Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie było nam żal milicjantów, czuliśmy tylko ból i gniew

Maciej Makowski
Kijów – Kraków. Andrij Sydorenko został ranny podczas walk na Majdanie. Teraz leczy się w szpitalu wojskowym.

– Jesteście bohaterami, słyszymy często od Ukraińców i Polaków z Krakowa. Nie jesteśmy. Jesteśmy zwykłymi facetami, którzy spełniali swój obowiązek. Jeśli nie my, to kto by to za nas zrobił? – mówi Andrij Sydorenko.

Leży w jednej z sal szpitala wojskowego w Krakowie. Podłączony do kroplówki. Wita się lewą ręką. Prawa leży bezwładnie na białym prześcieradle. Lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy kiedykolwiek będzie sprawna. Kula przebiła mu płuco, połamała dwa żebra i zahaczyła o żyłę i nerwy w okolicach barku. Został ranny 18 lutego. Do Krakowa trafił cztery dni później.

Ma 29 lat. Jest byłym żołnierzem, pracował jako instruktor strzelectwa.

***

Na Majdan trafił 26 listopada. Pojechał, żeby wyrazić swoje poparcie dla integracji Ukrainy z Unią Europejską. Radość, pojednanie między ludźmi – tak określa atmosferę tych dni.

Ratownicy medyczni mieli namiot, w którym prowadzili kuchnię i wydawali posiłki dla protestujących. Zarządzał nią Andrij, organizując i dostarczając najpotrzebniejsze produkty. – Gdy 30 listopada doszło do pobicia studentów, zaczęła się inna bajka. Ludzie zbierali się, żeby się bronić – tłumaczy.

Gdy zaczęła się organizować samoobrona Majdanu, Andrij został zastępcą dowódcy sotni. Zdobywał zaopatrzenie dla oddziału: ciepłe ubrania, jedzenie, kamizelki kuloodporne,wreszcie tarcze, hełmy i maski gazowe.

30 listopada postanowili zorganizować pokojowy protest pod Radą Najwyższą. Gdy szli w stronę budynku rady, milicja ustawiła się kordonem w poprzek ulicy, zatrzymując demonstrantów. Doszło do pierwszych bójek i przepychanek. – Jesteśmy narodem cierpliwym, ale kiedy dorosły mężczyzna dostaje w twarz, to nie jest w stanie się powstrzymać, żeby nie oddać. Pokazaliśmy wtedy milicjantom, że nie jesteśmy dzieciakami, które można bezkarnie bić i zaczęliśmy się bronić – mówi Andrij.

***

Każdy kolejny dzień to walka z Berkutem, wszędzie unosił się gaz i dym. Huki strzałów z broni i wybuchy granatów towarzyszyły ludziom zebranym na Majdanie od rana do nocy. – Wstajesz z namiotu i zmieniasz tych, co na barykadzie stali w nocy. Codziennie przed jedenastą milicjanci mieli zmianę, jedli coś, odpoczywali i zaczynali od początku – opowiada. – Cały dzień trwały starcia. Braliśmy dwa pudła z koktajlami Mołotowa i szliśmy. Nałykałem się mnóstwo gazu, miałem całą kamizelkę pociętą gumowymi kulami czy śrutem – dodaje.

Gdy nie było możliwości obrony przy użyciu koktajli, brali do rąk pałki, tarcze i szli do walki wręcz z milicjantami.

***

18 lutego, kiedy Berkut zaczął strzelać ostrą amunicją, Andrij był na barykadzie. Dwa wozy opancerzone chciały rozbić barykadę. Jadąc z dużą szybkością, wbijały się w zapory, kamienie i worki z piaskiem z taką siłą, że ludzie spadali z barykady. Mimo to nie udało im się przebić. – Spaliliśmy oba. Potem, kiedy milicjanci powtórzyli atak, zalaliśmy ich morzem ognia i kamieni. Na pewno wśród nich też było wielu rannych. Ale w tym momencie nie było nam ich żal, nie czuliśmy wstydu, tylko gniew, ból i chęć odwetu – mówi Andrij.

Po chwili kolejny oddział i dwie armatki wodne nadciągnęły od ulicy Instytuckiej. Próbowali spalić również te wozy, jednak bez powodzenia. Berkutowcy obrzucili koktajlami Mołotowa miasteczko namiotowe. – Wśród namiotów stała cerkiew polowa. Było tam wiele krzyży, berkutowcy widzieli je i mimo to ją podpalili. Nie jestem bardzo religijny, ale wierzę i wszystkich nas bardzo to dotknęło i rozwścieczyło – opowiada.

Rzucili się do kontrataku. Podpalili jedną z armatek. Wyciągnęli ze środka kierowcę. Andrij widział, że był bity i nie wie, czy przeżył. Milicjanci zaczęli uciekać. – Nagle poczułem, jakby ktoś uderzył mnie ciężkim narzędziem. Obróciłem się wokół własnej osi, upadłem. Próbowałem wstać, nie mogłem ruszyć ręką. Nogi się pode mną uginały. Koledzy zaczęli krzyczeć: jesteś ranny! Zanieśli mnie do najbliższego budynku, gdzie zajął się mną lekarz. Wtedy dopiero poczułem ból – opowiada.

***

Został przewieziony do szpitala. Potrzebna była natychmiastowa operacja. Wozili go od jednej sali operacyjnej do drugiej. Lekarze zdecydowali się operować go na zwykłej kozetce.

Wspomina, że lekarze byli pod wrażeniem, kiedy ludzie zaczęli przynosić do szpitala opatrunki i niezbędne leki. Dziesiątki wolontariuszek zgłaszały się, by czuwać przy rannych. – Dwa państwa nam pomogły. Polska i Malta. Maltańska Służba Medyczna była z nami od pierwszych dni. Kiedy staliśmy na barykadach, to już nie chodziło o Unię Europejską. Walczyliśmy o wolne państwo. Mówiłem chłopakom, że gdy zwyciężymy, wyciągnijmy wnioski. Czy Unia nam pomogła? Nie. To była Polska i Malta. To nasi przyjaciele.

Andrij obawia się o losy kraju. – Rosja zawsze pcha się tam, gdzie nikt jej nie chce. Czeczenia, Abchazja, południowa Osetia. Byłem tam podczas wojny z Gruzją. To jakbym przyszedł do ciebie do domu i wyrzucił kanapę przez okno, bo mi nie pasowała. Wkurzyłbyś się, dałbyś mi po głowie, wyrzucił za drzwi. I miałbyś rację. A Ukraina jest naszym domem.

UKRAIŃCY W POLSCE

Od początku roku do wczoraj wniosek o nadanie statusu uchodźcy złożyło w Polsce 71 Ukraińców. To półtora razy więcej niż przez cały rok 2013. Dotychczas jednak nikt nie otrzymał w tej sprawie decyzji Urzędu do spraw Cudzoziemców. Jest na to za wcześnie. – Statusy uchodźcy nie są wydawane z automatu. Każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie, mamy na to sześć miesięcy – mówi rzecznik UdsC Ewa Piechota.

Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że w Polsce leczy się 84 Ukraińców, którzy zostali ranni podczas starć z milicją na Majdanie w Kijowie. Ostatnią dużą ich grupę przywieźli w weekend do Warszawy wojskowi lotnicy z Balic. Najwięcej Ukraińców przebywa pod opieką lekarzy w stolicy i we Wrocławiu. (SUB)

Napisz do autora
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie było nam żal milicjantów, czuliśmy tylko ból i gniew - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski