopodobniej migranci ekonomiczni, poszukujący lepszego życia, raczej nie są to uchodźcy, choć oczywiście dokładnej wiedzy tu brak. O „uchodźcach” mówimy w przypadku zagrożenia życia, czy wolności w danym kraju. W pozostałych przypadkach mowa może być raczej tylko o migrantach. Już niedługo wielu obywateli Afganistanu może próbować wydostać się spod reżimu talibów, co może skrzętnie wykorzystać zarówno Moskwa, jak i Mińsk, tworząc korytarze do samej granicy Unii Europejskiej. Na miejscu rosyjskiego KGB mocno bym się zastanawiała nad wysłaniem kilkuset uchodźców, którzy mogliby się rozbić w kilka obozów - pod granicę z Polską w celu wywołania absolutnej histerii w naszym państwie.

W mediach ciągnie się spór nawet o to, gdzie znajduje się grupa koczujących - czy na rzekomej „ziemi niczyjej”, czy po stronie polskiej, czy jednak białoruskiej. Zatem?

Powiedzmy sobie otwarcie: nie istnieje w prawie międzynarodowym taki twór, jak „ziemia niczyja”. Granice wytycza linia przeprowadzona między słupkami granicznymi w linii prostej, ustawa o granicach normuje te kwestie. Koczujący znajdują się na łąkach i została im zagrodzona przez Straż Graniczna droga na stronę polską. Imigranci nie są przepychani ze strony polskiej na białoruską, jak propagandowo przedstawia to telewizja reżimowa w Mińsku, ale dokładnie odwrotnie! Straż Graniczna nie dopuszcza do nielegalnego pokonania granicy, po to została przecież powołana. Co prawda, jeśli żyjemy w strefie Schengen, to wewnątrz granice są otwarte, ale w sąsiedztwie z krajem bandyckim, de facto totalitarnym, jakim jest Białoruś, nie ma o tym mowy. Dyskusja o działaniach służb ociera się o aberrację: słyszymy, że gdy przepchnie się strażnika o dwa metry, to może imigranci znajdą się na terenie Polski i to załatwi problem. Nie ukrywam, że irytują mnie niektóre oceny tej sytuacji. Często padają oskarżenia, jakoby utrudniano przybyszom złożenie wniosków o azyl. Tylko że o taki dokument należy się ubiegać w pierwszym bezpiecznym dla życia kraju. Nie słyszałam o tym, by Łukaszenka - ciemiężyciel własnych obywateli - prześladował przybyszów z Bliskiego Wschodu. Oni tam dotarli z własnej woli. Dlaczego mieliby składać wnioski o azyl w Polsce? Nie pojmuję takiego rozumowania.

Była Pani na Litwie, gdzie ten kryzys się rozpoczął. Kilka tygodni temu żołnierze białoruscy siłą przepychali imigrantów z Iraku za granicę. Wtedy polskie media bez emocji relacjonowały, co się tam dzieje. Nikt nikogo nie zmuszał do przyjęcia imigrantów, nie zarzucał Litwie odgradzania się od świata, bo przecież tam też powstaje kilkusetkilometrowy mur. Niekonsekwencja, podgrzewanie atmosfery, nieprzejmowanie się tym, co dzieje się u sąsiada?

Przyczyną mogą być wszystkie wymienione czynniki. Wiadomo, że interesuje nas głównie to, co dzieje się za naszym oknem, a to, co wydarzyło się dalej, już nie wywołuje takich emocji. W tym sensie działa prosty mechanizm. Poza tym, część opozycji - nie cała - przeszła samą siebie. Taki poziom głupoty i infantylizmu w przypadku działań, które są ewidentnie agresywne wobec Polski, jest szkodliwy. Ręce opadają, gdy się czyta, że trzeba przyjąć 30 osób, bo to niewiele. Dobrze, a jaką mamy gwarancję, że za chwilę nie pojawi się tam 300 lub 3000 ludzi? Dlaczego nikt z tak zaangażowanych posłów nie stawia sobie pytania, jak to się stało, że Białoruś umożliwia ich dotarcie? Istnieje najzupełniej uzasadniona obawa, że spirala problemu będzie się nakręcać, a kryzys nie ustanie.

Polski rząd zaoferował pomoc w postaci środków ochrony, namiotów, Białoruś milczy. Z drugiej strony coraz większa presja narzucana jest w kraju na władzę, by jednak wykazała się „humanitarnym podejściem”. Mocny był głos Komisji Episkopatu Polski ds. Migracji, która ostrzegała przed ksenofobią i przypomniała o tradycyjnej, polskiej gościnności. Rzecznik praw obywatelskich Mariusz Wiącek również nie ma wątpliwości i mówi: „wpuścić”.

No cóż, sytuacja rządu jest niekomfortowa - po to właśnie wywołano burzę. Rozsądnym krokiem była propozycja konwoju humanitarnego, by polepszyć warunki pobytu imigrantów, skoro są złe. Jednak czysty humanitaryzm pozbawiony rozumu jest pójściem na łatwiznę: to przypomina wybieranie morza łyżeczką. Następnie sięgamy po chochelkę, bo wody jest zbyt dużo, potem po wiaderko - a rezultat nadal taki sam, czyli żaden. W skrócie: to nie jest realna pomoc. Humanitaryzm nie zwalnia z myślenia, roztropność również należy do przejawów miłości bliźniego. Powtórzę: gdybym wiedziała, że przyjmiemy 30 osób w trudnej sytuacji życiowej i sytuacja się nie powtórzy, to nie miałabym nic przeciwko. A teraz to chętnie zadałabym panu Wiąckowi i biskupom pytanie: czy nie spowodujemy większego zła? Żyłoby się świetnie, gdyby przed ludzkością stały tylko dylematy wyboru między dobrą a złą decyzją. Niestety, czasami stoimy przed wyborem złej albo bardzo złej i trzeba którąś wybrać. Niewątpliwie pomoc dla grupy imigrantów, którzy chcą polepszyć swoje życie i trafili w bardzo złą sytuację - jest wartością, ale wartością jest też ochrona własnych obywateli.

Grupa w Usnarzu Górnym się zmniejsza. Z około 50 sprzed dwóch tygodni, pozostały najpierw 32, a teraz 24 osoby bez dzieci. Co się dzieje z tymi osobami na Białorusi?

To ciekawe pytanie, niestety, reżimowe media nie informują o losie tych ludzi. Podejrzewam, że zostali ulokowani w jakimś hostelu, gdzie są trzymani. W ramach turystyki migracyjnej zaoferowano im noclegi. Strefa graniczna na Białorusi jest pod pełną kontrolą tamtejszych służb. Koledzy z Biełsatu rozpoznali na granicy „siłowików”, czyli wyspecjalizowane siły do walki z demonstracjami w hełmach i kamizelkach. Na wyposażeniu pograniczników nie ma zbyt wielu takich atrybutów. Niewątpliwie jest to groźny widok świadczący być może o tym, że niektórzy imigranci chcą się cofnąć. Sama byłam świadkiem, jak Białorusini przepychają koczujących na Litwie, wydają stanowcze rozkazy, gdzie dokładnie mają iść.

Czy burzliwa dyskusja w Polsce, bazująca też na wyzwiskach - wystarczy wspomnieć o Władysławie Frasyniuku, obrażającym strażników granicznych, dziennikarzy TOK FM, wychodzących z roli reporterów, Klaudii Jachirze i o wielu innych posłach - nie jest już jakimś zwycięstwem Łukaszenki?

Tak, to jest pewien sukces prezydenta Białorusi. Dziennikarz Zbigniew Parafianowicz określił poziom polskiej debaty publicznej mianem „jachiryzacji”. Z przykrością trzeba przyznać, że w naszej dyskusji występuje taki poziom zacietrzewienia i głupoty, że bardzo łatwo jest napuszczać na siebie Polaków. Przecież wielu obywatelom nie podoba się rząd, mają oni prawo do najrozmaitszych poglądów na temat polityki, mają prawo krytykować władzę, dążyć do jej zmiany. Jak można jednak oskarżać PiS o wywołanie kryzysu na granicach? To szczyt bezczelności. Nie, rząd Morawieckiego nie jest niczemu winny w obecnej sytuacji. Mało tego, zachowuje się zupełnie przyzwoicie. Ani premier, ani tak nielubiany przez opozycję minister Mariusz Kamiński, ani Mariusz Błaszczak nie organizowali „turystyki migracyjnej”. I nie zwozili imigrantów w pobliże polskich granic. Dodatkowo, sprawnie postępuje ewakuacja sojuszników NATO z Afganistanu, uratowano kilkaset ludzi - czego by nie dokonano, gdyby nie szybkie załatwienie wszelkich formalności związanych z wydaniem wiz humanitarnych. Polski rząd w tej sprawie się sprawdza. I nie jest winny temu, że Łukaszenka traktuje migrantów szukających lepszego losu jak swojego rodzaju „żywej broni.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski