Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza Historia. Katastrofa lotnicza w centrum Krakowa

Mateusz Drożdż
W kwietniu 1923 r. na kamienicę przy ul. Lubicz 30 spadł wojskowy dwupłatowiec. Dlaczego po tej katastrofie „Ilustrowany Kurier Codzienny” napisał o „czeskim łajdactwie”?

„Straszliwa katastrofa lotnicza w Krakowie. Trzy trupy. Spalony robotnik. Ośm osób, w tem jedno dziecko, odniosło rany. Aeroplan spadł na dom, przebił dach i roztrzaskał się w mieszkaniu” - donosił Ikac. Tylko cudownym zrządzeniem losu liczba ofiar nie wzrosła, a wszystko dzięki pewnemu pogrzebowi.

Czwartek 12 kwietnia 1923 r. był ciepły i słoneczny. Uwagę krakowian przyciągnął pogrzeb znanego aktora i dyrektora teatru Bagatela Jana Nowackiego. Żegnały go tłumy, w tym naczelny Ikaca Marian Dąbrowski. Gdy żałobny kondukt ciągnął ku cmentarzowi Rakowickiemu, z lotniska w Rakowicach wystartowały trzy samoloty.

Były to dwuosobowe rozpoznawcze dwupłatowce typu SVA-10, których załogi z 14. Eskadry Wywiadowczej 2. Pułku Lotniczego miały przeprowadzić ćwiczenia nad miastem. Maszyny w zwartym szyku krążyły przez kwadrans na wysokości 1500 metrów, tymczasem wielotysięczny tłum żegnający aktora podążał ul. Lubicz w kierunku Rakowickiej, a poprzedzał go mniejszy kondukt żałobników, odprowadzający pewną wdowę po kolejarzu.

Gdy samoloty znajdowały się nad ul. Basztową, dowodzący formacją nakazał powrót na lotnisko. Nad Teatrem im. J. Słowackiego w jednej z maszyn oderwało się skrzydło i spadło w rejonie ul. św. Krzyża. Okaleczony samolot skręcił w stronę ul. Lubicz „obniżając się z szaloną szybkością ku kamienicom”.

Prawdopodobnie pilot rozpaczliwie próbował wydostać się znad terenu zabudowanego. Nie udało się, bo po chwili odpadło drugie skrzydło (z tej samej strony co pierwsze), a „kadłub aparatu skręcił szybko na prawo i w ruchu spiralnym (…) runął na dach domu (…) przy ul. Lubicz”. „Jak kula spadł (…) przebił z niesłychaną siłą dach, podłogę strychu i opadł w mieszkaniu 2. piętra, zamieniając je momentalnie w kupę gruzów”.

Kadłub z pracującym wciąż silnikiem uderzył w podłogę, rozlała się benzyna ze zbiorników, a dom stanął błyskawicznie w ogniu. Józef Ziarkowski, piekarz odsypiający nocną zmianę, nie miał żadnych szans. Był sam, bo jego żona wyjechała do krewnych, a 13-letnia córka zabrała dwoje młodszych dzieci na spacer. Dodatkowo zbliżający się kondukt pogrzebowy wywabił wcześniej część mieszkańców kamienicy. Wyszli z budynku, żeby go zobaczyć.

Na temat katastrofy i akcji ratunkowej oraz „czeskiego tropu” w prasowym śledztwie – przeczytasz w miesięczniku Nasza Historia. Do na bycia w kioskach i salonach prasowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski