Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natura ześle plagi

Liliana Sonik
Sąsiad jest miłym, pracowitym człowiekiem. Właśnie wyciął u siebie cztery ogromne stare lipy. I co ja mam z tym fantem zrobić? Przecież nie cofnę mu szacunku, choć jestem wściekła. Jest mi go też żal i wstyd za niego.

Lipy mu nie wadziły. Rosły z brzegu działki, nie przeszkadzały. Kiedy kwitły, zapach rozchodził się po okolicy, chroniły przed nawałnicami, jak to lipy. Wszyscy pamiętamy Jana Kochanowskiego: „Gościu siądź pod mym liściem a odpocznij sobie…” Ale czy pamiętamy zakończenie? „Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie /Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie“. Co się stało, że po ponad czterech wiekach ta mądrość i wrażliwość zanikły?

Sąsiad - gdy pytałam o przyczynę rzezi - powiedział, żeby się nie martwić, bo w to miejsce posadzi tuje. I całkiem mnie dobił.

Ludzie uważają, że wysokie, stare drzewa niosą same kłopoty. Obawiają się odpowiedzialności karnej, gdy ułamie się konar i kogoś poturbuje lub zniszczy przejeżdżający samochód. To się zdarza niezwykle rzadko, ale zdarzyć się może. Głośno było o wypadku na cmentarzu, za co proboszcza skazano na poważną karę, o niesławie nie wspominając. Po wtóre, drzewa to liście do grabienia i sprzątania, bo już nie wolno ich palić. Po trzecie, panuje strach, że po wycofaniu lex Szyszko nie będą mogli usunąć drzewa, nawet gdyby to było konieczne. Wycinają na wszelki wypadek.

Z wielkimi drzewami w Polsce jest jak z zabytkami: nie dostrzega się ich wartości. Nikt nie tłumaczy, że wartość terenu ze starodrzewem już teraz jest wyższa niż łyse pole. Ta różnica będzie z każdym rokiem się pogłębiać na korzyść zadrzewionego i niekorzyść łysego. Nikt nie mówi o roli drzew w ekosystemie. Ani o tym, że są piękne.

Tuje niczego nie załatwią. Jak kraj długi i szeroki - Polak sadzi tuje. Zatriumfowała estetyka stacji benzynowej. Po upadku komuny stacje benzynowe były zwiastunem cywilizowania przestrzeni publicznej. Efekt zadbania osiągano niewielkim kosztem za pomocą nieszczęsnych iglaczków. I to się spodobało. Do tego stopnia, że teraz polski krajobraz jawi się jak wielki cmentarz poprzecinany wzdłuż i wszerz tujowymi żywopłotami. Brzydkie to. I głęboko nieekologiczne. Tradycyjnie rosnące u nas buki, lipy, jesiony, dęby i graby swą różnorodnością zapobiegały epidemiom zabijającym jeden, sztucznie wrzucony gatunek.

Żeby nie było, że nie ostrzegałam. Pewnego roku, choćby nie wiem ile chemii wypryskać, przyjdzie owad lub grzyb, na który nie będzie sposobu. To właśnie wydarzyło się w tej części Puszczy Białowieskiej, gdzie nie obowiązują rygory parku narodowego. Posadzono tam miliony świerków i zgwałcona monokulturą natura, zesłała plagę kornika. Intuicja i tzw. doświadczenie życiowe podpowiadają coś jeszcze. Otóż kleszcze i jadowite meszki, których do niedawna w Małopolsce w zasadzie się nie spotykało, uwielbiają hasać tam, gdzie nadmiar iglaków. Nie zwróciliście uwagi? A ja tak. Wycinając drzewa liściaste, popełniamy zbiorowe samobójstwo estetyczne, botaniczne i ekologiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski