Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naval, człowiek z GROM-u, który przetrwał piekło dżungli w Belize

Piotr Subik
Naval ma za sobą misje m.in. w Iraku i Afganistanie. Nie był ranny, i chwała Bogu
Naval ma za sobą misje m.in. w Iraku i Afganistanie. Nie był ranny, i chwała Bogu Fot. Facebook Naval Polska – sposób na przetrwanie
– Byłem skautem, który przez trzy tygodnie nie wypuszczał maczety z ręki. W dżungli staje się ona ważniejsza od karabinu. Nie zastrzelisz przeciwnika, bo nie jesteś go w stanie zobaczyć – opowiada Naval, przez 14 lat żołnierz elitarnej jednostki specjalnej

Niewysoki, ale dobrze zbudowany. Widać, że jest za pan brat z siłownią. Krzywy nos to pozostałość z młodości, gdy tłukł się z kolegami. Lubi się fotografować w czarnych okularach. Nosi brodę. A do tego przedstawia się nie z imienia i nazwiska, lecz jako Naval. Anonimowość to przyzwyczajenia z czasów służby w GROM-ie, elitarnej polskiej jednostce specjalnej. Jednostce, o której przez lata nie mówiło się wcale, a potem zaczęło się mówić głośno, choć wciąż nie zdradzając szczegółów prowadzonych przez nią operacji. Tych szczegółów nie zdradza też Naval. Zasada jest prosta: nie mów nic, co mogłoby zaszkodzić życiu i zdrowiu kumpli. No i rodziny.

Dlaczego Naval? – Komuś się kiedyś nawaliło i tak już zostało… – śmieje się. Ale można przypuszczać, że było inaczej. „Naval” po angielsku znaczy „morski”, a on służył w GROM jako operator – nurek bojowy. Zeszło mu na tym czternaście lat.

Najpierw był Racibórz, piękne, ale malutkie miasto na Śląsku. Tam zdobył zawód ślusarza. Od małego dziecka oglądał „Czterech pancernych i psa” oraz „Stawkę większą niż życie”, dlatego wojsko siedziało w nim gdzieś w środku. Kiedy dostał wezwanie z Wojskowej Komendy Uzupełnień, wiedział, że nie chce iść do „normalnej” jednostki. Padło na 1. Pułk Specjalny w Lublińcu. „Zetka”, czyli zasadnicza służba wojskowa, nie dała mu jednak nic.

Głupie pranie mózgu; nie uczono podejmowania decyzji, ale wykonywania rozkazów. Słuchał więc bez przerwy tłumaczeń: strzał to ostateczność, celuje się w nogi, a broń raz do roku potrafi wypalić sama. Plus był tylko taki, że z pułkiem pierwszy raz wyjechał na misję ONZ do Libanu. Sześć miesięcy spędzone na Bliskim Wschodzie pokazało mu, że wojsko może być inne niż w Lublińcu.

Mało brakowało, a wylądowałby w Legii Cudzoziemskiej – jak wielu młodych Polaków. W latach 90. każdy o tym marzył. Na szczęście w wydawanym w Krakowie magazynie „Komandos” znalazł małe ogłoszenie, że GROM szuka ludzi. Publikowano już wówczas pierwsze zdjęcia żołnierzy jednostki – w ciemnych okularach, na lotnisku, przed wylotem na Haiti. Musiał tylko nadrobić zaległości w edukacji i skończyć liceum, bo o sprawność fizyczną się nie martwił.

– Byłem wysportowany: piłka, zapasy. Tu siłownia w piwnicy, tam na trzepaku. Nikt mi nie rozpisywał treningów, jadło się, co było w lodówce, i biegało do upadłego – opowiada Naval.

Nikomu nie zdradził, czym się będzie zajmował – po prostu przeniósł się z Raciborza do Warszawy, bo dostał dobrą pracę. Mówił potem, że była to sprawa między nim a… nim.

Ale wcześniej były Bieszczady – i selekcja, czyli sprawdzian – trudny, w terenie – przydatności do służby w GROM-ie. Człowiek rzucony w las musi nie tylko przetrwać, ale i wykonać zadania, które przed nim postawiono. Efekt: czarne obtłuczone paznokcie, stopy tak spuchnięte, że nie mieszczą się do butów, do tego skaleczenia na całym ciele. Ale warto było – choćby z powodu „piątki” przybitej na mecie przez legendarnego twórcę i dowódcę jednostki gen. Sławomira Petelickiego i jego słów: „Witam w GROM-ie”.

O służbie w elitarnej jednostce mówi jednak mało, tylko hasłami: Irak, Afganistan, dobrze wykonana robota. Ostatnie trzy lata – połowa czasu spędzona na misjach. Nie był ranny, i chwała Bogu. W zespole kumple, za których nadstawiłby głowę, a oni odwdzięczyliby się tym samym. Dziennie na treningach wystrzeliwał tyle amunicji, ile w Lublińcu przez calutki miesiąc. Skoki spadochronowe – ma ich za sobą 90. Zamiast kbk AK, jak na „zetce”, coraz lepsza broń: MP5 9 mm, M4, wreszcie HK415, choć jego ulubioną była FN Minimi 5,56 mm, karabin używany w Afganistanie. Szacunek dla cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. No i mordercze szkolenie w dżungli w Belize, państwie na półwyspie Jukatan w Ameryce Środkowej.

„Marsz po błocie” – tak Naval mówi o treningu w Belize. Na początku za rękę, jak dzieci, prowadzili ich instruktorzy – Indianie, Gurkhowie i specjalnie wyszkoleni żołnierze armii brytyjskiej. Wokoło jedna wielka zielona plama, na nic zdawały się mapy. – Byłem skautem, który przez trzy tygodnie nie wypuszczał maczety z ręki. W dżungli staje się ona ważniejsza od karabinu. Nie zastrzelisz przeciwnika, bo nie jesteś go w stanie zobaczyć – tłumaczy.

Przez trzy tygodnie wpajano im, że dżungla może nakarmić i uleczyć, ale może też zabić. Że najważniejsze to przetrwać noc i uważać na węże, skorpiony i pająki. Choć jeśli cię ukąszą, są pod ręką rośliny, które spowolnią pracę serca i przeżyjesz. Ale są też takie, które mogą cię zabić. Każdy dzień wyglądał podobnie – dojść do celu, wykonać zadanie i jeszcze wrócić do bazy. Zajęcia z tzw. zielonej taktyki prowadzone przez GROM w polskich lasach to przy tym zabawa.

– Widzisz Indianina, za którego nie oddałbyś centa, a dzięki niemu przejrzysz na oczy. I tropiąc człowieka, zobaczysz wyraźną linię, jakby przed tobą jechał traktor – tu gałązka ułamana, tam odwrócony listek, delikatny odcisk stopy. A jeszcze chwilę wcześniej myślałeś, że nic ci się nie uda dostrzec – mówi Naval.

Na pomysł napisania „Przetrwać Belize. Opowieść GROM-owca o morderczym treningu w dżungli” Naval wpadł pod wpływem prozy Sergiusza Piaseckiego. Kiedy nie było laptopów, internetu, na kilkumiesięcznych misjach zaczytywał się w „Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy” i „Zapiskach oficera Armii Czerwonej”. Podczas pobytu w Belize notował wszystko, co się dało – wieczorem, przy latarce. – Potem pomyślałem: „Bajer się klei, coś wystrugam” – mówi Naval.
No i się udało, czytelnik czuje się, jakby szedł z Navalem przez dżunglę i trzymał maczetę w ręce. Przy czym nikt mu nie zarzucił, że zdradził jakąkolwiek tajemnicę GROM-u. To najważniejsze.

Ma czterdziestkę. Odszedł z GROM-u, bo uznał, że jest spełniony. No, może trochę też z powodów zdrowotnych. Nocne drętwienia rąk, bóle odcinka szyjnego kręgosłupa. Zdał sobie z tego sprawę, gdy nagle okazało się, że prowadząc auto, aby spojrzeć w lewo, musi się obrócić cały. GROM to przecież była ciężka, fizyczna praca. Ważył 75 kilo, ale na operację wychodził, ważąc 110–120, tak był obwieszony sprzętem i bronią. Śmieje się nawet, że wstępując do wojska, miał 180 cm wzrostu, a teraz jest znacznie niższy…

Na emeryturze wcale nie spuszcza z tonu, wciąż potrzebuje adrenaliny, jak choćby podczas patroli na ulicach Bagdadu. Prowadzi szkolenia, wykłada na kierunku bezpieczeństwo w Społecznej Akademii Nauk m.in. w Olkuszu, organizuje wyprawy podróżnicze. Właśnie wrócił z trekkingu wokół Annapurny w Himalajach, dziesiątej góry świata. I jakoś sobie radzi z życiem rodzinnym. Zawsze przyświecała mu zasada: nie przynosić pracy do domu (ani na odwrót). Gadał ostatnio z kumplami z GROM-u w siłowni i wyszło na to, że jest jedynym nierozwiedzionym…

***

Jednostka Wojskowa GROM powstała jako tajna grupa specjalna w 1990 roku. Początkowo podlegała MSW, a później przeszła pod skrzydła MON. Dziedziczy tradycje legendarnych cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. Naval nie ukrywa, że dla wszystkich żołnierzy GROM-u są oni wzorem do naśladowania.

– Po wstąpieniu w szeregi jednostki, gdzie generał Sławomir Petelicki podkreślał jej tradycje, cichociemni mocno urośli w moim sercu. Poznałem ich historię, spotykałem się z nimi, mogę więc dzisiaj mówić: „Tak, to są moi idole, to są ludzie, na których się wzorowałem”. W niesamowity sposób tworzyli historię i na pewno nie możemy o nich zapomnieć. Dzięki nim mamy wolną Polskę – mówi Naval.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski