Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet w sławnej Krynicy trzeba walczyć o pacjenta

Redakcja
Piotr Pawnik uważa, że dziś kuracjusze traktują leczenie serio FOT. BARBARA ROTTER-STANKIEWICZ
Piotr Pawnik uważa, że dziś kuracjusze traktują leczenie serio FOT. BARBARA ROTTER-STANKIEWICZ
- Dowcipów o pobycie w sanatoriach jest prawie tyle samo, co o blondynkach, a wszystkie mają za cel pokazać, że to okazja do balowania, a nie do leczenia.

Piotr Pawnik uważa, że dziś kuracjusze traktują leczenie serio FOT. BARBARA ROTTER-STANKIEWICZ

Rozmowa z Piotrem Pawnikiem, prezesem Spółki "Sanatorium nad Kryniczanką" o problemach perły uzdrowisk

- Owszem, pokutuje jeszcze taki mit, rodem z PRL-u, kiedy o skierowanie do sanatorium było łatwiej, pobyt nie kosztował pacjenta ani grosza i faktycznie często był okazją do "wypoczynku" z dala od rodziny. Ale i wtedy nie brakowało osób, dla których najważniejsze było leczenie. Dziś to priorytet dla wszystkich - mamy rozeznanie w demografii pacjentów, w profilu ich choroby i wiemy, że naprawdę przyjeżdżają na kurację. To zwykle osoby w wieku ok. 60 lat, głównie ze schorzeniami reumatologicznymi. Jeśli pójdą potańczyć - nie ma w tym nic złego, przecież taniec to świetna gimnastyka. A libacje czy jakieś inne ekscesy są sprawą zupełnie marginalną, choć chętnie rozdmuchiwaną.

- Jaka jest różnica między pacjentami sprzed lat kilkudziesięciu a obecnymi?

- Po pierwsze, właśnie taka, że leczenie traktują serio. Ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę, że w zdrowie, w profilaktykę warto inwestować. Dlatego poza pacjentami skierowanymi do nas przez Narodowy Fundusz Zdrowia, dla których częściowa odpłatność za wyżywienie i zakwaterowanie wynosi kilkaset złotych, przyjeżdżają i tacy, którzy za pobyt i leczenie płacą z własnej kieszeni. Z dwutygodniowych turnusów rehabilitacyjnych niektórzy "recydywiści" korzystali już u nas kilkanaście razy! Koszt takiego pobytu, łącznie z zabiegami, to około 1600 zł, natomiast za trzy tygodnie zapłacić trzeba 2300 zł.

- To spora kwota, na pewno nie każdego na nią stać...

- Ci, którzy spełniają odpowiednie kryteria, czyli mają niskie dochody i grupę inwalidzką, mogą się starać o dofinansowanie z Centrów Pomocy Rodzinie. Refundacja wynosi 900 zł. Mamy sporo pacjentów korzystających z takich turnusów, podczas których czasem realizowane są i inne zadania. Jakiś czas temu gościliśmy podopiecznych ośrodka pomocy z Białej Podlaskiej. Był to pobyt o tyle nietypowy, że na życzenie PCPR połączony z kursem "carvingu", czyli rzeźbienia w warzywach i owocach. Udało się nam znaleźć nauczyciela tej sztuki, uczestnicy dostali certyfikaty, niektórzy dzięki tej umiejętności znaleźli później nawet pracę. Tak więc żeby mieć komplet kuracjuszy, musimy być elastyczni. Od pięciu lat jesteśmy spółką i musimy sami dbać o to, by ludzie przyjeżdżali właśnie tutaj.

- Uzdrowisko ma dobrą opinię. Trudno uwierzyć, że w Krynicy walczyć trzeba o pacjentów.

- Tak, szczególnie w sezonie, od kwietnia do października. Ale ze skierowaniami różnie bywa - zdarzają się np. tak zwane niedojazdy; ktoś dostaje skierowanie i rezygnuje z niego z różnych powodów. Od złożenia wniosku do otrzymania skierowania mija około 2 lat, wiele może się zmienić. Ktoś się rozchoruje, ktoś nie dostanie urlopu, zmieni plany, a zdarza się, że nie doczeka leczenia...Wolne miejsca wystawia się na ogólnopolską giełdę i z reguły są wykorzystywane przez innych czekających w kolejce pacjentów.

- Na co skarżą się kuracjusze? Słyszałam, że niektórzy na "hałas", czyniony przez przepływającą obok Kryniczankę...
- Bywa i tak. Najczęściej narzekają na rzeczy od nas niezależne, głównie pobieranie opłaty klimatycznej. Gościom trudno zaakceptować, że muszą płacić "za powietrze". Niektórzy pytają nawet, czy to jest cena za to, że wdychają świeże, czy kara za to, że wydychają zatrute... Dzienna stawka 3,50 zł - nie jest duża, ale za pobyt nazbiera się już ponad 70 zł, a to dla wielu osób spora kwota. Drugi problem to opłata za korzystanie z telewizorów. Musimy ją pobierać, bo jesteśmy zobowiązani do odprowadzania odpowiednich kwot do związków twórczych - uznaje się, że odtwarzamy programy publicznie. Zdarzają się też zastrzeżenia do menu, ale przy zbiorowym żywieniu trudno dogodzić wszystkim. Ze stawki proponowanej przez NFZ musimy wygospodarować 3, 5, a czasem 6 posiłków dziennie, co zależy od schorzenia i zaleceń dietetycznych.

- A na co skarży się Pan? Co przeszkadza Panu w pracy?

- Ja się nie skarżę, ale faktycznie niektóre odgórne decyzje trudno zrozumieć. Przykład pierwszy z brzegu: przez całe lata sprowadzaliśmy do naszego sanatorium borowinę spod Nowego Targu. To bardzo dobre złoża, byliśmy zadowoleni. Ale w tym roku wyszło zarządzenie, że wolno nam kupować minerały do zabiegów wyłącznie w uzdrowiskach, a Nowy Targ nim nie jest. Musimy więc borowinę przywozić z Poł-czyna-Zdroju, prawie znad morza, co oczywiście powoduje wzrost kosztów. Z solą do kąpieli mieliśmy więcej szczęścia - wprawdzie nie możemy kupować jej w Bochni, ale sprowadzamy ją z Rabki-Zdroju, więc koszt transportu niewiele się zmienił. Z tym samym problemem borykają się dyrektorzy wszystkich sanatoriów, ale nowatorski pomysł jest, jak na razie, nie do obalenia.

- Co ma dziś do zaoferowania "perła uzdrowisk"?

- Wachlarz możliwości jest bardzo szeroki - począwszy od wód mineralnych, poprzez fizykoterapię, hydroterapię, borowiny, aż po gimnastykę. Wszystko zależy od schorzenia - zabiegi, już na miejscu w sanatorium, przepisuje lekarz balneolog, który w trakcie pobytu kontroluje ich działanie. Ale leczeniem, choć bez recepty, są także spacery, odpoczynek. Czas poza zabiegami kuracjusze spędzają według własnych upodobań - wielu wybiera się na wycieczki w okolicę, albo dalej - do Krakowa, Budapesztu, na Słowację. Są imprezy taneczne i...handlowe, bo różne firmy organizują w sanatoriach promocje swoich produktów. Zawsze lojalnie uprzedzam kuracjuszy, że za jakość oferowanych garnków czy ubrań odpowiedzialności nie biorę.To wszystko przyczynia się do poprawy samopoczucia pacjentów. Nabierają sił i energii. Wracają do domów w lepszej formie. A przecież po to właśnie tutaj przyjeżdżają.

- Chodzą słuchy, że już niedługo, bo skoro likwiduje się szpitale i zaniedbuje lecznictwo ratujące życie, to przyjdzie czas i na likwidację sanatoriów...

- Byłby to samobójczy strzał. Pamiętajmy, że mamy pracować coraz dłużej, a do tego potrzebne jest jakie takie zdrowie. A nic go tak nie reperuje, jak właśnie pobyt w sanatorium, gdzie każdy może złapać oddech. Dlatego mam nadzieję, że zakłady pracy z funduszu socjalnego zaczną dopłacać do turnusów rehabilitacyjnych. To w pewnym zakresie już się dzieje - jedna z potężnych firm wybudowała w Krynicy swój dom i właściciel od razu założył, że będą w nim odpoczywać jego pracownicy.

Rozmawiała: Barbara Rotter-stankiewicz

brotter@dziennik.krakow.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski