Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza muzyka jest niczym sprężony gaz

Rozmawiał Paweł Gzyl
Chętnie zobaczylibyśmy Nervy na festiwalu Sacrum-Profanum
Chętnie zobaczylibyśmy Nervy na festiwalu Sacrum-Profanum Fot. Archiwum
Rozmowa z producentem Agimem Dżeljilji, z zespołu NERVY o jego debiutanckiej płycie „Nervy”

- Jak narodziły się Nervy?

- Zadzwonił do mnie Igor Pudło ze Skalpela z propozycją współpracy. To był koniec 2008 roku. Wtedy spore sukcesy odnosił Öszibarack i dużo czasu spędzaliśmy w trasie. Pomyślałem więc, że to mogłaby być fajna odskocznia.

- Od czego zaczęliście tworzenie wspólnych utworów?

- Igor najpierw przysłał mi swój szkic, który zainicjował proces twórczy. Powstała z tego kompozycja pod tytułem „Ami”, która wyznaczyła kierunek projektowi. Zaczęliśmy się spotykać i dyskutować nad muzyką. Te kanapowo-scholastyczne dyskusje bardzo nas inspirowały. Igor jest muzycznym erudytą i potrafi ogarnąć cały kontekst muzycznych przemian.

- Łączą was wspólne fascynacje?

- Tak. Pewnego razu omawialiśmy twórczość francuskiego kompozytora Erica Satie, a chwilę później Igor przesłał mi kolaż powstały z przeróżnych jego kompozycji. Dołożyłem do niego kilka swoich pomysłów. Wynik tego zabiegu zainspirował nas do stworzenia samodzielnego utworu o wymownym tytule „Arkadia”.

- Czyli tworzenie nagrań Nervów polegało na internetowej wymianie plików?

- Również. Ale bardziej istotne były nasze spotkania przy winie, kiedy analizowaliśmy dzieła wybitnych twórców muzyki współczesnej, a w zasadzie ich wpływ na muzykę popularną. To, w jakimś stopniu nadawało kierunek naszemu myśleniu o własnym materiale.

- Co Was najbardziej inspirowało?

- Przede wszystkim kompozycje amerykańskich minimalistów, które dzisiaj są tak bardzo modne. Mam tu na myśli nagrania Moondoga, Reicha, Rileya i Glassa. Siedem lat temu nazwiska te niewiele jeszcze ludziom mówiły. Również stary synth-pop spod znaku Yello czy New Order, czy około jazzowe dokonania takich artystów jak David Axelrod czy Don Ellis. Pobudzeni tą muzyką, pracowaliśmy w naszych „laboratoriach”, tworząc własne kompozycje.

- Kto nadał ostateczny kształt nagraniom Nerwów?

- Finalna obróbka spadła na mnie – i tu napotkałem na mur. Wszystkie moje zabiegi zaczęły mi się wydawać banalne, wtórne i bardzo przewidywalne. Odłożyłem więc nasze nagrania na bok. Wracaliśmy do nich w przerwach i w różnych odstępach czasu, doskonaląc ich ostateczny kształt. W międzyczasie zaprosiłem do współpracy z Öszibarackiem perkusistę – Janka Młynarskiego. Ponieważ zainspirowała mnie jego gra – zaproponowałem Igorowi, aby uzupełnić nią muzykę Nerv’ów. Jego styl gry wydawał mi się idealny w kontekście naszych nagrań. Ponieważ Igor przystał na to – Janek dograł „żywe” bębny w oparciu o nasze wytyczne i bity. Okazało się, ze jego gra wniosła brakujący element do tej całej muz. układanki.

- Jak Janek wpasował się w ten elektroniczny kolaż?

- Odnalazł się natychmiast. To czujny i obdarzony inteligencja muzyk. Dzięki własnej interpretacji naszych partii nadal im nowy wymiar. Uczestniczył też w procesie twórczym przy niektórych kompozycjach – choćby w utworze „Euforia”, w którym zaimprowizował własną partię perkusji – a ona skłoniła nas z kolei do dopisania szalonej linii basu, której pierwotnie miało nie być. Ostateczny kształt „Euforii” narodził się więc w wyniku wspólnej interakcji. Bardzo lubię takie momenty.

- Takie koncepcyjne podejście do muzyki nie ogranicza spontaniczności?

- Niekoniecznie. Weźmy myśl kompozytora muzyki współczesnej – Iannisa Xenakisa. Mimo, iż z wykształcenia był architektem, twierdził, że choć komponowanie jest koncepcyjnym procesem – to u jego podstaw leży żywa emocja. U nas też tak było: powstanie „Euforii” również zostało zainspirowane impulsem wypływającym z emocji, ale swój kształt utwór nabrał dopiero w wyniku zastosowania do niego matematycznego algorytmu.

- Partie instrumentów dętych to sample?

- Nie. Zaangażowaliśmy do nagrań filharmoników wrocławskich. Raz było ich pięciu, kiedy indziej dziewięciu, a jeszcze kiedy indziej – dublowaliśmy ten skład. Wszystkie partie zostały napisane przez nas, a aranżacją zająłem się ja. W instrumentacji tych partii pomógł mi Tomasz Kasiukiewicz, który jest puzonistą w koncertowym składzie Nerv’ów i bardzo oddanym sprawie człowiekiem. Nagrywaliśmy na raty w kilku różnych studiach, ale, wydaje mi się wszystko zabrzmiało spójnie. To było trochę karkołomne przedsięwzięcie – ale całe szczęście nasza muzyka porwała członków orkiestry i postanowili... zrezygnować z honorariów. Inaczej nie byłoby nas na nich stać.

- Nervy tworzą muzykę taneczną – skąd u Was ta fascynacją klasyką?

- Oczywiście wywodzimy się z tego nurtu i rytm jest dla nas elementem istotnym, jednak wrzucanie Nerv’ów do muzyki tanecznej jest w moim odczuciu zbytnim uproszczeniem. Taniec to atawizm, pierwotna forma wyrazu. Rodzaj komunikacji stadnej. Rytm i dźwięk jednoczył ludzi w ich wspólnym, tanecznym rytuale. I to jest fascynujące, ale interesuje nas szerszy kontekst zjawiska, jakim jest muzyka. Lubimy, gdy angażuje procesy myślowe.

Zastanawia nas, jak forma może wpływać na jej odbiór. Sam proces jej powstawania jest jak rodzaj intelektualnej przygody, dzięki której możemy poznać granice naszych możliwości, to jak głęboko można wejść w strukturę utworu. Barwa, harmonia, współbrzmienia. I w tym kontekście zawsze fascynowała mnie muzyka współczesna. Inspirowała nas działalność takich osób jak Stockhausen, Schaeffer, Varese czy Boulez. Ten ich rodzaj pędu do eksploracji nowych obszarów formalno brzmieniowych, ich odwaga i ciekawość zrozumienia świata muzyki bez żadnych kompromisów. Chcieliśmy ten świat chociaż w minimalnym stopniu przeszczepić na grunt, nazwijmy to, muzyki tanecznej, a w zasadzie IDM-u.

- No właśnie: elektronika na płycie odwołuje się do lat 90. Skąd u Was ta nostalgia?

- Wychowaliśmy się na tych brzmieniach: od The Chemical Brothers do DJ Shadowa. I to pewnie gdzieś odbija się w naszych utworach. Ale nie nazwałbym tego nostalgią. To nie był zamierzony efekt. Nawet nie będę czarował, że próbowaliśmy na nowo zredefiniować rave czy breakbeat, wyszło to nieświadomie. Pewnie trochę tej muzyki w nas siedzi. Raczej zależało nam żeby muzyka Nerv’ów była mocno skondensowana – niczym sprężony gaz, intensywna i nieprzewidywalna, niespokojna i zaborcza– stąd tez nazwa projektu.

- Jak będzie z koncertami Nervów?

- To trudne zadanie. Niełatwo bowiem zgromadzić pełny skład na występy na żywo. Igor scedował na mnie działalność koncertową i nie pojawia na scenie. Pełnię rolę kierownika muzycznego grupy. Na scenie pojawiam się ja oraz towarzyszący mi wspaniali muzycy. Zagraliśmy na razie cztery koncerty – ale przyjęcie było euforyczne. Ta muzyka na żywo nabiera szerszego wymiaru i dociera do głębszych emocji słuchaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski