Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazwiska nie grają

JEC
Sędziował Mariusz Trofiniec z Kielc. Żółte kartki: Manelski - Rybak, Skórnicki. Widzów 1400.

MKS Sandecja - Stal Stalowa Wola 1-0 (1-0)

   1-0 Ulucki 39 min (karny)
   Sandecja: Bodziony - Krawczyk, Frohlich, Kandyfer, Obiedziński - Ulucki (46 Łukasik), Szczepański, Manelski, Ciastoń - Zachariasz (65 Krupa), Wojtas (83 Gryźlak).
   Stal: Dymanowski - Wieprzęć (76 Radawiec), Lebioda, Ożóg, Skórnicki - Rybak, Nylec (55 Fabiański), Brytan (70 Purzycki), Majkowski (55 Bodziewicz) - Wtorek, Szarowski.
   Był to bardzo ciekawy i emocjonujący mecz. Piłkarze Sandecji zagrali bardzo ambitnie nie bacząc, że do Nowego Sącza przyjechał lider III ligi. Przyniosło to efekt w postaci zasłużonej wygranej. Jednak pierwsza połowa nie wskazywała na taki przebieg meczu. To goście byli stroną przeważającą. Już w 3 minucie Skórnicki ograł obronę Sandecji, podał piłkę do Nylca, który z kilku metrów nie trafił do bramki gospodarzy. Kilka minut później Frohlich posłał piłkę głową obok słupka bramki Dymanowskiego, ale obrońca wybił piłkę z linii bramkowej. W 14 minucie bardzo groźną kontrę przeprowadzili goście. Brytan z lewej strony podał do Szarowskiego, ten do Majkowskiego, który strzelił bardzo mocno, ale Bodziony obronił. Stal przeważała, nie dopuszczała zawodników Sandecji do sytuacji strzeleckich. W 23 minucie słupek po strzale Brytana uratował gospodarzy przed utratą bramki. Sandecja próbowała atakować skrzydłami, ale rajdy Wojtasa, Zachariasza i Uluckiego kończyły się na linii 16 metrów przed bramką Stali. Dopiero w 39 minucie odmieniły się losy meczu. W polu karnym piłkę ręką zagrał Rybak, a sędzia podyktował rzut karny, którego na bramkę zamienił Ulucki.
   Po przerwie oglądaliśmy zupełnie inną Sandecję, która przez 45 minut nękała Stal. Znakomicie zagrał Jerzy Wojtas, z którym nie mogli sobie poradzić obrońcy Stali. W 47 minucie dokładne podanie od Szczepańskiego otrzymał Obiedziński. Wymanewrował obronę gości, strzelił, ale w słupek. Kilka minut później znakomity strzał Łukasika wypiąstkował Dymanowski. Im bliżej było końca meczu, tym gospodarze grali szybciej i efektywniej. Znów jednak o sobie dał znać brak skuteczności. W 72 minucie Manelski przejął piłkę w środku boiska, dośrodkował na pole karne, gdzie był wszędobylski Wojtas. Minął Lebiodę, ale piłkę zmierzającą do bramki musnął końcami palców bramkarz Stali i gola nie było. Tuż przed końcem meczu Ciastoń trafił w słupek. Było to w pełni zasłużone zwycięstwo Sandecji. Po meczu piłkarze otrzymali gromkie brawa. Za to schodzący do szatni bramkarz Stali Dymanowski zachowywał się skandalicznie. Nic nie usprawiedliwa wulgarnych okrzyków czy wręcz prowokowania do bójki ze starszymi panami na krytej trybunie.

Zdaniem trenerów

   Piotr Brzeziński, Stal Stalowa Wola: - Wydawało się, że po meczu z Proszowianką zawodnicy kilka spraw zrozumieli. Tymczasem w Nowym Sączu oddali w drugiej połowie pole rywalowi. Same nazwiska nie grają. Przecież nie przypadkiem spadliśmy z II ligi. Chyba o tym zapomnieli.
   Ireneusz Adamus, Sandecja: - Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Ale powinno paść więcej goli. Wciąż brakuje skuteczności i odrobiny szczęścia. Tak samo było w Kraśniku, a bramka nie padła. Mam nadzieję, że było to spotkanie przełomowe.
Tekst i fot.: (JEC)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski