Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naukowcy są bezradni wobec tajemnic Całunu Turyńskiego

Grażyna Starzak
Wystawę „Kim jest Człowiek z Całunu?” można oglądać w dolnym kościele sanktuarium w Łagiewnikach
Wystawę „Kim jest Człowiek z Całunu?” można oglądać w dolnym kościele sanktuarium w Łagiewnikach fot. Andrzej Banaś
Kościół. Relikwią zajmowali się m.in. wybitni specjaliści z USA. Korzystali z doskonałej aparatury. Prowadzili badania nad całunem przez ponad 100 godzin. Pobrali z niego ponad 2, 5 tys. próbek. Doszli do wniosku, że rany na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka.

Jan Paweł II nazywał tę relikwię „wstrząsającym dowodem Męki Pańskiej”. Benedykt XVI mówił, że to „ikona Wielkiej Soboty”. Całun Turyński jest jedną z najważniejszych relikwii chrześcijan. Wierzą, że w to lniane płótno owinięto ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża. Oryginalne znajduje się w Turynie, w kaplicy Świętego Całunu w katedrze Jana Chrzciciela. Kopię można zobaczyć w sanktuarium św. Jana Pawła II w Łagiewnikach.

- Tylko pięć państw na świecie ma taką, m.in. Brazylia, Argentyna i Stany Zjednoczone - podkreśla ks. Jan Kabziński, kustosz sanktuarium papieża-Polaka.

Kopia płótna, na którym odbita jest twarz Chrystusa w cierniowej koronie, jest częścią wystawy pt. „Kim jest Człowiek z Całunu?”. Ekspozycję można oglądać w dolnym kościele sanktuarium w Łagiewnikach. Zwiedzając ją zobaczymy cenne płótno naturalnej wielkości.

Możemy także poznać intrygującą historię Całunu Turyńskiego i zaznajomić się z najnowszymi dowodami naukowymi potwierdzającymi autentyczność płótna i jego zgodność z ewangelicznymi zapisami Męki Chrystusa. W tym minimuzeum jest też trójwymiarowa wizualizacja człowieka, którego wizerunek widnieje na płótnie i niezwykła rzeźba Chrystusa dłuta cenionego, włoskiego artysty Luigiego E. Mattei.

Cudowny znak i dowód działalności Zbawiciela

Historia całunu ma swój początek w tradycji żydowskiej. - W czasach Chrystusa, człowieka chowano do grobu owijając go w prześcieradło i kilka innych chust. W zależności od statusu społecznego te chusty były mniej lub bardziej wartościowe. Jak wiemy z Ewangelii, w przypadku Chrystusa to były bardzo wartościowe tkaniny - tłumaczy o. Krzysztof Sroka, franciszkanin i syndonolog. Tak nazywa się liczną na świecie grupę badaczy Całunu Turyńskiego.

Dzieje tej relikwii opisano w dokumentach przechowywanych w Bibliotece Watykańskiej. Zaczynają się od miasta Edessa (obecnie Urfa w Turcji) 560 km na północ od Jerozolimy. Z watykańskich dokumentów wynika, że w latach 13-50 naszej ery panowała tam dynastia króla Abgara.

Monarcha ciężko chorował. Na jego prośbę do Edessy przybył jeden z uczniów Chrystusa. Wchodząc do komnat królewskich trzymał nad czołem całun - tak złożony, że twarz Zbawiciela była dobrze widoczna. Monarcha miał zobaczyć wielką jasność bijącą z płótna i w momencie…wyzdrowieć. Król oraz wyznawcy Chrystusa z Edessy uznali, że to cudowny znak i dowód działalności Zbawiciela. Opiekowali się całunem jak największym skarbem.

W 943 r. całun został sprowadzony do Konstantynopola. W 1204 r., kiedy krzyżowcy -Wenecjanie i Francuzi - przez trzy dni plądrowali Konstantynopol, całun zniknął. Odnalazł się dopiero w 1353 r. we Francji. Jego właścicielem okazał się Gotfryd I de Charny, najznamienitszy wówczas rycerz tego kraju. Gotfryd nigdy nie wyjawił, jakim sposobem całun znalazł się w jego rękach. Pewne jest natomiast, że ufundował w swojej rodzinnej miejscowości Lirey kolegiatę, w której - jak sądzą historycy - chciał wystawić całun na widok publiczny.

Chciał, ale nie zdążył. Cztery miesiące po konsekracji kolegiaty zginął w bitwie pod Poitiers w 1356 r. Pierwsze wystawienia całunu zorganizowała żona Gotfryda. Nie czyniła tego bynajmniej z głębokich pobudek religijnych. Mąż pozostawił ją z dzieckiem bez środków do życia, na jej utrzymaniu pozostawało także sześciu kanoników. Liczyła więc, że pokazy relikwii pozwolą jej podreperować sytuację finansową. Od pierwszego wystawienia płótna, w maju 1356 r., kolegiata bardzo szybko stała się celem licznych i tłumnych pielgrzymek. Czczono w niej, jak mówiono, „Całun Chrystusowy”.

Całun był w rękach rodziny Gotfryda I de Charny aż do 1453 r. kiedy to Małgorzata, wnuczka rycerza, sprzedała go księciu Ludwikowi Sabaudzkiemu. W 1561 r. jeden z jego potomków przeniósł relikwię do nowej stolicy państwa sabaudzkiego, Turynu. Tak zakończyła się wędrówka całunu.

Czy przechowywane w katedrze turyńskiej płótno jest autentyczne? Nie tylko chrześcijanie chcieli mieć pewność, co, do tego. Badania całunu zaczęły się wiele lat temu. Interesowali się nim przedstawiciele wszystkich rodzajów nauk. Używali laserów, izotopów, super nowoczesnych technik. Które z tych badań wydają się być najbardziej wiarygodne? - Wszystkie są bardzo ważne, bo wszystkie wnoszą coś nowego do badań nad Całunem Turyńskim.

Wszystkie mają pomóc zrozumieć nam, kim był człowiek z całunu, lecz tak naprawdę nigdy nie poznamy ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Zawsze pozostanie procent niepewności, że mogło chodzić o innego człowieka, który cierpiał w dokładnie taki sam sposób - mówi prof. Aldo Guerreschi z Uniwersytetu Turyńskiego. Profesor a jednocześnie wybitny fotograf jest upoważniony przez Kapitułę Całunu Turyńskiego do robienia jego kopii. Jedna z nich znajduje się w Krakowie, w Bazylice Ojców Franciszkanów.

„Człowiek z Całunu” miał grupę krwi „B”

Prof. Guerreschi zwraca uwagę, że stosunkowo rzadko mówi się o ściśle medycznych badaniach całunu. - Badacze śladów krwi na tym płótnie dowiedli, że „Człowiek z Całunu” miał grupę krwi „B”, bardzo bogatą w bilirubinę, o wiele bardziej niż wynosi norma. Bilirubina kumuluje się we krwi wtedy, gdy człowiek bardzo cierpi - mówi prof. Guerreschi.

Co ciekawe, pod śladem krwi nie ma odcisku konkretnej części ciała, czyli najpierw pojawiła się krew, a dopiero potem odcisk. W „normalnym” przypadku powinno być odwrotnie. Uczeni, badacze, nie potrafią tego zjawiska wytłumaczyć. - W tym wszystkim jest jedna rzecz, wobec której nauka jest bezradna - to zmartwychwstanie. Ciało, które było owinięte całunem miało „wyrzut” energii, której po ludzku nie da się zidentyfikować - dowodzi prof. Guerreschi.

Całun Turyński jest najdokładniej przebadanym obiektem o historycznym znaczeniu na świecie. Mimo to wciąż nie ma jasnego wytłumaczenia, w jaki sposób na tym płótnie powstał obraz ukrzyżowanego Chrystusa. W 1978r. relikwię badali wybitni specjaliści z USA. Korzystali z doskonałej aparatury. Prowadzili badania nad całunem przez ponad 100 godzin! Pobrali z niego ponad 2, 5 tys. próbek, które można badać do dzisiaj. Jeśli tylko ktoś ma kompetencje i odpowiednią aparaturę.

Doszli do wniosku, że rany na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka. Stwierdzili, że płótno musi pochodzić z Bliskiego Wschodu, na co wskazują między innymi pyłki roślin z tamtego regionu i że człowiek owinięty w całun został ukrzyżowany. W pewnym momencie zawiesili jednak badania nad całunem. Powiedzieli, że wrócą do sprawy, jeżeli zostanie wynaleziona jakakolwiek nowa technika badawcza.

Narzędziem weryfikacji niemożliwego do wyjaśnienia cudu „Człowieka z Całunu” stał się postęp techniki fotograficznej. Pierwszą fotografię tego płótna wykonał w 1898r., włoski adwokat Secondo Pia. I doszło do rewelacyjnego odkrycia. Okazało się, że tajemnicza figura na całunie odbita jest w negatywie, a poprzez procesy fotograficzne ukazuje się, jako pozytyw, tak jak w rzeczywistości. Następne fotografie to potwierdziły. Kolorowe zdjęcia całunu, wykonane w 1969r., pozwalają na dokładne i bardzo szczegółowe analizy. Zajmuje się tym m.in. prof. Guerreschi.

Co nowego wniosły jego badania? - Potwierdziły, że są tam cztery rodzaje śladów: ognia, wody, krwi i ciała. Poza tym, odkryłem dwie z wielu tajemnic całunu. Pierwsza, że pojawiają się tam różne odcienie, w zależności od odległości ciała od płótna. Druga polega na tym, że odcisk ciała jest odwrotnie proporcjonalny do odległości ciała - mówi profesor. Odkrył on też, że „Człowieka z Całunu” lepiej widać z daleka niż z bliska. Optymalny dystans to od 2 do 4 metrów. Z odległości do jednego metra wizerunek niknie. - To również dowód, iż nie jest on namalowany ludzką ręką - zaznacza. - Wizerunek ma zaledwie 40 mikronów grubości, a jednak ma charakter trójwymiarowy. Żaden malarz nie byłby w stanie - w erze przed komputerowej - uzyskać takiego efektu - dodaje profesor.

„Całun jest wyzwaniem dla rozumu”

Do badań turyńskich relikwii wielokrotnie zachęcał Jan Paweł II, nazywając je „wstrząsającym dowodem Męki Pańskiej”. W 1998r. papież Polak powiedział: „Całun jest wyzwaniem dla rozumu. Od każdego człowieka, a zwłaszcza od uczonego wymaga przede wszystkim wysiłku, który pozwoli mu przyjąć z pokorą głębokie przesłanie, przemawiające do jego umysłu i dotykające jego życia”.

Być może nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, kim jest Człowiek z Całunu. - Naukowcy wciąż badają całun, ale nie wydaje mi się, żebyśmy kiedykolwiek otrzymali jednoznaczną odpowiedź. Ojciec bomby atomowej Robert Oppenheimer powiedział u kresu swojego życia, że człowiek może otworzyć sto, tysiąc drzwi, ale znajdzie zawsze jedne drzwi zamknięte i te drzwi są zastrzeżone dla Boga - mówi prof. Guerreschi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski