Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą dłużej POMpować

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Do urządzeń, które kiedyś odpowiadały za pracę oczyszczalni ścieków trudno się przedostać z powodu chaszczy
Do urządzeń, które kiedyś odpowiadały za pracę oczyszczalni ścieków trudno się przedostać z powodu chaszczy Fot. Aleksander Gąciarz
Opatkowice. Prezes Wodociągów Proszowickich Waldemar Wołek zapowiada, że tylko do końca miesiąca będzie płacił za wywóz nieczystości z pozakładowego osiedla. Gdzie potem popłyną ścieki ze zrujnowanej oczyszczalni?

- To nie jest i nigdy nie była nasza instalacja. Nie mamy żadnego obowiązku wywożenia tych ścieków. Robimy to tylko ze względów społecznych. Żeby nieczystości nie wypływały na drogę. Nie możemy jednak w nieskończoność do tego dokładać, bo spółki po prostu na to nie stać - przekonuje Waldemar Wołek i pokazuje wydruk, na którym wszystko dokładnie wyliczył.

Wodociągi Proszowickie przejęły odpowiedzialność za wodę oraz ścieki gminne od 1 kwietnia. Do końca sierpnia z opatkowickiego osiedla zostało wywiezionych ponad 1000 metrów sześciennych ścieków. Koszt samego odwozu do oczyszczalni wyniósł 10,8 tys. zł. Koszt oczyszczenia to kolejne 7,2 tys. zł. Tymczasem wpłaty wniesione w tym czasie przez mieszkańców wyniosły 6,4 tys. zł. Nietrudno obliczyć, że firma w ciągu pięciu miesięcy musiała dołożyć do interesu ponad 11,5 tys. zł.

Niedobór wynika stąd, że mieszkańcy osiedla płacą za kanalizację, tymczasem faktycznie mają szambo, którego eksploatacja jest droższa. Nie zawsze tak było. Przez wiele lat w Opatkowicach działał Państwowy Ośrodek Maszynowy. Powstało przy nim osiedle złożone z kilku bloków mieszkalnych. Na jego terenie istniała kanalizacja i oczyszczalnia ścieków, do której trafiały nieczystości. - Dopóki działał POM, działała oczyszczalnia. Wszystko dobrze pracowało. Cztery silniki napędzały urządzenia. Oczyszczone ścieki trafiały potem do rzeki. Były badane przez Sanepid i wszystko było w porządku - słyszymy na miejscu.

Problemy zaczęły się, gdy w latach 90. ubiegłego stulecia zakład upadł. Pozbawiona opieki POM-u oczyszczalnia została zaniedbana, a tymczasem przepisy, dotyczące ochrony środowiska uległy zaostrzeniu. Próby dostosowania obiektu do nowych wymagań spełzły na niczym. Operacja okazała się zbyt kosztowna.

- Zostało tam zamontowane urządzenie do napowietrzania ścieków, ale nic to nie pomogło - mówi Jerzy Wójtowicz z Wydziału Gospodarki Komunalnej UGiM w Proszowicach.

- W pewnym momencie w oczyszczalni ścieków w Szreniawie pojawili się kontrolerzy z inspekcji ochrony środowiska i dostaliśmy karę za to, że obiekt nie spełnia norm. Wtedy zapadła decyzja o zamknięciu oczyszczalni w Szreniawie, ale również tej w Opatkowicach. Gdyby tam pojawiła się kontrola, otrzymalibyśmy kolejną karę - przypomina Andrzej Gorzałczany, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, który administrował gminną siecią wodno -kanalizacyjną przez kilkanaście lat. On jednak również zapewnia, że sieć i oczyszczalnia w Opatkowicach nigdy formalnie nie weszły w skład majątku, którym administrowała firma. - Obsługiwaliśmy ten obiekt na identycznych zasadach jak to się dzieje obecnie, czyli mówiąc wprost nielegalnie - przyznaje.

Odkąd oczyszczalnia w Opatkowicach została zamknięta, działa jak zwykłe szambo. Ścieki dopływają do niej jak dawniej, ale nie są oczyszczane tylko wywożone do Proszowic. ZWiK używał w tym celu własnego wozu asenizacyjnego. Wodociągi Proszowickie takiego się jeszcze nie dorobiły i muszą wynajmować prywatnego usługodawcę, co jeszcze powiększa koszty obsługi obiektu. Ten z kolei jest w opłakanym stanie. Odkryte zbiorniki są zabezpieczone prowizorycznie albo wcale. Wszędzie pełno chwastów i chaszczy. Urządzenia elektryczne zardzewiałe i zniszczone. Napotkane na miejscu osoby obwiniają o ten stan rzeczy ZWiK.

Jego właściciel odpowiada, że faktycznie nigdy nie był właścicielem ani nawet administratorem oczyszczalni.

Zdaniem Waldemara Wołka, aby urealnić koszty wywozu i oczyszczania ścieków w Opatkowic, osoby korzystające z tamtejszego zbiornika powinny płacić ponad 10 zł za kubik ścieków. To prawie dwa razy tyle, co obecnie. - My mamy na umowie, że jesteśmy podłączeni do kanalizacji, bo taka tu kiedyś była. Nie jest naszą winą, że na skutek czyjegoś zaniedbania urządzenia zostały zrujnowane. Dlaczego mamy ponosić koszty tego, że ktoś doprowadził do zamknięcia oczyszczalni i zrobił z niej zwykłe szambo. Niech doprowadzą to wszystko do takiego stanu jak kiedyś, skoro to zniszczyli - przekonuje jeden z mieszkańców, prosząc o zachowanie anonimowości.

Radny z Opatkowic Marek Mazurek przypomina, że skoro mieszkańcy przez 20 lat wnosili opłaty, to częściowo powinny one być przeznaczane na modernizację infrastruktury. - Tymczasem te środki trafiały na inne cele - mówi.

W całej sprawie aż roi się od dodatkowych problemów. Przede wszystkim nikt nie czuje się właścicielem instalacji. Jerzy Wójtowicz zapewnia, że nigdy nie została ona przekazana gminie. Gdy upadł POM jego majątek przeszedł na własność Skarbu Państwa, którym formalnie zawiaduje Starostwo. Jacek Tomasik z zarządu powiatu przypomina z kolei, że wywóz ścieków jest zadaniem własnym gminy, która powinna wystąpić o komunalizację obiektu. - Nie powinno być z tym problemu - mówi. Gmina z kolei odpowiada, że taka postawa to odsuwanie do siebie problemu. - Z naszej strony jest wola rozwiązania tego problemu, ale taka wola musi być u wszystkich zainteresowanych stron - uważa kierownik Wydziału Infrastruktury, Rozwoju i Inwestycji Zbigniew Kotlarz.

Kolejnym kłopotem jest to, że poza kilkudziesięcioma osobami prywatnymi do szamba podłączone są trzy podmioty gospodarcze. Koszty eksploatacji z kolei powiększa fakt, że do zbiornika wpływają prawdopodobnie wody deszczowe. - Gdy tylko popada, szambo zaraz jest pełne - słyszymy.

Nikt nie ma wątpliwości, że najlepszym rozwiązaniem sytuacji byłaby budowa kanalizacji w całych Opatkowicach. Wtedy sporne szambo zostałoby do niej podłączone, a ścieki trafiałyby rurociągiem do oczyszczalni w Proszowicach. Na taki rozwój wypadków szybko się jednak nie zanosi. - Mieszkańcy i inne podmioty, które korzystają z tego szamba muszą się jakoś zorganizować. Powołać wspólnotę, która będzie tym zarządzać: wynajmować przewoźnika i rozliczać się z nim za wywóz nieczystości - uważa Waldemar Wołek. Jeden z rozmówców, których spotkaliśmy na miejscu powiedział nam, że o rozwiązanie sporu będzie trudno. - Kto wie, czy sprawa nie zakończy się w sądzie - przewiduje.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski