MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nawrócenie Saidiego Ntibazonkizy

MACIEJ KMITA
W niedzielę Saidi Ntibazonkiza pomógł Cracovii wygrać mecz Fot. Wojciech Matusik
W niedzielę Saidi Ntibazonkiza pomógł Cracovii wygrać mecz Fot. Wojciech Matusik
PIŁKA NOŻNA. Burundyjczyk w niedzielę wrócił na boisko po 377 dniach przerwy. W ciągu roku z gwiazdy stał się dżokerem i w tej roli pomoże Cracovii w awansie do ekstraklasy

W niedzielę Saidi Ntibazonkiza pomógł Cracovii wygrać mecz Fot. Wojciech Matusik

Dziennik Polski

Ntibazonkiza w dobrym stylu wrócił na łono Cracovii.

W meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza (2:1) wszedł do gry w 58 min, zmieniając Bartłomieja Dudzica i zainicjował akcję, po której "Pasy" zdobyły zwycięskiego gola. Kilka jego zagrań kibice nagrodzili brawami. Pracował też w obronie, co wcześniej nie było standardem.

- Taką mieliśmy strategię, że Saidi wejdzie do gry w 60 min, bo miał od lekarza zgodę tylko na półgodziny. To był jego bardzo dobry powrót do zespołu. Bardzo liczę, że w kolejnych meczach będzie wnosił równie wiele - ocenia trener Cracovii Wojciech Stawowy.

- Biorąc pod uwagę przerwę, jaką miał przerwę, po jakiej kontuzji wraca i w jak trudnym momencie meczu wchodził, trzeba ocenić jego występ pozytywnie. Pokazał to, z czego zawsze słynął: szybkość i technikę - mówi Marek Chojnacki, który komentował niedzielny mecz dla stacji Orange Sport.

Kiedy wchodził na boisko, fani zgotowali mu ciepłe przyjęcie, chociaż nie zabrakło pojedynczych gwizdów w wykonaniu najbardziej pamiętliwych kibiców. W końcu rok temu o tej porze po spadku z ekstraklasy zapowiedział opuszczenie Kałuży 1. Od początku przygotowań nie trenował z zespołem, ale klubu ostatecznie nie zmienił. Był bliski przenosin do Lecha Poznań, ale "Kolejorz" odstąpił od transferu ze względu na uraz więzadła krzyżowego tylnego Ntibazonkizy, z którym zmagał się od stycznia, ale wówczas nie godził się na operację, ponieważ nie uniemożliwiało mu to gry, a groziło "jedynie" odniesieniem poważniejszej kontuzji. Nawet po tym jak uraz zaprzepaścił jego przejście do Lecha, z pójściem pod nóż zwlekał ponad miesiąc.

Przychodząc do Cracovii, od razu otrzymał status gwiazdy. Był najdroższym piłkarzem w historii - NEC Nijmegen dostało za niego 700 tys. euro - z pensją godną wtedy największych gwiazd ekstraklasy (ok. 70 tys. zł miesięcznie). Trener Rafał Ulatowski dmuchał na niego i chuchał, pozwalał wracać ze zgrupowania reprezentacji później, niż wskazywałaby na to logika, woził go do fizjoterapeutów, ale Ntibazonkiza za ojcowską wręcz opiekę nie potrafił odwdzięczyć na boisku, a to rozpieszczenie położyło się cieniem na całym jego pobycie w Krakowie.

Kiedy jesienią 2010 roku w meczu z Polonią Bytom zespół prowadził Marcin Sadko, który tymczasowo zastąpił Ulatowskiego, a mający przejąć "Pasy" docelowo Jurij Szatałow oglądał mecz z trybun, Burundyjczyk po raz pierwszy w Cracovii został ściągnięty z boiska przed końcowym gwizdkiem. Zareagował w najgorszy możliwy sposób: prosto z boiska zszedł do szatni, nie podając nawet ręki trenerowi.

- Gwiazdy są na niebie. Jeśli są w Cracovii, to szybko się to zmieni Dostałem pierwszy sygnał, że z Saidim jest tutaj problem - mówił wtedy Szatałow.

Nazywał Ntibazonkizę "dużym dzieckiem, które zostało źle wychowane", ale udało mu się przemówić do rozsądku i wiosną w walce o utrzymanie Burundyjczyk był obok Mateusza Klicha najbardziej wartościowym graczem "Pasów".
W kolejnym sezonie nie był już tak pomocny, a gwiazdorskie przywileje zachował. Ujarzmić go nie potrafili Dariusz Pasieka i Tomasz Kafarski. Sam wybierał sobie treningi, w których chce wziąć udział, a w meczach reprezentacji grał mimo urazów. Zresztą kiedy wylatywał na zgrupowania kadry jedyną osobą, która miała z nim kontakt nie byli trenerzy, a Arkadiusz Radomski.

Zachowanie Ntibazonkizy na boisku i poza nim zaczęło psuć atmosferę w szatni, ale nic w tym zresztą dziwnego, skoro pozwalano mu na więcej niż innym. Doszło do tego, że sam nawet wybierał sobie mecze, w których zagra. Wiosną 2012 roku wystąpił tylko w sześciu meczach. Jego dorobek mógł być bogatszy choćby o jeden występ, ale kiedy przed wyjazdowym spotkaniem z Polonią Warszawa dowiedział się, że może usiąść na ławce, odmówił udziału w meczu. Dopiero teraz z Termaliką po raz pierwszy w Cracovii zaczął mecz na ławce.

W ciągu roku wiele się zmieniło w jego sytuacji: od zarobków (teraz to ok. 30 tys. zł miesięcznie) do statusu w zespole. By wrócić na łono drużyny, musiał zaakceptować zasady, które wprowadził do zespołu trener Stawowy. Wcześniej przez 10 miesięcy nie miał wstępu do szatni. Dziś znów jest pełnoprawnym członkiem drużyny, chociaż koledzy z drużyny nie witali go chlebem i solą.

- Na pewno ma w zespole bliższych i dalszych kumpli, ale to nie ma większego znaczenia - najważniejsze, żeby był przydatnym na boisku. Cieszymy się z jego powrotu, bo każda para nóg się przyda - mówi Krzysztof Nykiel.

- Jak go przyjęliśmy? Normalnie - jak każdego innego zawodnika. Nie musiał być przyjmowany nie wiadomo jak - dodaje Dudzic.

W tym przypadku sprawdza się przysłowie, że czas leczy rany. Kiedy latem odmówił gry w Cracovii, większość zawodników nie dopuszczało do siebie myśli, że wróci do zespołu. Dziś wychodzą z założenia, że w walce o awans przyda się każda para nóg.

- Różnie bywało... Saidi jest bardzo dobrym zawodnikiem, zwłaszcza jak na I ligę i na pewno będzie nam przydatny. Każdy przyda się w walce o awans. Sam na pewno będzie chciał się przypomnieć wszystkim z dobrej strony, bo na rok zniknął - ocenia Dudzic.

- W zeszłym sezonie Saidi chyba nie do końca grał dla drużyny, bo już był myślami przy odejściu i bardziej chciał się chyba wypromować, ale cieszę się, że teraz wrócił, bo to bardzo dobry zawodnik, który może nam pomóc - mówi Mateusz Żytko.

Trzeźwym okiem na sprawę spojrzał jeden z piłkarzy, który przyszedł do Cracovii przed obecnym sezonem, więc siłą rzeczy nie miał z nim wcześniej kontaktu i znał go jedynie z opowieści kolegów z szatni, mówiąc: - To nie był problem z Saidim, tylko problem tamtych trenerów, którzy nie potrafili do niego dotrzeć. Trenerowi Stawowemu się to udało.

Według Marka Chojnackiego powrót Ntibazonkizy może zrekompensować brak Roka Strausa, który wróci do gry najwyżej na dwie ostatnie kolejki.
- Powrót Saidiego to wzmocnienie Cracovii. Straus jesienią był jej najlepszym graczem, ale Saidi może załatać tę dziurę. Tacy zawodnicy, którzy robią różnicę, na takim etapie sezonu są bardzo potrzebni w walce o wysokie cele - podkreśla Chojnacki.

KALENDARIUM

Rok bez Saidiego

30 kwietnia 2012 - ostatni mecz w barwach Cracovii.

14 czerwca 2012 - pierwszy trening Cracovii przed nowym sezonem - bez Ntibazonkizy

25 lipca 2012 - oblane testy medyczne w Lechu Poznań

10 września 2012 - operacja kolana.

22 kwietnia 2013 - powrót do treningów z drużyną.

12 maja 2013 - powrót do gry po 377 dniach przerwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski