Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet Deyna sobie nie poradził

Jerzy Filipiuk
Polacy w Anglii. Tylko nielicznym graczom z pola udało się pokazać z dobrej strony w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Bartosz Kapustka z Cracovii, który prawdopodobnie trafi do Leicester City, ma szansę stać się kolejnym Polakiem, jaki wystąpi w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej. Przed nim graczom z pola wiodło się w niej różnie, większości - bez większego powodzenia. Lepiej prezentowali się nasi bramkarze. Jako że Kapustka jest zawodnikiem z pola (pomocnikiem), przypomnijmy, jak właśnie oni spisywali się w First Division i (od 1992 roku pod tą nazwą) Premier League. Tym bardziej, że o losach naszych golkiperów w Anglii pisaliśmy już wielokrotnie.

W ekipie „szaleńców”

Pierwsze miejsce pod względem liczby zaliczonych spotkań w najwyższej lidze angielskiej z graczy z pola zajmuje Zbigniew Kruszyński. W latach 1988-1991 i 1993 rozegrał w niej 73 mecze: 71 w Wimbledonie i 2 w Coventry.

To zapomniana postać polskiej piłki. Urodził się w Tczewie, grał w miejscowej Unii, potem w Lechii Gdańsk. W 1978 roku zdobył z kolegami brąz ME Under-18 (w ataku grał z wiślakiem Andrzejem Iwanem). W 1979 roku podczas pobytu w Lechii w Niemczech opuścił hotel i został w tym kraju (wcześniej jego przyszła żona nie wróciła z wycieczki w Bremie, na którą pojechali). PZPN zawiesił go na rok, nie mógł grać. Trenował w Hamburgerze SV, m.in. z Franzem Beckenbauerem i Kevinem Keeganem. W Niemczech spędził 8 lat, grał w I i II lidze. Do Anglii trafił... przypadkiem. Jak opowiadał portalowi kopnijbiegnij.com, trener Wimbledonu Bobby Gould przyjechał do Niemiec obserwować innego piłkarza, ale spodobał mu się Polak.

W Anglii długo nie mógł się przystosować do typowo siłowego futbolu, ale dał sobie radę. Był tam pomocnikiem. Norwich oferował za niego 1,5 mln funtów.

Jego ekipa nazywana była „Crazy gang”. Największym „Szaleńcem” był Vinnie Jones, który grał brutalnie, często był usuwany z boiska, młotem rozwalił drzwi do szatni Liverpoolu. Po zakończeniu kariery zawodniczej występuje w filmach, zwykle w roli twardzieli, nawet bandytów (w „Kodzie dostępu” partnerował Johnowi Travolcie). Inni „szaleńcy” to m.in. John Fashanu (jego brat Justin jako pierwszy profesjonalny piłkarz publicznie wyznał, że jest homoseksualistą, potem popełnił samobójstwo) i Dennis Wise.

„Detzi”, jak nazywano Kruszyńskiego, należał do grupy spokojniejszych piłkarzy. Rozegrał wiele dobrych meczów. Strzelił 4 gole, co ciekawe: po dwa we wrześniu i grudniu (1989 i 1990 roku). Pokonał bramkarzy Charltonu i Sunderlandu u siebie oraz Lutonu i Arsenalu na wyjeździe. Potem występował w innych klubach, ale zdążył zaliczyć 2 mecze w Premier League (w barwach Coventry). Po prawie dekadzie opuścił Anglię. W 2001 roku zaczął prowadzić prywatną szkółkę piłkarską w Ohio.

Pierwszy spoza Wysp

O jeden mecz mniej od Kruszyńskiego na angielskich boiskach rozegrał Robert Warzycha (mieli zresztą tam okazję rywalizować ze sobą). Do Evertonu trafił za sprawą jego byłego zawodnika, a potem trenera Howarda Kendalla. Zachwycił się on występem pomocnika w towarzyskim meczu w Belfaście w lutym 1991 roku Irlandia Północna - Polska (3:1), w którym Warzycha zdobył gola. W następnym miesiącu Polak zadebiutował już w drużynie z Goodison Park.

W ciągu trzech lat strzelił 6 ligowych bramek dla „The Toffees”. Do historii przeszedł zwłaszcza ten ostatni. 18 sierpnia 1992 roku Everton wygrał w wyjazdowym meczu z Manchesterem United 3:0. Warzycha zdobył drugiego gola, skutecznie wykańczając kontrę swej drużyny. Otrzymał podanie za linią środkową boiska, popędził prawym skrzydłem, z łatwością dwukrotnie ograł Gary’ego Pallistera i z około 10 metrów pokonał słynnego bramkarza Petera Schmeichela. Stał się pierwszym piłkarzem spoza Wysp Brytyjskich, który zdobył gola w Premier League; było to w 2. kolejce.

Wcześniej, w 1991 roku, Warzycha zaskakiwał golkiperów Aston Villi (dwukrotnie w jednym meczu), Crystal Palace (w obu meczach było 2:2), Lutonu (1:0) i Arsenalu (2:4).

Liga nie dla mistrza techniki

Ze zmiennym szczęściem występy w Anglii mogli wspominać byli trzej gracze Legii Warszawa.

Jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii Kazimierz Deyna w latach 1978-1980 grał w Manchesterze City. 38 mecze i 12 goli - to byłby niezły dorobek dla większości naszych graczy, ale nie dla „Kaki”. Angielski styl gry, oparty na zasadzie „biegnij i kopnij” zupełnie mu nie odpowiadał. Uważał go za przeżytek. W dodatku miał już 31 lat i musiał często chodzić na treningi biegowe, za którymi on - wyborny technik - nigdy nie przepadał. Trenerzy zarzucali mu, że się obija i na treningach, i w meczach. Często bywał tylko rezerwowym, zdarzyło się, nie grał nawet przez trzy miesiące. W dodatku MC grał słabo, był nawet outsiderem tabeli. Wzywany „na ratunek” Polak zaliczal kilka dobrych występów i znowu tracił miejsce w drużynie.

W pokazaniu swej klasy Deynie przeszkodziły też kwestie pozasportowe. Zamartwiał się, że jego żona Mariola znów ma problemy z ciążą (kilka razy poroniła) i przez jakiś czas musiał mieszkać bez niej (była w Polsce). Smutek topił w alkoholu. W dodatku zaczął grywać w kasynach i trwonić pieniądze. Był sądzony za jazdę po pijanemu, a zdradzana żona myślała o rozstaniu.

W tych samych latach Tadeusz Nowak rozegrał 24 mecze w barwach Boltonu Wanderers. Niesamowicie szybki prawoskrzydłowy, noszący pseudonim „Ferrari”, jedynego gola uzyskał 7 kwietnia 1980 roku w meczu swej drużyny na własnym boisku z Middlesbrough (2:2).

Dariusz Kubicki był drugim Polakiem, który występował w angielskiej ekstraklasie w dwóch klubach i pierwszym, który grał w PL po wywalczeniu awansu. W 1991 roku trafił do Aston Villi, w której rozegrał 23 mecze na najwyższym szczeblu. Kolejny sezon, pierwszy pod nazwą Premier League, spędził jednak na ławce rezerwowych. W następnym wystąpił tylko w dwóch meczach PL i został wypożyczony do Sunderlandu, z którym w 1996 roku wywalczył awans do PL. W barwach „Kotów” w następnym sezonie rozegrał 29 ekstraklasowych spotkań.

Mistrzostwo „Wasyla”

W końcówce ubiegłej dekady w Premier League grali Euzebiusz Smolarek i Grzegorz Rasiak, ale furory w niej nie zrobili.

„Ebi” w 2007 roku został wypożyczony do Boltonu Wanderers z Racingu Santander. W PL rozegrał 12 spotkań, spędzając na boisku tylko 230 minut. Bramki dla „Kłusaków” nie strzelił.

„Rasialdo” w 2005 roku w ostatnim dniu letniego okna transferowego trafił do Tottenhamu. W debiucie w PL, w meczu z Liverpoolem zdobył gola, którego jednak sędzia - niesłusznie - nie uznał. Po 8 meczach Tottenham w styczniu 2006 roku zrezygnował z jego usług. Dwa lata później znalazł się w Boltonie Wanderers, ale w 7 meczach w PL też ani razu nie trafił do siatki i w lecie 2008 roku pożegnał się z tym klubem.

Lepiej od nich, zwłaszcza w pierwszym sezonie w PL (25 meczów), poczynał sobie Marcin Wasilewski, który w 2014 roku awansował z Leicester City do najwyższej klasy rozgrywkowej. 31 stycznia 2015 roku strzelił gola w wyjazdowym meczu z Manchesterem United. W 80 minucie pokonał głową Davida de Geę, ustalając wynik meczu na 3:1 dla MU. Była to pierwsza bramka Polaka w PL od trafienia Warzychy.

W ubiegłym sezonie „Wasyl” rozegrał tylko 4 mecze w PL, ale miał udział w zdobyciu przez Leicester mistrzostwa Anglii.

Epizody i... nieznani rodacy

Niektórzy Polacy zaliczyli epizodyczne występy na angielskich boiskach w najwyższej lidze.

Emmanuel Olisadebe, piłkarz pochodzenia nigeryjskiego, w styczniu 2006 roku trafił do Portsmouth z Panathinaikosu Ateny. Jego pobyt w Anglii był krótki - do maja tegoż roku. W PL zaliczył tylko dwa występy.

Piotr Świerczewski (Birmingham) w styczniu 2003 roku opuścił Olympique Marsylia, w którym miał bardzo mocną pozycję, by posmakować gry w PL. Tymczasem zaliczył tylko 39-minutowy występ przeciwko Chelsea Londyn. Wszedł na boisko, gdy jego drużyna przegrywała 0:2, ostatecznie było 1:3.

Jarosław Fojut (Bolton) 31 stycznia 2006 roku w meczu z Portsmouth biegał po murawie przez... 5 minut (zastąpił Khalilou Fadigę). Miał wtedy 18 lat i 106 dni. Do dziś pozostaje najmłodszym polskim piłkarzem, który zagrał w Premier League.

Po jednym występie w First Division mają na koncie też Franciszek Sobkowiak i Zbigniew Stankowski-Szajna, występujący w Anglii w latach 40. ubiegłego wieku. W porównaniu do nich, a także do Olisadebe, Świerczewskiego i Fojuta, za „giganta” może uchodzić inny gracz z tego okresu Feliks Bojar, który ma na koncie 10 spotkań. O piłkarzach Rotherhamu United (Sobkowiak) oraz Brighton and Hove Albion (Stankowski-Szajna i Bojar) wspomina w swych książkach „Piłkarscy gastarbeiterzy” Witold Łastowiecki. Podaje sezony, a nie lata, dlatego tak też określamy czas gry wspomnianych piłkarzy w zestawieniu.

***

Aż 194 mecze w Premier League w latach 2001-2007 rozegrał pochodzący z Poznania, ale reprezentujący Kanadę (dlatego nie umieszczamy go w zestawieniu) Tomasz Radziński. Najpierw występował w Evertonie (91 spotkań), potem w Fulham (103). Urodził się w 1973 roku. W wieku 15 lat wyemigrował do RFN, a dwa lata później do Kanady. Poza tymi krajami grał również w Belgii i Grecji. Na angielskich boiskach zdobył 35 ligowych bramek i zanotował 3 asysty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski