Wybrał dla siebie zajęcie pozornie syzyfowe, bo pacjentów trafiających pod jego opiekę - przynajmniej na razie - wyleczyć się nie da. Stwardnienie rozsiane, w którego terapii specjalizuje się młody krakowski neurolog dr med. Marcin Wnuk to choroba przewlekła. Towarzyszy choremu przez całe życie. Dr Wnuk stara się o to, aby nie było to życie na wózku inwalidzkim.
- Nie tak dawno dla osób ze stwardnieniem rozsianym nie byliśmy w stanie zrobić nic. Diagnoza w zasadzie oznaczała wyrok. Dzisiaj, dzięki dostępnym lekom, w większości przypadków jesteśmy w stanie skutecznie powstrzymać rozwój choroby - tłumaczy neurolog.
Na Oddziale Klinicznym Neurologii Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie na co dzień pracuje, dr Wnuk zajmuje się diagnostyką i leczeniem całego przekroju schorzeń - zapaleń mózgu, chorób demielinizacyjnych i nerwowo-mięśniowych, udarów mózgu. Najwięcej czasu spędza jednak w poradni dedykowanej właśnie terapii stwardnienia rozsianego. Chociaż zajmuje się nim od niedawna, zdążył już zapracować na opinię fachowca. Pod swoją opieką ma prawie 150 pacjentów z tego rodzaju schorzeniem. W większości osób młodych.
Choroba najczęściej atakuje bowiem między 20. a 40. rokiem życia. - To moment, kiedy moi pacjenci rozwijają się zawodowo, zakładają rodziny, myślą o ich powiększeniu i nagle dowiadują się o tym, że są chorzy. Rolą lekarza jest to, aby pomóc im w zachowaniu dotychczasowej sprawności, umożliwić powrót do pracy czy urodzenie dziecka - mówi.
Naprawa instalacji
Jak tłumaczy, stwardnienie rozsiane powoduje uszkodzenie „osłon”, odpowiadających za prawidłową pracę „kabli”, do których obrazowo porównać można szlaki nerwowe w ludzkim mózgu. W swojej najczęstszej formie przyjmuje postać tzw. rzutów. Raz, dwa razy do roku u chorego pojawiają się charakterystyczne objawy - drętwienia, osłabienia siły mięśniowej kończyn, zaburzenia czucia, widzenia czy równowagi. Ignorowane, powtarzają się i prowadzą do narastania niesprawności.
Zadanie doktora Wnuka to dobranie leczenia w taki sposób, by do zaostrzenia choroby nie dopuścić. - Pierwszym krokiem jest właściwe postawienie diagnozy. Często zgłaszają się do mnie pacjenci z nietypowymi objawami, którzy wcześniej nie znaleźli nigdzie pomocy. W przypadku rozpoznania stwardnienia rozsianego przygotowuję dla nich plan terapii, dobieram leki i kontroluję skuteczność ich działania - wyjaśnia.
U części chorych podstawowe terapie nie spełniają zadania, ale Szpital Uniwersytecki to jeden z dwóch ośrodków w Małopolsce, który prowadzi również leczenie tzw. drugą linią leków. Bardziej agresywną, charakteryzującą się jednak większą skutecznością. Na ten rodzaj pomocy pacjenci mogą liczyć jeszcze tylko w Szpitalu Rydygiera, gdzie oferuje je zespół pod kierunkiem dr. Ryszarda Nowaka.
Młody neurolog podkreśla, że sukces w optymalnym prowadzeniu pacjentów ze stwardnieniem rozsianym tkwi właśnie w pracy zespołowej, również tej wykonywanej przez doświadczone pielęgniarki i rejestratorki. - Współpracuję także blisko z innymi lekarzami zaangażowanymi w opiekę nad pacjentami ze stwardnieniem rozsianym, zwłaszcza z dr Moniką Maroną, posiadającą ogromne wieloletnie doświadczenie, z którą konsultuję trudniejszych chorych. To dla mnie w ogóle wielki zaszczyt móc pracować z tak wieloma znakomitymi neurologami z Kliniki Neurologii, których nie sposób wymienić z imienia i nazwiska - mówi.
Praktyka i teoria
Z pochodzenia dr Wnuk jest kielczaninem. W latach szkolnych był laureatem olimpiady biologicznej, a w 2002 r. otrzymał Nagrodę „Nadzieja Kielc”. Zawodowe życie postanowił jednak związać z Krakowem. Lekarzem został, po prostu - bo chciał leczyć chorych. Inspiracją był dla niego wujek, przez lata pracujący jako anestezjolog. - Z perspektywy czasu myślę, że podświadomie kierowała mną również chęć pomocy mojej mamie, która cierpiała na migrenę - mówi.
Do liceum szedł już z mocnym postanowieniem założenia kitla, dlatego wybrał klasę o profilu biologiczno-chemicznym. Na studiach najpierw zafascynował się chirurgią, potem interną. W neurologii z wzajemnością zakochał się dopiero na ostatniej prostej. - Na IV roku studiów medycznych zwróciłem się po poradę do jednego z moich wykładowców, dr. Tomasza Iskry i to on podpowiedział mi neurologię, która okazała się właściwym wyborem. To bardzo uporządkowana dyscyplina, przeprowadzenie rozmowy z pacjentem lub rodziną uzupełnione o ustrukturyzowane badanie, pozwala w większości sytuacji na zlokalizowanie miejsca uszkodzenia układu nerwowego, co ułatwia postawienie prawidłowej diagnozy - mówi.
Po stażu w Szpitalu Wojskowym, rezydenturę rozpoczął już w Szpitalu Uniwersyteckim pod opieką prof. dr hab. med. Agnieszki Słowik. Do dziś świetnie pamięta pierwszą pacjentkę, za której leczenie samodzielnie odpowiadał.
- Przyjechała w bardzo ciężkim stanie, nieprzytomna, z rozległym udarem, niestety nie udało się jej uratować - wspomina.
Zanim skupił się na leczeniu stwardnienia rozsianego, to właśnie udar mózgu stanowił główny obszar jego zainteresowań - nie tylko praktycznych, ale również teoretycznych. W badania naukowe angażował się od początku swojego związku z medycyną. Jeszcze na rezydenturze uczestniczył w międzynarodowym projekcie „Interstroke”, dotyczącym zidentyfikowania częstości ważnych czynników ryzyka udaru. Wyniki tych badań zostały potem opublikowane w prestiżowym czasopiśmie „The Lancet”. Udarowi mózgu poświęcił również swoją pracę doktorską.
- Byłam pod wielkim wrażeniem, kiedy dr Wnuk zaledwie po kilku tygodniach pracy przyniósł skończony doktorat. Trzeba podkreślić, że zwykle zabiera to wiele miesięcy a nawet lat! Jego praca uzyskała potem znakomite recenzje i była nagrodzona nagrodą Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego im. Prof. Marka Sycha - podkreśla prof. dr hab. med. Agnieszka Słowik, szefowa neurologa.
Pasja do książek i podróży
Prof. Słowik mówi o doktorze Wnuku, że to człowiek z wyjątkową umiejętnością analizy tekstów naukowych. Z fachową literaturą w ręku krakowski specjalista spędza większość wolnego czasu. - Standardy leczenia zmieniają się bardzo szybko. Książka opublikowana dwa lata temu dziś jest już nieaktualna. Ciągle zdarza się, że pacjenci stawiają pytania, które mnie zaskakują. Szperam wtedy w literaturze, żeby nie zostawić ich bez odpowiedzi - mówi.
Szczerą rozmowę z chorym uważa za bardzo istotny element skutecznej terapii. Chociaż czasem wymaga to od niego anielskiej cierpliwości, każdemu swojemu pacjentowi próbuje dokładnie wytłumaczyć, z jakim wrogiem podejmują wspólną walkę. Otwarcie mówi również o swoich wątpliwościach. - Jeśli nie potrafię postawić diagnozy, tłumaczę dlaczego tak jest i co planuję zrobić, żeby to zmienić. Oczywiście zdarzają się pacjenci zdeterminowani, z którymi rozmowa jest wyjątkowo trudna, wtedy pomaga cierpliwość i zrozumienie - wyjaśnia.
Tych, których choroba pokonała, trudno mu wymazać z pamięci. Pogodzić się ze stratą pomaga świadomość, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, a w negocjacjach z Bogiem lekarz czasem stoi po prostu na z góry straconej pozycji. Najlepszą motywacją, by nie składać broni, jest zaś radość z każdej trafnie postawionej diagnozy i skutecznej terapii. - Pamiętam młodego pacjenta, który przyjechał na mój dyżur z nagłymi zaburzeniami zachowania. Byłem wtedy młodym lekarzem, ale udało mi się rozpoznać zapalenie mózgu i dzięki w porę zastosowanemu leczeniu jego stan się poprawił - wspomina.
Nietypowe przypadki zdarza mu się w domu konsultować z żoną - z zawodu również neurologiem. Jak zapewnia, przy kolacji zamiast dyskutować o pacjentach wolą jednak planować wspólne wycieczki, koniecznie samochodowe. Zwiedzili już Lazurowe Wybrzeże i zakochali się w północnych Włoszech. Marzą, żeby kiedyś w Weronie na żywo wysłuchać jednej z oper. Dotychczas jeszcze się nie udało, bo bilety trzeba rezerwować z kilkuletnim wyprzedzeniem.
Za cel kolejnej podróży obrali jednak Stany Zjednoczone, gdzie oboje mogliby odbyć staż naukowy. Doktora Wnuka interesuje oczywiście taki, związany z najnowszymi terapiami stwardnienia rozsianego. Prawdziwe wyzwanie, które przed sobą postawił, stanowi jednak zbadanie mechanizmu jego powstawania. Odpowiedzi na pytania dlaczego pacjenci muszą się zmierzyć z tą chorobą, dotychczas nikt jeszcze nie znalazł.
- Chciałbym przeprowadzić badania skupione wokół aspektów genetycznych choroby oraz przeanalizować czynniki, które decydują o tym, że konkretni pacjenci reagują na takie, a nie inne preparaty. Być może udałoby się to uczynić tematem mojej habilitacji - planuje.
- Najważniejszy jest jednak dla mnie ciągły kontakt z pacjentami. Im więcej trafia ich pod moją opiekę, tym lepszym staję się lekarzem - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?