Tak w telegraficznym skrócie skwitował NFZ apele podhalańskiego środowiska medycznego o przywrócenie w jednym z podhalańskich szpitali oddziału neurochirurgicznego.
Po wypadku 12-letniego zawodnika na małej skoczni w Zakopanem, który musiał trafić na operację do Krakowa, podhalańscy lekarze po raz kolejny podnieśli problem neurochirurgii.
Dowodzili, że gdyby taki oddział był na Podhalu, chłopiec, czy inni pacjenci z urazami głowy, zamiast tracić dwie godziny na transport do Krakowa, mogliby być operowani pod Tatrami.
To zdecydowanie zwiększałoby ich szanse na wyzdrowienie, a w drastycznych przypadkach na przeżycie. Oddział neurochirurgii zresztą kilka lat temu działał na Podhalu.
Teraz NFZ twierdzi, że nie ma konieczności, by taki oddział funkcjonował na Podhalu. - Ocena realizowanych w 2010 roku świadczeń w oddziale neurochirurgii Podhalańskiego Szpitala wykazała, że wszystkie świadczenia wykonane w oddziale neurochirurgii mogły być realizowane w ramach oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej, który jest finansowany przez NFZ.
Przeważającą większość przypadków, które trafiały na neurochirurgię stanowiły zabiegi kręgosłupa, także możliwe do wykonania w ramach ortopedii, a szpital w bardzo małej ilości wykonuje świadczenia zarezerwowane wyłącznie dla oddziałów neurochirurgii, czyli zabiegi wewnątrzczaszkowe - twierdzi Jolanta Pulchna, rzecznik małopolskiego oddziału NFZ.
Dodaje ona, że analiza ta dała jasną odpowiedź, że nie było sensu dalszego finansowania oddziału neurochirurgii w Nowym Targu.
Innego zdania są lekarze pracujący w stolicy Podhala. - Nie ma tygodnia, żeby nie trafił do nas pacjent nadający się na oddział neurochirurgiczny - mówi Aleksander Winiarski, lekarz z Nowego Targu.
Od 2011 roku nie tylko w Nowym Targu, ale i w żadnym innym szpitalu na Podhalu nie ma oddziału neurochirurgicznego.
- A szkoda, bo moim zdaniem gdyby był, mój syn mógłby żyć - mówi Antoni Krzysz-tofiak, ojciec Andrzeja, który w andrzejki 2013 roku został zamordowany na nowotarskim rynku.
- Napastnicy ranili nożem w głowę mojego syna ok. godz. 22, a na stole operacyjnym był dopiero o godz. 2.30 w nocy. Musiał zostać przewieziony do Krakowa, bo u nas nie robią takich operacji. Gdyby był operowany na miejscu, może żyłby dalej - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?