Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze życie jest jak drukarka 3D. Wielowymiarowe

Rozmawia Majka Lisińska-Kozioł
O. Cisowski: Człowiek, zrywając więź z Bogiem, czyni to często w imię wolności, tylko że tak „wyzwolony” z wiary, coraz bardziej osaczany jest przez strach
O. Cisowski: Człowiek, zrywając więź z Bogiem, czyni to często w imię wolności, tylko że tak „wyzwolony” z wiary, coraz bardziej osaczany jest przez strach Fot. Andrzej Banaś
Zacierają się wyraźne kiedyś granice między dobrem a złem. Czasy mamy trochę pokręcone, dlatego człowiek nie ma pewności, czy postępuje właściwie – mówi ojciec Henryk Cisowski, kapucyn, dyrektor Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie.

– Spowiedź jest rozmową?

– Też, ale przede wszystkim jest wyznaniem grzechów i żalem za nie oraz obietnicą poprawy. Tylko że dziś ludzie oczekują czegoś więcej niż tylko numerycznego wyznania grzechów i rozgrzeszenia. Wielu ma wątpliwości dotyczące wiary i życia wedle przykazań.

– Z czego to wynika?

– Zacierają się wyraźne kiedyś granice między dobrem a złem. Czasy mamy trochę pokręcone, dlatego człowiek nie ma pewności, czy postępuje właściwie. Dawniej również nasze relacje społeczne były prostsze. Teraz bywa, że postępujemy wbrew własnemu sumieniu, ale za to zgodnie ze „standardami”.

– To znaczy?

– Żeby nie stracić posady, trzeba udzielić nagany pracownikowi, który postąpił logicznie, ale nie tak, jak wymagają tego „procedury”. Wątpliwości dotyczą płacenia podatków, naginania przepisów drogowych podczas jazdy samochodem, pirackich oprogramowań. Wcześniej ludzie nie widzieli w tym problemu, dzisiaj to się zmienia; coraz częściej chcą się mierzyć z wieloma dylematami, ale sami nie potrafią. U księdza spowiednika szukają pomocy, bo bywa, że jest dla nich jedyną osobą, z którą mogą o tym porozmawiać.

– Są tacy, którzy bronią swoich racji?

– Nazywam ich dyskutantami. Zamiast powiedzieć: „zgrzeszyłem” – próbują przekonać kapłana, że to czy tamto trzeba by w końcu zmienić. A przecież ksiądz nie głosi swoich pomysłów na życie, ale Ewangelię Jezusa Chrystusa. Bywa, że człowiek zamiast wyrazić żal za grzechy, racjonalizuje swoje postępowanie, tłumaczy się.

Tymczasem szczery żal i wola zmiany życia są warunkiem uzyskania rozgrzeszenia. Bywa więc, że gdy ich brak, muszę odmówić odpuszczenia grzechów. To trudne i dla kapłana, i dla osoby, która przyszła do spowiedzi. Ale bywają i osoby, którym nie dyskutowanie, ale „odpukanie” bardziej pasuje. Chcą odejść od konfesjonału najszybciej, jak to możliwe. Ci odprawiają spowiedź jako część świątecznego rytuału, formalny obowiązek – bo tak trzeba… Jest ich na szczęście coraz mniej.

– Co jest najważniejsze w świętach wielkanocnych?

– Nie to, co wielu z nas absolutyzuje, a co z perspektywy wiary jest zupełnie nieistotne: zwracamy wszak uwagę, czy jest posprzątane, ugotowane. Lubimy, jak rodzina zgromadzi się przy stole wielkanocnym, cieszymy się na spotkania i na odpoczynek.

– A to nie ma znaczenia?

– Ma, ale wtórne; w Święto Niepodległości dekorujemy ulice flagami, ale nie o flagi wszak chodzi. Podczas Wielkanocy chodzi o to, by przeżyć ból i współczucie, a potem wielką radość, że Jezus zmartwychwstał. Tak jak doświadczyli tego apostołowie. Najpierw przeżyli szok, bo: „zabrali Pana”; gdy w grobie nie znaleźli ciała swojego Mistrza – byli zaskoczeni i zdezorientowani. Bo to, co się do tej pory zdarzyło, było bolesne, ale w jakiś sposób logiczne – nawet śmierć Jezusa.

Nie pierwszy raz przecież eliminowano przywódcę ruchu religijnego. Jezus zapowiadał co prawda swoim apostołom zmartwychwstanie, ale to była dla nich abstrakcja, coś, czego nie umieli sobie wyobrazić. Dlatego po Jego śmierci przyszli po prostu namaścić ciało i dopełnić obrzędów, tak jak nakazywała tradycja. Kiedy więc zastali pusty grób – oniemieli. Z trudnością docierała do nich prawda: „On zabity, a jednak żyje”.

Podczas posiłku nad jeziorem – to chyba pierwsze śniadanie wielkanocne – widzieli Jezusa, ale bali się zapytać, czy to naprawdę On. Powierzchowność i rutyna uodporniły nas na tego typu emocje i na prawdziwe przeżywanie Zmartwych­wstania Pańskiego. Rozluźniając związki z chrześcijaństwem, kultywujemy chrześcijańskie tradycje, które stają się puste. Śniadanie wielkanocne jest po prostu uroczystym posiłkiem w gronie rodziny. Dzisiaj Wielkanoc dla wielu staje się faktem kulturowym, zmienia się w wiosenne wakacje.

– Bo to jest też czas, kiedy człowiek zwalnia tempo życia.

– Zwalnia, bo nawet jak nie chce – musi. Nie idzie przecież do pracy, a sklepy i galerie hand­lowe są pozamykane. Wokół robi się pusto. Niektórzy ludzie nie potrafią tej pustki, tego spokoju znieść. A jeśli ktoś woli nie stawiać sobie trudnych pytań, bo obawia się odpowiedzi, zostawia myślenie i gdzieś wyrusza – to taka ucieczka do przodu.

– Ucieka przed prawdą?

– Prawda to może zbyt wielkie słowo; powiedzmy, że od niewygodnych, trudnych, choć ważnych pytań. Chyba każdy z nas ma na dnie duszy takie zamknięte, ciemne pokoiki, które omija, bo boi się je otworzyć. Jeden z tych pokoików może nazywać się moje życie, inny wiara, relacje, porażki. Może wolimy nie pytać siebie: co dobrego zrobiliśmy? Co jest najważniejsze?

Przecież gdyby zajrzeć do tego czy tamtego ciemnego pokoiku, pewnie trzeba by było zadzwonić do od lat niewidzianego brata, pogodzić się z córką lub synem. Wtedy też dotarłoby do wielu, że może czas uporządkować trochę swoją relację z Bogiem i znaleźć w końcu konfesjonał w kościele. Tymczasem wielu z nas tak bardzo zagmatwało swoje życie, że wolimy uciekać i nie pamiętać o tym, co ważne.

– Święci ksiądz wszystko, co ludzie przynoszą w koszyczkach?

– To nie sakrament, ale błogosławieństwo. Pochodzę z tzw. Ziem Odzyskanych, a tam swoista fuzja zwyczajów repatriantów za­owocowała brakiem przesady – w koszykach są wędlina, jajka, chleb, chrzan, sól, baranek z chleba, który piekła ciocia, chyba tyle… Ale czekoladę oraz włóczkowego kurczaka też poświęcę. Nie ma to wielkiego znaczenia z punktu widzenia naszej wiary.

Szkoda natomiast, że podczas Wielkanocy koncentrujemy na święconce, a zapominamy o pięknej liturgii, która towarzyszy tym najważniejszym dla chrześcijan świętom; począwszy od Niedzieli Palmowej, poprzez Wielki Czwartek, Piątek, Sobotę, rezurekcję… Zauważam, że wielu z nas przestaje bać się długiej, pięknej liturgii Wielkiego Piątku – gdy w skupieniu adoruje się Krzyż, czy długiej, bogatej w znaki wigilii paschalnej w Wielką Sobotę, która kończy się po północy.

Triduum to wejście w ciemność cierpienia, śmierci – każdy z nas ma przecież jakąś swoją kalwarię, swoją golgotę, swój Ogród Oliwny. Każdy zmaga się ze swoim życiem, pada pod krzyżem, buntuje się – aby w końcu odkryć, że jest jeszcze inny wymiar życia.

– Jaki?

– To jest tak jak z drukarką. Na tej klasycznej można zadrukować płaską kartkę papieru. Ale jest też drukarka 3D – jeszcze jej nie widziałem, ale moje „techniczne” serce już ją lubi, dzięki niej można wydrukować nawet rzeźbę Michała Anioła.

Ta drukarka pokazuje jeszcze jeden wymiar, dotychczas nieosiągalny. Doświadczenie wielkanocne jest trochę jak taka drukarka: odkrywamy kolejny wymiar naszego życia. Odkrywamy to, że ono nie zamyka się tylko na tu i teraz.

Te święta dają nam nadzieję, która pochodzi z zewnątrz, a nie rodzi się w nas. Przypo­mnijmy sobie scenę, kiedy Chrystus przychodzi do wieczernika, mimo że apostołowie ze strachu pozamykali drzwi.– Jestem, nie bójcie się – mówi. Kościół poprzez liturgię chce nam przekazać, że nie musimy siedzieć w tym swoim wieczerniku – życiu pełni obawy i strachu.

– Ale się boimy. Może mamy więcej do stracenia?
– Może, chociaż żyjemy dzisiaj lepiej niż kiedykolwiek. Mamy w zasięgu ręki zdobycze medycyny i techniki. Jesteśmy zasobniejsi, a mimo to drżymy ze strachu. Jedni boją się utraty pracy, inni lękają się cierpienia, choroby. Zaskakujące jest i to, że boją się też ludzie bogaci i zdrowi.

– W jednym z psalmów czytamy: „Ci którzy odstępują od Boga, tam zadrżą, gdzie bać się nie ma czego”.

– Bo widzi Pani, człowiek, zrywając więź z Bogiem, czyni to często w imię wolności, tylko że tak „wyzwolony” z wiary, coraz bardziej osaczany jest przez strach. Wróżbici i inni „ubezpieczyciele” zarabiają masę pieniędzy, bo u nich szukamy pokoju, obietnicy, że będzie dobrze. Tymczasem to święta wielkanocne niosą najbardziej optymistyczne przesłanie: nie muszę się bać. Grób jest pusty, Jezus zmartwychwstał i przygotowuje śniadanie dla swoich uczniów na brzegu jeziora.

– Mówi się, że Jego cierpienie miało sens, było po coś. Jak powiedzieć rodzicom umierającego dziecka, że ich i jego cierpienie ma sens?

– Dopiero z perspektywy finału widzimy, że cierpienie Chrystusa miało sens. Wiemy to teraz, ale w chwili gdy się działo, trudno się było tego sensu doszukać. Bo niby dlaczego cierpienie niewinnego, niesłusznie skazanego Jezusa miałoby być pożyteczne? Tak naprawdę cierpienie zawsze jest tajemnicą i nie zmieni tego tanie pocieszenie – że wszystko będzie dobrze. Zostaje zaufanie, może ślepe, ale zaufanie Bogu – „Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mego…”.

– Piętnem naszych czasów jest to, że chcemy dzisiaj wiedzieć wszystko, zaplanować i sprawdzić. Chcemy mieć pewność.

– Ludzie wypominają Panu Bogu, że świat jest źle urządzony, że starość mu się nie udała, że cierpią niewinni. Nie zrozumiemy, dlaczego tak się dzieje. A tymczasem to, że teraz nie widzimy sensu cierpienia, nie oznacza, że go nie ma. Może go teraz jeszcze nie widzimy. Pamiętam, jak kiedyś zachorowała moja ciocia. Leżała w szpitalu.

Byłem wtedy w Rzymie, ktoś z krewnych zadzwonił do mnie i powiedział, że przy jej łóżku zebrała się cała rodzina; wcześniej skłócona, teraz solidarna wobec nieszczęścia. Może ta choroba była potrzebna, żeby krewni się zebrali i wreszcie zaczęli z sobą rozmawiać.

Nie­­raz zastanawiałem się, jaki byłby świat, gdyby nie było w nim cierpienia. Bylibyśmy kupą egoistów spełniających swoje marzenia albo zazdroszczących innym, że im się to udaje. Czy bylibyśmy wtedy w stanie wykrzesać w sobie współczucie, empatię, życzliwość?

– Albo docenić to, co mamy? Osoby, które ciężko zachorowały, nagle dostrzegają uroki życia, które mogą stracić. Wcześniej ich nie widziały.

– Na świecie dzieje się wiele dobra, które jest owocem przeżytego cierpienia, choćby fundacje podobne do tej, którą powołała aktorka Ewa Błaszczyk, gdy jej dziecku potrzebna była pomoc. Ta fundacja czyni dobro, a powstała z rozpaczy.

Nie powiedziałbym, że należy się cieszyć, gdy cierpimy, ale też cierpienie nie musi być czymś, co postrzegamy jako katastrofę, po której zostają tylko zgliszcza. Ono jest częścią naszego ludzkiego życia. Pan Jezus przez cierpienie i śmierć stał się do nas wszystkich podobny. A przecież to nie była kara za Jego grzechy. Raczej doświadczenie, które może się stać udziałem nas wszystkich.

– W psalmie „Pan jest moim pasterzem” czytamy: „Przechodzę przez ciemną dolinę [Dolinę cienia śmierci], zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną”.

– Bóg nie wyjaśnia nam wszystkiego, nie mówi, że będzie dobrze. Ale gdy wypadnie nam iść przez dolinę cierpienia, On będzie z nami. Nie będziemy sami. Bóg przychodzi też przecież poprzez różnych ludzi, którzy są obok mnie. Zatem i ja mogę dać drugiemu człowiekowi swoją obecność. Choć, rzecz jasna, nie dam mu odpowiedzi na pytanie, dlaczego cierpi. Wierzę, że jest w tym jakiś zamysł. I mogę tylko ufać Bogu.

– Nikt nie wie, jak przyjmie cierpienie, jeśli ono go osaczy.

– To prawda. Ale Bóg człowieka na nie w pewnym sensie przygotowuje. Emily Dickinson w jednym z wierszy porównała Pana Boga do pianisty: „On gmera w twojej Duszy / Jak Muzyk – co trąca dla próby / klawisze…” – zaprawia nas powoli, delikatnie, zanim – jak pisze dalej poetka: „Muzyką spadnie…”, a wtedy kruszy duszę i zmiękcza ją doświadczeniami. Ale na początku jest to gmeranie: powoli akceptujemy nasz wiek, rzeczy, których nigdy nie zrobimy, nie przeżyjemy, gdy rozszerzy się lista chorób… Powoli przyjmując małe uciążliwości, przygotowujemy się na przyjęcie większych strat.

– Na starość można spojrzeć inaczej. Z wiekiem wszak ubywa nam siły, lecz za to przybywa doświadczenia, życiowej mądrości…

– Zgadza się, wystarczy zmienić perspektywę. Pamiętam, jak czekałem kiedyś na znajomych na Rynku we Wrocławiu. Spóźniali się. Byłem zły, wciąż patrzyłem na zegarek. Przechodziło obok małżeństwo z dziec­kiem, które powiedziało zachwycone: „Popatrzcie jakie piękne niebo”. Spojrzałem i zobaczyłem bajkę, odcienie fioletu wprost niezwykłe. W sekundzie zapomniałem o spóźnialskich znajomych. Potrzebny był głos dziecka, aby wyprowadzić mnie poza zaklęty krąg moich własnych emocji. Wielkanoc to takie zaproszenie: popatrz dalej, podnieś głowę! Już nie płaska kartka, ale prawdziwe 3D!

– Jak zatem spędzać święta?

–Dobre pytanie… Pamiętajmy, że to inny czas – święty, ważny. To nie jest po prostu kolejny dzień: to jest TA NOC – jak głosi radosny hymn Liturgii Wielkiej Soboty.

Maszyna nie rozróżnia dni, dla niej jest zawsze tak samo. Człowiek powinien je rozróżniać. Wyłączmy się więc, z tym że dzisiaj termin „wyłączyć się” przyjmuje bardzo konkretne znaczenie – wyłączmy te nasze subtelne sieci, w które się zaplątaliśmy, po to, aby „włączyć”, odkryć te wymiary naszego człowieczeństwa, które po drodze zagubiliśmy.

Może to zabrzmi dziwnie, ale zdolność świętowania ratuje nas jako ludzi… W „Twierdzy” Antoine de Saint-Exupery’ego są takie zdania: „A ob­rzędy są w czasie tym, czym w przestrzeni domostwo. Bo dobrze, jeśli nie mamy wrażenia, że płynący czas pożera nas i roz­miata jak garść piasku, ale że nadaje nam pełnię. Tak i ludzie przechodzą od święta do święta, od jednej rocznicy do drugiej…”.

***

O. Henryk Cisowski z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów stworzył w Krakowie Dzieło Pomocy św. Ojca Pio. To organizacja, która pomaga osobom ubogim, bezdomnym, i rodzinom wielodzietnym będącym w trudnej sytua­cji życiowej.

Zajmuje się m.in.: codziennym wydawaniem posiłków ubogim, prowadzeniem łaźni, pomocą w wykupywaniu leków, regulowaniem rachunków, organizowaniem wy­po­czynku dzieci i młodzieży. Największym przedsięwzięciem o. Henryka jest wybudowanie Centrum Pomocy przy ul. Smoleńsk.

Udziela się tam wszechstronnego systemowego wsparcia m.in. w przezwyciężaniu bezradności, w życiowym usamodzielnianiu się i w aktywizacji zawodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski