Ostatnia konstrukcja była jeszcze niedokończona, więc cierpliwie poczekałem na budowniczego. Nie straciłem wiele czasu.
Nadleciał owad przypominający smukłą czarno-żółtą osę. Niczym wytrawny garncarz kilkoma ruchami odnóży dokleił kolejną warstewkę, a ja poznałem w nim inwazyjnego owada nazwanego przez entomologów Sceliphronem. Na szczęście doczekał się polskiej nazwy gliniarza. Pewnie od lepienia owych baryłek z mokrego błota. Każdy pojemnik krył mroczną tajemnicę.
Sparaliżowanego jadem pająka, którego powoli zjadała larwa gliniarza. Żywcem, zostawiając na sam koniec najbardziej ważne dla życia ofiary narządy. Doskonały sposób, by larwa od początku do końca miała świeżutkie jedzonko.
Za rok, na przełomie wiosny i lata pojawi się nowe pokolenie zabójczych os. Gliniarz jest nowym nabytkiem w naszej faunie. Zawleczono go z północnych Indii do Europy, gdzie świetnie sobie radzi. Oby tylko nie wybił naszych pająków.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?