Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze cudze dzieci

Redakcja
To był zupełny przypadek. Dorota pojechała z córką do szpitala, bo Agnieszka miała złamaną nogę. Spotkała sąsiadkę, która także przyjechała na konsultację z dzieckiem.

ElŻbieta Borek

-Widziałam, że przez jej dom ciągle przewijają się jakieś maluchy. Zaczęłyśmy rozmowę i__dowiedziałam się, że prowadzi pogotowie rodzinne. Opowiedziała mi, najakich zasadach ono działa. Bardzo mnie zachęcała, bo jej zdaniem nadałabym się naopiekunkę. I_tak się zaczęło... -opowiada Dorota Kozera, która wraz z mężem Pawłem prowadzi jedno z krakowskich pogotowi rodzinnych.
- _Zgłosiliśmy się doMiejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, apotem wośrodku adopcyjnym przyul. Rajskiej przeszliśmy testy, szkolenia ipopół roku otrzymaliśmy świadectwo kwalifikacji. Pięć dni później przywieźliśmy do____domu pierwsze dziecko.

Kandydaci na rodziców zastępczych zobowiązani są do ścisłej i stałej współpracy z sądami opiekuńczymi, Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej, ośrodkami adopcyjno-opiekuńczymi i kuratorami sądowymi. Za swoją pracę otrzymują miesięczne wynagrodzenie.
W szkoleniach brali udział całą trójką. Ich 14-letnia wówczas córka nie uczestniczyła we wszystkich spotkaniach i wykładach, ale brała czynny udział w przygotowaniach rodziny do przyjęcia obcych dzieci. Dorota mówi, że gdyby Agnieszka nie wyraziła zgody, musieliby zrezygnować z planów stworzenia w domu pogotowia rodzinnego.
-Jesteśmy pogotowiem odpółtora roku. Ani razu nie pomyśleliśmy, że to była błędna_decyzja, choć bywało ciężko -mówi Dorota. -Maleńka Madzia, przywiezionadonas zOkna Życia, płakała naokrągło itrzeba ją było nieustannie tulić. Nieprzespane noce, zazdrość pozostałych dzieci, to wszystko odeszło wniepamięć, kiedy Madzia uspokoiła się izaczęła uśmiechać nadźwięk swojego imienia. Zkolei doinnych dzieci bardzo się przywiązaliśmy iztrudem przychodziło nam rozstanie, kiedy trzeba je było przekazać dorodzin adopcyjnych. Jednak świadomość, że pomogliśmy im znaleźć szczęście, wynagradza wszystkie niewygody._

\*

Ludzie, pytani o najważniejsze wartości w życiu, zwykle wymieniają zdrowie, miłość i rodzinę. Rodzina to oparcie, poczucie bezpieczeństwa, cel. A przecież zdarzają się dzieci, które dorastają samotnie w zakładach opiekuńczych, bez miłości rodziców.
Każde społeczeństwo boryka się z problemem dzieci opuszczonych i osamotnionych. Od lat szuka się takich form opieki, które zapewniłyby im optymalne warunki rozwoju. W Polsce model opieki zakładowej, w dużych placówkach, na szczęście wypierany jest przez system opieki rodzinnej. Dzieci, pozbawione miłości rodzicielskiej, umieszczane są w rodzinach, które opiekują się nimi całą dobę. Uczestnicząc w życiu rodziny, uczą się zasad życia i postępowania. Dzięki temu, kiedy dorosną, będą mogły założyć własną. Rodziny zastępcze i pogotowia rodzinne powoli zastępują domy dziecka, które nie potrafią nawet w przybliżeniu stworzyć warunków normalnie funkcjonującej rodziny.
Pogotowie rodzinne to szczególny typ rodziny zastępczej. Trafiają tu przede wszystkim całkiem małe dzieci, wprost ze szpitala, gdzie zostały pozostawione przez matki, albo z rodzin patologicznych. Pogotowie reaguje natychmiast, udziela pomocy wtedy, gdy zaistnieje taka potrzeba. Jeśli interwencja policji kończy się zabraniem dziecka z domu, znajduje ono natychmiastową opiekę i ciepło w rodzinnym pogotowiu.
W pogotowiu dzieci pozostają najwyżej przez piętnaście miesięcy. Czas ten ma służyć stworzeniu warunków pozwalających na powrót do domu rodzinnego. Niestety, nie zawsze jest to możliwe, choć opiekunowie z pogotowia mają obowiązek kontaktować się z biologicznymi rodzicami dziecka. Szuka się więc innych rozwiązań, z których najcenniejszym jest adopcja.
W ciągu półtora roku funkcjonowania pogotowia rodzinnego u państwa Kozerów trzynaścioro dzieci udało się umieścić w rodzinach adopcyjnych. Tylko jeden chłopczyk wrócił do biologicznej matki.
-To był Karol. Przyjechał donas wprost zeszpitala, ale pozostał krótko. Matka napoczątku nie chciała go, ale potygodniu zmieniła zdanie. Przychodziła donas, odwiedzała synka ipopółtora miesiąca sąd wydał zgodę na_zabranie przez nią dziecka -opowiada Dorota Kozera. -Karol wrócił dodomu. To między innymi dla takich przypadków potrzebne jest sześć tygodni zwłoki pomiędzy zrzeczeniem się praw dodziecka adecyzją sądu oadopcji. Czasem -jak wtym wypadku -matka zmienia zdanie. Musi mieć taką szansę. Najlepiej, żeby dziecko wychowywało się wswojej biologicznej rodzinie.
Pozostałe dzieci z pogotowia Doroty i Pawła trafiły do rodzin adopcyjnych. Tak jak Ewelinka, jak Kubuś, który teraz ma nie tylko rodziców, ale też o 11 lat starszą siostrę, także adoptowaną.
-
Poznajemy wszystkich kandydatów narodziców. Jesteśmy obecni podczas spotkań, pierwszych kontaktów. Znamy dziecko imożemy służyć pomocą - mówi Dorota. -Nie zdarzyło się tak, żebyśmy zdyskwalifikowali przyszłych rodziców. Myślę, że ludzie, którzy decydują się naadopcję, są zdeterminowani idobrze przygotowani doroli rodziców. Ze wszystkimi mamy później kontakt. Dzwonią donas, informują odzieciach, amy zchęcią słuchamy, bo jesteśmy ciekawi, jak nasze maleństwa radzą sobie wnowych rodzinach.-Zkolei Jasio trafił donas zinnego pogotowia. Chłopczyk, jak większość naszych dzieci, pozostawiony przez matkę wszpitalu. Chorował, okazało się, że ma rotawirusa, potem żółtaczkę iHIV. Naszczęście to były tylko antyciała matki, które zdaniem lekarzy znikną. Popół roku pobytu unas adoptowała go rodzinalekarska, ato znaczy, że będzie miał znakomitą opiekę. Dużo się wycierpiał, ale teraz ma nagrodę.
Równocześnie z Jasiem w domu Kozerów była trójka dzieci w tym samym wieku: oprócz niego jeszcze Patrycja i Maja.
-Majka tydzień temu trafiła dorodziny adopcyjnej. Była unas cały rok. Dlaczego tak długo? Bo jej biologicznamatka pojawiała się iznikała. Odwiedziła córkę dwa razy wciągu ośmiu miesięcy. Niestety, między kolejnymi rozprawami mijał czas. Sąd ciągle liczył, że matka zdecyduje się wziąć dziecko. Wkońcu chyba naczwartej rozprawie sąd pozbawił ją praw docórki - opowiada Dorota.
W miejsce Majki do domu Kozerów przywieziono dziesięciodniowego chłopczyka. Jest kolejnym dzieckiem matki, która na kilka dni przez rozwiązaniem przyprowadziła i pozostawiła w ośrodku adopcyjnym także swojego rocznego synka.
Patrycja mieszka w pogotowiu od kilku miesięcy. Chodzi i zaczyna mówić, a jej pierwsze słowa to oczywiście "mama" i "tata". Została zabrana z domu po interwencji policyjnej. W tym samym dniu, kiedy policja zabierała maleństwo, starsza o rok siostra Patrycji, już wcześniej umieszczona w placówce opiekuńczej, została adoptowana.
-
Matka nie chce się zdecydować naoddanie dziewczynki. Sąd wyznaczył jej raz wtygodniu spotkania zcórką, ale dochodzi donich nie częściej niż raz wmiesiącu. Sytuacja jest patowa, bo sąd czeka, aż matka się zmieni, adziecko zniewyjaśnioną sytuacją prawną nie może zostać adoptowane._
Matka zrzekła się Frania w szpitalu. Miała 17 lat, prawdopodobnie nie była gotowa do macierzyństwa. Postąpiła najlepiej dla dziecka. Franio niedługo czekał na adopcję. Miał dwa miesiące, kiedy zabrali go do siebie nowi rodzice.
Magda 16 września będzie miała trzy miesiące - oczywiście zgodnie z tym, co ustalił lekarz, bo Madzia jest dzieckiem z Okna Życia.
- _Kiedy Madzia do
nas przyszła, wymagała stałej troski iopieki. Nieustannie płakała ichoć obiecywaliśmy sobie zmężem, że nie będziemy nosić dzieci narękach, Madzi nie dało się położyć w łóżeczku. Spinała się, płakała. Trzeba ją było przytulać, uspokajać. Patrycja iMajka były onią potwornie zazdrosne. Zżalu, że więcej zajmujemy się nowym dzieckiem, obie także płakały. To był najtrudniejszy miesiąc wnaszej praktyce -__mówi Dorota._

\*

Idea rodzin zastępczych nie jest nowa. Już w XVI w. francuski duchowny św. Wincenty a Paulo, zaniepokojony wysoką śmiertelnością niemowląt w ochronkach dla ubogich, zaczął umieszczać osierocone dzieci u kobiet na wsi. Na początku XX w. w wielu krajach Europy wydane zostały akty prawne, regulujące problem dzieci opuszczonych. W Polsce po raz pierwszy problem opieki nad osieroconymi dziećmi poruszała konstytucja z 17 marca 1921r. Art. 103 mówił, że dzieci nieotoczone dostateczną opieką rodziców, zaniedbywane pod względem wychowawczym, mają prawo do opieki i pomocy państwa.
Początki funkcjonowania rodzin zastępczych nie były optymistyczne. Dzieci trafiały zazwyczaj na wieś, gdzie wykorzystywano je do ciężkiej pracy. Dzisiaj sytuacja na szczęście wygląda całkiem inaczej. Dzieci pozbawione własnej rodziny trafiają do rodzin, które zobowiązują się nimi opiekować.
Wciąż jednak trwa dyskusja o rodzinnej formie opieki nad osieroconymi dziećmi. Przeciwnicy posługują się argumentem emocjonalnym: czy może być dobrą matką osoba, która nie przywiązuje się do dziecka?
Specjaliści twierdzą jednak, że to zawód jak inne, a emocje nie mają tu nic do rzeczy. Kandydaci na rodziców zastępczych wykonują pracę polegającą na wychowywaniu nie swoich dzieci, co przecież nie wyklucza miłości. Podobnie jak wychowawcy w żłobkach i przedszkolach, z tą jednak różnicą, że dzieci przebywają u nich dzień i noc oraz uczestniczą w ich życiu rodzinnym.
-Oczywiście człowiek przywiązuje się dodzieci. Niektóre kocha się nadzwyczaj. Tak bardzo przypadła nam wszystkim doserca Majka. Kiedy dziecko jest wdomu odurodzenia, kiedy widzi się pierwsze ząbki, pierwsze kroczki, kiedy zaczynamówić "mama" i"tata", słowem -kiedy jest tak długo znami, to jest zupełnie inaczej, niż kiedy dziecko przebywa unas miesiąc albo dwa. Moja córka traktowała Maję jak siostrę. Mówiła, że jak przyjdą ponią nowi rodzice, to ją schowa doszafy. Naszczęście wiemy, że poszła dodobrej rodziny. Będziemy ją widywać.
Wszystkie osoby i organizacje pozarządowe, które chciałyby prowadzić rodzinne placówki w jakiejkolwiek formie dla osieroconych dzieci, powinny skontaktować się z Działem Pomocy Dzieciom Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie pod numerem telefonu 012 616 53 40.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski