Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka patriotyzmu

Redakcja
Dzieci, którymi opiekowała się Wiola. Fotografia z archiwum Violetty
Dzieci, którymi opiekowała się Wiola. Fotografia z archiwum Violetty
RELACJA - Dzięki temu wyjazdowi zrozumiałam, jak kocham swój kraj - mówi 26-letnia Wioletta z Krakowa, która dwukrotnie podczas wakacji pracowała w Irlandii jako opiekunka do dzieci.

Dzieci, którymi opiekowała się Wiola. Fotografia z archiwum Violetty

Przyjazna Irlandia

Polka po raz pierwszy na Zieloną Wyspę wyjechała w 2005 roku. Była to jej pierwsza zagraniczna podróż. Chciała podszkolić język i przeżyć wakacyjną przygodę. Zarobek nie był priorytetem. Do wyjazdu przygotowywała się od kilku miesięcy. - Początkowo skłaniałam się ku Wielkiej Brytanii, lecz od znajomych słyszałam, że Irlandczycy są bardzo przyjacielscy i otwarci - mówi dziewczyna.
Wiola studiowała na Akademii Pedagogicznej i bardzo lubiła pracę z dziećmi. Studentka wyjechała poprzez biuro au pair Anya z Krakowa. Powadzącą prawie dwudziestoletnią działalność agencję polecił jej znajomy, który kilka lat wcześniej wybrał się właśnie za jej pośrednictwem do Wielkiej Brytanii. Tam przeszła rozmowę kwalifikacyjną w języku angielskim, kurs pierwszej pomocy i opieki nad dziećmi. Za przygotowanie do wyjazdu zapłaciła 800 złotych. - Od marca do maja czekałam aż znajdą mi rodzinę. Niecierpliwiłam się. Te dwa miesiące zdawały mi się wiecznością - stwierdza Wioletta.
Dziewczyna w końcu doczekała się telefonu. Na drugi dzień rozmawiała już z irlandzką rodziną, która chciała powierzyć jej swe dzieci. - Angela, bo tak nazywała się moja pracodawczyni, opowiedziała mi całą historię rodziny. Mieliśmy od tej pory kontakt mailowy i telefoniczny - wspomina.
Wioletta kupiła bilet. Wyruszyła tuż po zdaniu ostatniego egzaminu. Podróż autokarem zniosła wyjątkowo ciężko. Upał, niewygoda, ciasnota, a przede wszystkim brak snu, były dla niej bardzo męczące. W Dublinie czekała na nią Angela.
Macroom, miejscowość, w której znalazła się Polka, położona jest na południu kraju, w odległości dwudziestu kilometrów od Cork. Ojciec rodziny był rolnikiem, matka zaś pracowała w biurze. Najstarsza córka państwa O'Leary miała pięć lat, chłopiec cztery, a najmłodsza dziewczynka roczek. - Były to słodkie dzieciaki. Ich rodzice traktowali mnie jak członka rodziny, zabierali na wycieczki, rodzinne spotkania. Irlandczycy jako naród są bardzo otwarci i przyjacielscy, mają wielkie serca - charakteryzuje.
Dzieci szybko ją zaakceptowały. Ona również przyzwyczaiła się do nowych obowiązków i obyczajów panujących w Irlandii. Początkowo przeszkadzał jej irlandzki akcent, specyficzny w stronach Cork. Wszystko to jednak okazało się barierą, która dało się pokonać bez problemu. Spodobała się jej Zielona Wyspa. Studentka opiekowała się dziećmi podczas nieobecności rodziców. Przygotowywała im posiłki, karmiła najmłodsze dziecko, przewijała je. Pozostałe chwile spędzała na zabawach z maluchami, spacerach, czytaniu im książek, sprzątaniu po szkrabach, a także praniu i prasowaniu ubranek. - W wolnych od pracy chwilach poznawałam nowych znajomych. W miejscowości było wielu Polaków, z którymi udało mi się zaprzyjaźnić - wspomina.
Tak minęły Polce trzy miesiące. Musiała powrócić na studia do Krakowa. Przed rozstaniem rodzina O'Leary zaprosiła ją na wakacje na rok następny. Przyjęła zaproszenie. Czas biegł szybko, jeszcze nie skończyła wspominać poprzedniego wyjazdu, a trzeba już było powtórnie planować podróż. - Tym razem kupiłam bilet na samolot - podkreśla dziewczyna.
Rodzina i dzieci przyjęły opiekunkę równie serdecznie, jak rok wcześniej. Jej kieszonkowe wzrosło do 100 euro, udało się również znaleźć dodatkowe zajęcie. Znalazła pracę w charakterze pomocy domowej. - Robiłam porządki, prasowałam. Płacono mi 10 euro za godzinę - relacjonuje.
Tym razem jednak pobyt na Szmaragdowej Wyspie bardzo Polce się dłużył. Znała już wszystkie zakamarki okolicy, nie miała się czym zachwycać i co zwiedzać. - Irlandczycy zaczęli mnie irydować swą otwartością, niekończącym się uśmiechem na twarzy i optymizmem. Zauważyłam wiele wad w tym narodzie. Ów pobyt w Irlandii nie był dla mnie tak miły jak poprzedni. Zrozumiałam, że wszędzie dobrze, ale w Polsce najlepiej - mówi Wioletta.
Klaudia Kaczor, Jba

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski