Zadzwoniła do nas mama ucznia szkoły podstawowej w Grojcu (gm. Oświęcim). Kobieta ma dwoje dzieci, w pierwszej i drugiej klasie.
– Powiedzieli mi w szkole, że mam obowiązek odprowadzać dzieci i odbierać z lekcji dopóki nie skończą dziewięciu lat – twierdziła. – Jeśli tak jest, to muszę jeździć do szkoły cztery razy dziennie, bo zaczynają i kończą lekcje o różnych porach. A jak kiedyś nie dam rady? – pyta zdenerwowana.
Sprawdziliśmy przepisy. Okazuje się, że obowiązek odbierania i odprowadzania dzieci na zajęcia spoczywa na opiekunach pociech, które nie skończyły siedmiu lat. Potem mogą chodzić samodzielnie. W szkole w Grojcu przyznają, że wymagają odprowadzania także starszych dzieci, bo chodzi o bezpieczeństwo.
– Rodzice dzieci, które skończyły siedem lat, a są pewni, że ich pociecha poradzi sobie w drodze do szkoły mogą złożyć oświadczenie, że biorą odpowiedzialność za ucznia i nie muszą go przyprowadzać ani odbierać – mówi Joanna Wysogląd, dyrektor szkoły w Grojcu. Podkreśla, że większość rodziców wozi nawet starsze dzieci.
– W naszej wsi brakuje chodników i przy drodze jest niebezpiecznie, na przykład na ulicy Kasztanowej, Jagiellończyka czy Beskidzkiej – wylicza pani dyrektor. W październiku ub.r. na ulicy Jagiellończyka kierowca o mało nie potrącił wracającego ze szkoły Przemysława Blarowskiego. Uczeń pierwszej klasy szedł wtedy z babcią.
– Chodnik jest tylko do połowy ulicy, a później trzeba iść poboczem, które jest bardzo wąskie – mówi Agnieszka Blarowska, mama Przemka.
– Wtedy koło nich mijały się ciężarówka i inny samochód. Kierowcy nawet nie zwolnili, więc piesi wskoczyli do rowu, żeby uniknąć wypadku – dodaje i tłumaczy, że o sytuacji poinformowali wszystkie możliwe instytucje. W tym Urząd Gminy w Oświęcimiu, który obiecał jeszcze w tym roku wybudować chodnik na całej ulicy.
Inni rodzice także zdecydowali, że będą odbierać swoje dzieci, mimo że dawno skończyły siedem lat.
– Syn ma do szkoły ponad dwa kilometry – mówi Wojciech Rakoczy, tata Klaudiusza z drugiej klasy. – Niekiedy jedzie rowerem sam, ale wolę go zawieźć, niż się zamartwiać czy dotarł szczęśliwie – dodaje.
Tego samego zdania jest Izabella Bębenek. – Kacper zaczyna w pierwszej klasie zajęcia później niż Julka, która codziennie chodzi na godzinę 8 – mówi. – Kursuję do szkoły cztery razy dziennie, bo nie uważam, że dzieci są gotowe do samodzielnego pokonywania tak ruchliwej drogi – tłumaczy.
Problem z brakiem chodników przy wiejskich drogach jest prawie w całym regionie.
– Jak puścić do szkoły drugoklasistę? Jeżeli jeszcze idzie sam, to jest spokojny. Ale jak wraca z kolegami, to po całej drodze się gonią – przyznaje mieszkanka Rzyk (gm. Andrychów), babcia 8-latka. W jej wsi chodnik jest tylko w centrum.
Policja radzi, by każdy rodzic samodzielnie ocenił, czy jego dziecko poradzi sobie samo idąc do szkoły. Czy po drodze są chodniki; czy potrafi bezpiecznie przejść przez przejście dla pieszych; czy idzie poboczem skupione i patrzy na to, co się wokół niego dzieje; czy jest rozkojarzone i bardziej zainteresowane wygłupami z kolegami.
– Dziecko ma prawo do samodzielności, ale nie znaczy to, że rodzice powinni mu na wszystko pozwalać – podkreśla Małgorzata Jurecka, rzecznik oświęcimskiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?