Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka bez kryzysu

Redakcja
Wszystkiego można się nauczyć, kiedy człowiek wyrwie się z ogłupiającego dworu. Ulubieniec kolorowych gazetek Kazimierz Marcinkiewicz, niegdyś premier, wyraźnie nabrał doświadczenia. Wprawdzie wolałbym, żeby szczyt wiedzy, chęci i zdolności działania przypadał na pełnienie wysokiej funkcji, ale nie ma co grymasić. Na tle politycznego pospolitego ruszenia, pan Kazimierz to dzisiaj mąż stanu.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Całkiem trafnie ocenił perspektywy strefy euro, zamieszanie z Grecją i zagrożenie podobnymi kłopotami innych. Będą zawirowania, szamotanina, skoki kursów walut i huśtawka na giełdach, ale nikt nie upadnie ani nic się nie rozpadnie. Nasz świeżej produkcji bankowiec ma rację. Będzie ciężko, ale dobrze.

Sygnalizowałem to wcześniej, więc teraz przyłączę się ochoczo do ekspremiera. Miło znaleźć się w elitarnym towarzystwie. Ogromna większość ludzi rwących się do kamer i mikrofonów wieści grozę i katastrofę. Ta gadanina jest tak aktywna i tak masowa, że w końcu wmówią nam nieszczęście. Nie dajmy się wrobić w kryzys, bo rzeczywiście się pojawi. Na jego nadejście wpływ mają złe wskaźniki, ale silniej wpływają nastroje i poglądy ludzi. Kiedy patrzą na świat optymistycznie czy choćby realistycznie, to wszystko jako tako idzie. Jak zapanuje ponury pesymizm, nie ma ratunku. Katastrofa jest nieunikniona.

Przekonane o kryzysie miliony przestają kupować. Producenci bankrutują, zwalniają ludzi, supermarkety ledwie dyszą. Banki uginają się pod niespłaconymi kredytami. Wydłużają się kolejki bezrobotnych. Świat szarzeje i biednieje. Wszyscy mówią, że jest straszny kryzys. Im więcej ludzi weń wierzy, tym jest cięższy i dłuższy.

Wiem, że za taką teorię nie dostanę Nagrody Nobla z ekonomii, a prof. Balcerowicz oblałby mnie na egzaminie. W największym jednak skrócie tak to wygląda. Kryzys rozpoczyna spadek nastrojów. Zawartość głów, nie stan kasy. Jeśli w głowach jest w porządku, jakiekolwiek są trudności, można je przebrnąć.

Na razie przeważają głosiciele ekonomicznej zagłady. Trzy główne grupy w tym tłumku wróżbitów to niektórzy naukowcy, analitycy finansowi i dziennikarze. Oni żyją z tego, że jest o nich głośno. Im głośniej, tym żyją lepiej. Nasi celebryci są znani z tego, że są znani, a niektórzy profesorowie kwitnąwtedy, kiedy grzmią i straszą. Żadna ich prognoza się nie sprawdza, żadne wyjaśnienie nie jest spójne, ale nie wychodzą z radia i telewizji. O analitykach nie wspomnę. Oni dowodzą, że szewc nie tylko bez butów chodzi, ale i bez spodni. W telewizji jest to możliwe, tam widać jedynie od pasa w górę.

A dziennikarze ochoczo to raportują. Po pierwsze, bad news dobrze się sprzedaje. Im większa groza, tym więcej widzów, słuchaczy i czytelników. Głęboka troska przy tej okazji wyrażana jest także ubezpieczeniem od kompromitacji. Jeśli czarny scenariusz się nie sprawdzi, zasługa tych, którzy przednim ostrzegali. Tak się kręci ten interes. Zła wiadomość jest dobra z punktu widzenia medialnego biznesu. Ten towar świetnie idzie i bardzo łatwo się go produkuje. Niewiele trzeba wiedzieć, żeby krakać i prognozować nieszczęście. Sława i pieniądze są w zasięgu ręki. Grzech byłoby nie sięgnąć.

Warto o tym pamiętać, kiedy słuchamy czarnych komentarzy. Kryzysu nie ma – i nie będzie, jeśli sobie nie pozwolimy go wmówić.

Będą za to duże korzyści ze wstrząsu, który przeżywamy. Przypadek Grecji, która przez długie lata żyła ponad stan, za pożyczone pieniądze i przy fałszywych wskaźnikach, wstrząsnął Unią Europejską. Szwecja już wprowadziła obostrzenia absurdalnej polityki socjalnej, w której państwo było odpowiedzialne za wszystko. Skończył się raj na koszt innych. Gdzie indziej też tną wydatki, podnoszą granice wieku emerytalnego i likwidują wypłaty zapomóg na każdą okoliczność.

Dobrze, że wybuchła afera w Grecji. Ten kraj oszalał. Znajomy Grek opowiedział mi ze zgrozą, że jego kolega, średniej rangi dyrektor państwowej firmy drogowej, dostał 250.000 euro odprawy przy przejściu na wcześniejszą zresztą, emeryturę. Państwo zatrudnia tam gigantyczną liczbę ludzi, doskonale im płacąc i obdarzając miesięcznymi wakacjami na Boże Narodzenie i dwoma tygodniami na Wielkanoc. Trzynaste i czternaste pensje są żelazną regułą. Mały kraik żył jak mocarstwo, fundując sobie m.in. kosztowną olimpiadę.

Teraz "the music is over” (orkiestra przestała grać). Grecy zapłacą za bezmyślność polityków i własną nieodpowiedzialność. Nie chciałbym tam mieszkać w najbliższych latach, mimo pięknego klimatu. Dobrze, że padło na Greków. Za mały kraj, żeby przewrócić Europę, ale dostatecznie bliski, by ostrzec i nauczyć.

Nie będzie kryzysu, będzie lepiej. Nauczymy się po prostu odpowiedzialności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski