Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niczego nie robię na pół gwizdka

Rozmawiał Łukasz Madej
Paweł Leśniak grał m.in. w Sandecji i Kolejarzu. Wybrał jednak sztukę. Wkrótce ukaże się jego czwarta książka, będą także kolejne wystawy
Paweł Leśniak grał m.in. w Sandecji i Kolejarzu. Wybrał jednak sztukę. Wkrótce ukaże się jego czwarta książka, będą także kolejne wystawy Fot. Jerzy Cebula
Rozmowa. Wychowanek Sandecji Nowy Sącz Paweł Leśniak zakończył przygodę z piłką nożną i teraz skupi się tylko na literaturze i rysunku

– Czym różni się szatnia zawodowych piłkarzy od tej dla piłkarzy-artystów? Słownictwem?

– Ciężko powiedzieć, bo w tej drugiej nie byłem. Jeszcze.

– Właśnie, a to się zmieni.

– Nawet ostatnio z kimś żartowałem, że powołanie do reprezentacji Polski artystów dostałem cztery lata temu, ale przyjadę dopiero teraz. Dwóch czy trzech chłopaków z drużyny jednak znam. Będzie fajna zabawa. Już nie mogę się doczekać.

– To nietypowe, że 26-latek rezygnuje z zawodowego uprawiania futbolu.

– Nie zamierzam niczego wykonywać na pół gwizdka, więc musiałem podjąć jakąś decyzję. Przemyślałem wszystko i postanowiłem, że rezygnuję z piłki. Rysunek i literatura nabrały takiego tempa, że nie mógłbym poświęcić się wszystkim rzeczom na sto procent.

– Tempo nadspodziewanie szybkie?

– Można tak powiedzieć. Mijałoby się z celem, gdybym miał nie skupiać się jak należy na meczach czy treningach, albo przez to, że gram w piłkę, nie nadążać z terminami, które ostatnio się nawarstwiały. Bez sensu byłoby, gdybym miał wychodzić na boisko z myślą, że w szatni może właśnie dzwonić telefon, bo ktoś z wydawnictwa chce się przypomnieć. Przyszedł moment, że musiałem coś wybrać. Piłka z literaturą zaczęły się gryźć, to przecież dalekie od siebie światy, których nie byłem już w stanie pogodzić.

– Wybrał Pan to, w czym jest lepszy?

– Tak. Kiedy zaczynałem pisać, to piłka była najważniejsza, i jakieś cztery lata temu nie brałem w ogóle pod uwagę, że z niej zrezygnuję. No, ale właśnie otworzyło się przede mną kilka nowych drzwi w świecie wydawniczym. Chcę z tych możliwości skorzystać, więc musiałem podjąć taką decyzję. Myślałem nad tym od początku tego roku. To nie było postanowienie podjęte z dnia na dzień.

– Co na to wszystko rodzina? Pytam, bo przecież wysłanie pierwszej książki do wydawnictwa było pomysłem siostry.

– To tylko i wyłącznie moja decyzja. Nie konsultowałem się z nikim. Pod tym względem na pewno kroku nie będę żałował, bo nikt inny mi w nim nie pomagał, nie doradzał.

– Marketingowo pewnie duże znaczenie w rozwoju literackiej kariery miał fakt, że był Pan zawodowym piłkarzem.

– Miało to nawet kluczowe znaczenie. Czytelnika najtrudniej jest zainteresować swoją osobą, a teraz pisarzy jest przecież multum. Do tego ludzie – choćby z tego względu, że nie mają czasu, mało czytają, a jak już sięgają po książkę, to sprawdzonego czy ulubionego autora. Dla mnie w ogóle największym problemem było dotarcie do kogoś, kto po prostu oceniłby moją pracę.

Miałem jednak to szczęście, że grałem zawodowo w piłkę w pierwszej lidze, czyli na całkiem niezłym poziomie. To zwróciło uwagę. O tym, że uprawiam sport, w wydawnictwie dowiedzieli się dopiero, kiedy przeczytali skrzydełko książki. Wtedy zapytali: „To czym ty tak naprawdę się zajmujesz”? Futbol wzbudził zainteresowanie, zaintrygował. Dzięki temu przeskoczyłem trzy albo nawet cztery lata tak zwanej poczty pantoflowej. Fajnie, ludzie złapali i teraz nie mam kłopotu z czytelnikiem.

– Kiedy nowa książka?

– Tak się składa, że kilkanaście dni temu skończyłem ją pisać. Czekam, mam nadzieję, że wyjdzie jeszcze przed wakacjami.

– Podobno zrezygnował Pan z fantastyki.

– Nie, to nieprawda. Akcję co prawda osadziłem w Zakopanem, Nowym Sączu, czy ogólnie Małopolsce, ale też jest fantasy. No, może nowa książka będzie tylko bardziej przyziemna niż „Równowaga”, bo tym razem do piekła nie będziemy schodzić (śmiech).

– W środowisku artystów jest Pan bardziej pisarzem czy rysownikiem?

– Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem. Ale wracając do godzenia tych wszystkich rzeczy, to wcześniej było w porządku, bo choćby rysowałem tak naprawdę tylko dla siebie. Na początku rysunki chowałem do szuflady, a tylko raz na jakiś czas były gdzieś pokazywane. W najbliższym czasie ukaże się jednak nie tylko nowa książka, ale wystaw też będzie więcej.

– Mówi się o Berlinie.

– Miał być w grudniu, takie były plany, ale nie wyrobiliśmy się czasowo. Może w tym roku już jednak się uda.

– Za to na pewno była Warszawa.

– Nie tylko Warszawa, bo także Nowy Sącz, Chicago, Wilno. W Wilnie, przyznam szczerze, było wręcz rewelacyjnie. Można powiedzieć, że zostałem przyjęty niemal kwiatami. Zresztą, nawet dosłownie tak się stało. Byłem w szoku. Czuć, jak tamtejsi Polacy tęsknią za krajem. My, tutaj na miejscu, nie doceniamy tych rzeczy.

– Po słowacku wydać książki Pan nie zamierza?

– Nie wiem, zobaczymy, ale Słowacja chyba nie...

– ... czyli inne języki wchodzą również w grę.

– Coś tam się mówi, ale na razie nie mogę na ten temat się wypowiadać.

– O Słowację zapytałem nie przez przypadek, bo przecież piłkarską jesień spędził Pan właśnie w tamtym kraju. Słowacy w ogóle wiedzieli, czym zajmuje się Pan poza piłką?

– Tylko kilku chłopaków było zorientowanych. Zresztą, w sumie też nie tak od razu, bo dowiedzieli się dopiero z Facebooka, kiedy szukali informacji o mnie. Ja nic nie mówiłem. Nie przyszedłem przecież na pierwszy trening i nie powiedziałem: „Cześć, gram w piłkę, ale jestem też pisarzem”.

– Dziś bardziej cieszy, kiedy na ulicy ludzie rozpoznają Pana jako piłkarza czy jednak artystę?

– Satysfakcja jest, jak ktoś w ogóle człowieka rozpozna. To miłe, zawsze było fajne. A szczerze mówiąc, jeśli z czymś takim w ogóle się spotykałem, to nigdy nie było tak, że ktoś wrzucał mnie do jednego worka. Najprzyjemniejsze było właśnie to, że ludzie kojarzyli mnie jako osobę, która zajmuje się więcej niż jedną rzeczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski