Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza zakonnica w Afryce

Paulina Marcinek
Siostra Dorota i Afrykańczycy wkładają całe serce w uprawę wychodowanych w Ciężkowicach buraczków, Efekty widać gołym okiem.
Siostra Dorota i Afrykańczycy wkładają całe serce w uprawę wychodowanych w Ciężkowicach buraczków, Efekty widać gołym okiem. Fot. Archiwum prywatne
Kąśna Dolna, Czad. Siostra Dorota Zych misję w Republice Czadu rozpoczęła 20 lat temu. Prowadzi szkołę rolniczą. Jako dziewczynka marzyła o założeniu rodziny i gromadce dzieci. Wybrała jednak życie zakonne.

W niewielkiej wiosce Bou-goudang wszyscy mówią, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Pierwszy z brzegu dowód? - Kiedy inne siostry chorują na malarię co miesiąc, mnie zdarza się to tylko raz w roku - śmieje się siostra Dorota . - Praca z Afrykańczykami to moje powołanie, a ja jestem dla Czadu - dodaje już całkiem poważnie. Afryka stała się dla niej drugim domem. Serca miejscowych podbiła otwartością, uśmiechem i dużym poczuciem humoru. Opowiada Afrykańczykom o wierze, Polsce i sieje z nimi buraczki przywiezione z Ciężkowic, położonych nieopodal jej rodzinnej miejscowości.

Dyrektorka i policjantka

- Kiedy kupowałam w sklepie większą ilość nasion i tłumaczyłam, że zabieram je do Afryki, sprzedawcy mieli mocno zdziwione miny - uśmiecha się na wspomnienie ostatniej wizyty w kraju. Buraczki nie były wcale kaprysem. Siostra uprawia je teraz z uczniami gimnazjum rolniczego na Czarnym Lądzie, nad którym od ośmiu lat sprawuje pieczę. Kilka dni spędza w szkole w Bougoudang, kilka kolejnych we wspólnocie Sióstr Najświętszego Serca Jezusa w Bongor, 30 kilometrów od wioski. I tak w kółko.

W szkole pełni wszelkie możliwe funkcję - dyrektorki, bibliotekarki, kiedy trzeba - szofera, sprzątaczki, pielęgniarki, a nawet policjantki, która utrzymuje dyscyplinę. -Na brak zajęć nigdy nie narzekam - mówi misjonarka.

Odkąd pamięta, zawsze lubiła pomagać. Jako nastolatka planowała, że kiedy dorośnie będzie pracować w domu dziecka. Już od ósmego roku życia modliła się o dobrego męża, najlepiej rolnika.

Kierunek: Afryka

- Sama nie wiem dlaczego, ale właśnie z takim mężczyzną chciałam stworzyć rodzinę i mieć dużo dzieci - wyznaje z rozbrajającą szczerością. Gdy jednak, jako 17-latka, usłyszała opowiadania o pracy misyjnej w Czadzie, całkowicie zmieniła swoje plany. Postawiła wszystko na jedną kartę i zdecydowała, że to Afryka będzie jej drugą ojczyzną. - Pragnienie wyjazdu, właśnie do Czadu, towarzyszyło mi od samego początku formacji zakonnej, aż do ślubów wieczystych w Zgromadzeniu Najświętszego Serca Jezusowego - tłumaczy. Czy miała obawy? Do dziś nie wie co to oznacza.

20 lat temu marzenie o pracy z Afrykanami się spełniło. Najpierw trafiła do stolicy - Nadżameny, gdzie uczyła religii. Później pracowała z dziećmi i młodzieżą w Guelengdeng. Do Bougoudang trafiła 8 lat temu i rzuciła się w wir kierowania szkołą.

Nauka trwa przez okrągły rok. Obecnie w rolniczym gimnazjum uczy się 111 osób, pochodzących z bardzo ubogich rodzin, często sierot. - Bywa, że rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważna jest edukacja, dlatego dzieci muszą same zdobywać pieniądze, aby móc chodzić do szkoły - tłumaczy siostra Dorota. - Uczniowie płacą tylko niewielką część czesnego, bo po prostu na więcej ich nie stać - dodaje. Warunki są trudne. W wiosce nie ma elektryczności, ani bieżącej wody. Ponad połowa mieszkańców wyznaje islam. Reszta to katolicy, protestanci i animiści.

Dzień w szkole rozpoczyna się o godz. 7.15. Wielu uczniów musi wstać bardzo wcześnie, aby dotrzeć na lekcje. - Ranki teraz są chłodne, a oni nie mają cieplejszych ubrań. Dlatego, zanim zaczniemy lekcje, rozgrzewamy się w słońcu - mówi zakonnica. Potem przychodzi pora na lekcje - od historii, przez języki, po matematykę. Nie mniej ważne są zajęcia praktyczne. Każda klasa pracuje w ogródku szkolnym przy hodowli bydła i kóz, kur i kaczek. - Plewimy też buraczki ćwikłowe, które przywiozłam z Ciężkowic - zaznacza siostra Dorota.

Rodacy pomagają

O powrocie do Polski na stałe na razie nie myśli. W rodzinnej parafii wszyscy trzymają kciuki za rodaczkę i bardzo mocno ją wspierają. Ostatnio zorganizowano koncert charytatywny dla Czadu. Jego inicjatorką była Danuta Suder, dobra znajoma rodziny misjonarki.

- Cieszymy się, że wspólnymi siłami mogliśmy pomóc - wyjaśnia kobieta. Podczas imprezy udało się zebrać ponad 11 tysięcy złotych. - Jestem osobą nieśmiałą i prosić jest mi trudno, dlatego powiedziałam sobie, że kolejna pomoc za 20 lat - uśmiecha się siostra Dorota. - Muszę przyznać, że w życiu kieruję się bardziej sercem niż rozumem. Może dlatego jeszcze jestem w Czadzie, no i w szkole rolniczej - dodaje.

Jak pomóc czadowi
Warunki w środkowej Afryce są trudne. Na pomoc rządu czadyjskiego szkoła obecnie nie może liczyć. Tamtejsze ministerstwo rolnictwa działania placówki aprobuje, ale trudno mówić o konkretenej współpracy. Tymczasem utrzymanie uczniów sporo kosztuje, bo nie wszystkich stać na czesne. Szkoła potrzebuje narzędzi do pracy na roli, wymaga też nieustannych remontów.

Wszyscy, którzy chcieliby pomóc siostrze Dorocie w działalności misyjnej, mogą wpłacać pieniądze na konto Komisji Episkopatu Polski ds. Misji (ul. Byszewska 1, skr. poczt. 112, 03-729 Warszawa), Nr konta: (PEKAO S.A. I O/Warszawa 06 1240 1037 1111 0000 0691 6772). Z dopiskiem: „s. Dorota Zych Sacré-Coeur, dla Szkoły Rolniczej w Czadzie”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski