Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet po przeprowadzce na wieś nie potrafi przestać ścigać się z czasem

Ewa Tyrpa
Andrzej Zoll lubi spędzać czas w towarzystwie Remika
Andrzej Zoll lubi spędzać czas w towarzystwie Remika FOT. EWA TYRPA
Sylwetka. Prof. Andrzej Zoll był przekonany, że po przeprowadzce z Krakowa do spokojnych Konar i przejściu na emeryturę będzie miał czas na nadrobienie zaległości w literaturze, kontakt z przyrodą i założenie winnicy. Okazało się jednak, że w dalszym ciągu nie ma na to czasu.

– Lepsze wina są w sklepach i niech je robią fachowcy – tak profesor tłumaczy rezygnację z upragnionej winnicy. Jednak nadal przygotowuje pyszne nalewki, głównie orzechówkę – jak zaznacza z orzechów z własnego ogrodu – mirabe­lówkę oraz ostatni hit: z tarniny.

Są to mocne mikstury, a jego syn Fryderyk śmieje się, że tato wódką rozpuszcza spirytus. Zawartość procentów najbardziej odczuwają zagraniczni goście. O przepisach profesor nie mówi, bo nalewki robi „na oko” i zawsze się udają.

Chwila wytchnienia na obserwację ptaków

Ciągły pośpiech i brak czasu nie pozwalają na dłuższą chwilę wytchnienia. Ale gdy wyjdzie na taras swojego domu, potrafi cieszyć się widokiem drzew, m.in. starej limby i zasłuchuje się w śpiew ptaków, które na jednym z uschniętych drzew urządziły sobie gniazda. – Mamy przed oczami szkołę latania. Z zainteresowaniem obserwujemy, jak młode zaczynają fruwać i nie mamy sumienia usunąć drzewa – mówi profesor.

Jego małżonka nie miała też serca, by pozbyć się bożonarodzeniowej gwiazdy betlejem­skiej, uchodzącej za kwiat jednosezonowy. Przez trzy lata uschnięte gałązki tkwiły w ziemi. – Ale po trzech latach gwiazda rozkwitła pięknymi kwiatami – cieszy się Wiesława Zoll. To na niej głównie spoczywa dbanie o dom. Przyzwyczaiła się, że od lat mąż rzadko w nim bywa. Rozumie to, bo sama kiedyś była zajęta swoją pracą adwokacką. Teraz na emeryturze na wsi wiedzie spokojne życie. – Czasem za spokojne. Mam świadomość, że żona jest tu czasem osamotniona. Ale wciąż korzystam z jej wiedzy jako prawniczego praktyka. Jest pierwszym recenzentem moich prac i jej uwagi są bardzo cenne – podkreśla prof. Zoll.

Już zadomowieni w Konarach

Małżonkowie w wiosce w gminie Mogilany osiedlili się trochę z konieczności. Zapewne do dzisiaj pozostaliby w Krakowie, ale rodzina mająca większość udziałów w kamienicy przy ul. Studenckiej, gdzie mieszkali, zdecydowała się na jej sprzedaż.

– Szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy na nowo osiąść. Po rodzinnej naradzie postanowiliśmy zamieszkać niedaleko syna, który osiedlił się tu z żoną i dwójką dzieci. Kupiliśmy starą willę, wyremontowaliśmy ją i od sześciu lat wygodnie się nam tu mieszka. Zadomowiliśmy się – mówi Andrzej Zoll, który w miarę wolnego czasu współpracuje z lokalną społecznością. Nagrodę Jerzma­nowskich, przyznaną mu w zeszłym roku przez Polską Akademię Umiejętności, przeznaczył na stypendia dla miejscowych uczniów. Stypendystów wyłania Stowarzyszenie Mieszkańców Gminy Mogilany.

Patrioci zasługują na pamięć

Niedawno prof. Zoll spotkał się z mieszkańcami gminy na wieczorze literackim, zorganizowanym przez bibliotekę publiczną. Opowiadał na nim o powstaniu książki „Zollowie. Opowieść rodzinna”.

Autor uważa, że w stosunku do swoich przodków ma duży dług. Byli zacnymi ludźmi i wielkimi patriotami. Zasługują na to, aby pamięć o nich prze­trwała.

Ród Zollów w Polsce osiedlił się na przełomie XVIII i XIX wieku. Przodkowie Andrzeja Zolla walczyli w powstaniu styczniowymi, listopadowymi, a także w powstaniu warszawskim. Dziadek i pradziadek byli rektorami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Andrzej Zoll podkreśla, że to zobowiązuje. Sam poszedł ich śladem i też postanowił zostać prawnikiem.

Jak zaznacza jednym z jego drogowskazów był znany karnista prof. Władysław Wolter. Etat w jego katedrze miał szanse dostać on i jego uczelniany kolega Andrzej Gaberle. – Kupiliśmy butelkę wina i pijąc je, rzuciliśmy monetę. Wypadło na mnie, ale profesor Wolter pomógł Andrzejowi dostać się do innej katedry – prof. Zoll wspomina początki swej pracy na uczelni.

Ale też przyznaje, że w szkole podstawowej nie przykładał się specjalnie do nauki. – Wolny czas, zamiast nad książkami, wolałem spędzać w Łazienkach. Dopiero po przyjeździe do Krakowa na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim poczułem w sobie wolę kształcenia się – opowiada profesor.

Są małżeństwem od pół wieku

Wiesława Czapkiewicz i Andrzej Zoll poznali się na pierwszym roku prawa. Profesor oszczędnie mówi o swoich uczuciach, ale przy wspominaniu początków znajomości z Wiesławą z jego twarzy nie schodzi uśmiech . – Bardzo mi się podobała. Zaczęło się od lektoratu języka niemieckiego. Usiedliśmy koło siebie. Na pier­wsze spotkanie zaprosiłem ją do kawiarni „Ratuszowa” – wspomina prawnik. Na piątym roku para pobrała się i od tego czasu są ze sobą. – Niedawno obchodziliśmy jubileusz 50-lecia – mówią małżonkowie.

Profesor przyznaje, że ostatnio rzadziej żonę obdarowuje kwiatami, natomiast lubi jej kupować biżuterię.

Oboje od lat lubią spędzać wolny czas w domku w Beskidach. Wydawało się, że po zamieszkaniu w Konarach nie będą mieć potrzeby wyjazdu na wieś. Tymczasem nadal tam spędzają weekendy, a ostatnio – święta wielkanocne. Śmieją się, że na wypoczynek jeżdżą ze wsi na wieś.

Remik słucha głównie profesora

Oboje są miłośnikami psów, które od lat towarzyszą im w życiu. Nie sądzili jednak, że ostatni prezent otrzymany od znajomych na Mikołaja będzie tak absorbujący. Siedmiomiesięczny wilczur Remik jest w nieustającym ruchu, biega, szczeka, skacze i wciąż chce się bawić. – Najbardziej słucha męża. Mnie ma za nic, mimo że to ja go karmię i na co dzień się nim zajmuję. Tak mi za to dziękuje – żartobliwie żali się pani Wiesława.

Od urodzenia Remik ma chorobę kości i jak ze zmartwieniem mówi profesor, porusza się kaczym chodem. – Wymaga systematycznego leczenia, wizyt u weterynarza. Przyznam, że na dbanie o swoje zdrowie nie poświęcam tyle czasu i pieniędzy – dodaje Wiesława Zoll.

Jego prawdziwą wadą jest brak wad

Tak mówi o swoim mężu, ale też dodaje, że oboje zajęci pracą zawodową nie mieli czasu na spory, które zresztą nie leżą w ich charakterze. Profesor sam za swoją słabość uważa sympatię do włoskiej kuchni, a więc makaronów w różnej postaci i mięsiwa. Czasem żona mu dogodzi i przygotuje np. lazanię.

Przyznaje się też do wady, która w jego zawodzie sprawia dużą trudność: wolnego czytania.

Czego żałuje profesor Zoll?

Że zbyt mało czasu poświęcał na wychowanie jedynego syna Fryderyka, że nie było go przy nim, gdy najbardziej tego potrzebował.

Wychowaniem i kształceniem Fryderyka, który też jest znanym profesorem nauk prawnych, zajęła się małżonka.

Profesor był zajęty wtedy budowaniem w Polsce demokracji, kierował Trybunałem Konstytucyjnym, piastował funkcję rzecznika praw obywatelskich i przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej. Cieszy się, że w kraju przemiany ustrojowe przebiegły bezkrwawo, że Polacy nie muszą za swój patriotyzm płacić śmiercią, tak jak dzieje się to na Ukrainie.

Pełniąc publiczne funkcje, utwierdził się w przekonaniu jak ważna jest tolerancja i poszanowanie innych. Sam przekonał się o tym w dzieciństwie, w czasie wojny, gdy nieraz musiał bić się z kolegami, dokuczającymi mu z powodu niemieckiego nazwiska.

Profesor Zoll żałuje też, że nie jeździli razem z żoną zwiedzać świat. Wprawdzie on wyjeżdżał za granicę, ale były to podróże służbowe, nie turystyczne.

Dziś uważa też, że zbyt małą wagę przywiązywał do nauki języków obcych. Posługuje się językiem niemieckim, ale w obecnym, otwartym świecie, warto być poliglotą.

Nadal jest ciągle w rozjazdach

Profesor Zoll wciąż nie ma czasu. Teraz zajmują go wykłady prawa w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Rzeszowie, ma też zajęcia na UJ, jest przewodniczącym Komisji ds. Etyki w Nauce przy Polskiej Akademii Nauk i członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.

Bardzo lubi kontakty z młodzieżą, cieszy się z ich sukcesów jako prawników, śledzi ich kariery i jest z nich dumny.

Dużą radość sprawiają mu ich gesty sympatii. Są formą podziękowania za ciekawe wykłady i szacunek, jakim ich darzy. Ostatnio wręczyli mu wielką oprawioną planszę ze swoimi podpisami. Profesor Zoll mówi o tym ze wzruszeniem. Nie ukrywa go także wtedy, kiedy jest nagradzany przez inne gremia. Niedawno „Dziennik Gazeta Prawna” przyznał mu nagrodę Złoty Paragraf.

Obecnie myśli profesora Andrzeja Zolla pochłania rozpoczynająca się 5 maja matura jego wnuka Fryderyka. To imię, które od lat w rodzinie Zollów nadawano pierworodnym synom.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski