Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chciałem być księciem

Redakcja
Fot. Wojciech Matusik
Fot. Wojciech Matusik
Koncepcja, że Kraków jest miastem konserwatywnym, jest koncepcją błędną - mówi prezydent JACEK MAJCHROWSKI w rozmowie z Agnieszką Maj.

Fot. Wojciech Matusik

- Wie Pan o tym, że nazywają pana "król Jacek I"?

- Jeśli już miałbym być królem, to chyba elekcyjnym. A tak poważnie to nigdy nie uważałem, że jestem kimś w rodzaju króla. Moi współpracownicy mogą potwierdzić, że nie rozkazuję, tylko zawsze uzgadniam.

- Rządzi Pan już 10 lat, choć kilka razy mówił Pan, że nie będzie po raz kolejny kandydował. Władza wciąga?

- Nie powiedziałbym, że wciąga. Chodzi raczej o chęć realizacji do końca swoich planów. Ostatnio też nie wiedziałem, czy będę kolejny raz kandydował, ale zostałem zmobilizowany przez pana Stanisława Kracika. Uznałem, że Kraków trzeba ochronić przed jego pomysłami.

- Zawsze pod koniec kadencji dawał Pan do zrozumienia, że jest już zmęczony rządzeniem.

- Proszę wziąć pod uwagę, że od wielu lat pracuję po 12-13 godzin, z sobotami i niedzielami włącznie. Trudno w tej sytuacji nie czuć się zmęczonym.

- Część polityków twierdzi jednak, że to Pana dwór namawiał Pana, ponieważ chciał zachować swoje posady i profity.

- Nie wiem, kogo pani zalicza do dworu, ale pracują tu urzędnicy naprawdę najwyższej klasy z dużym doświadczeniem. Obojętnie, kto po mnie przyjdzie: jeżeli będzie mądry , to ich zostawi na stanowiskach. Oczywiście kilka osób odejdzie wraz ze mną, ale większość zostanie i uważam, że tak powinno być, ponieważ bardzo dobrze wykonują swoje obowiązki.

- Skarżył się Pan na marną pensję: 10 tys. zł brutto to kilkakrotnie mniej niż zarabia Pan, pracując na dwóch uczelniach.

- Po pierwsze, nigdy się nie skarżyłem, po drugie - przesadza Pani, mówiąc "kilkakrotnie". Zarabiam dokładnie 8 tys. zł na rękę. Niewiele więcej niż w sumie zarabiają moje dwie sekretarki. Pracują tyle godzin dziennie co ja, tylko na zmianę, więc w sumie wychodzi na to, że moja pensja jest pensją sekretarską plus soboty i niedziele. Proszę też wziąć pod uwagę, że dokładnie taką samą pensję ma burmistrz dwudziestotysięcznego miasta, a urząd starosty - jak wszyscy prezydenci miast na prawach powiatu - sprawuję bez zapłaty.

- Żałuje Pan decyzji o budowie w Krakowie dwóch stadionów?

- To nie jest moja decyzja, tylko radnych. Niemniej jednak bardzo jej żałuję. Gdyby było tak, jak chciałem, to mielibyśmy jeden stadion i więcej pieniędzy na inne inwestycje. Na jeden stadion mogliśmy wydać 315 mln zł - taką mieliśmy wtedy ofertę. To o 200 mln mniej niż kosztował stadion Wisły, nie trzeba byłoby wydawać wtedy także 150 mln na Cracovię, nie mówiąc o tym, że niepotrzebna byłaby także hala w Czyżynach, ponieważ na stadionie mogłyby odbywać się koncerty. Mielibyśmy w kasie 700 mln zł więcej.

- Pana żona mówiła, że przez te wszystkie lata najbardziej był Pan zdenerwowany, kiedy okazało się, że w Krakowie nie będzie Euro. To był najbardziej trudny moment w ciągu 10 lat?

- Dołożyliśmy wszelkich starań, aby Euro odbywało się w Krakowie. W rankingach ogłaszanych przez UEFA byliśmy na pierwszym miejscu jako najlepiej przygotowane miasto z całej dwunastki. A potem nagle okazało, że nie zostaliśmy wybrani. Dlaczego? Tego do tej pory nie rozumiem.
- Przez te wszystkie lata nigdy nie miał Pan większości w radzie miasta. A jednak zawsze udawało się Panu sprytnie ograć radnych. Może z wyjątkiem stadionów...

- Nikogo nigdy nie ograłem!

- Jaką Pan miał metodę, aby zmusić radnych, żeby zagłosowali po Pana myśli?

- Wiele razy radni w końcu przekonywali się do moich pomysłów. Musiałem ich do tego namawiać, tłumaczyć, dlaczego trzeba tak zrobić. Miałem bardzo trudną sytuację, kiedy chciałem budować centrum Com Com Zone, czyli ośrodek sportowy dla młodzieży w Nowej Hucie. Na ten cel w budżecie zostało zarezerwowane 10 mln zł, a radni swoimi poprawkami zmniejszyli tę kwotę do 50 tys. zł. Centrum jednak stoi.

- Jak Pan to wymusił na radnych?

- Prezydent nie może niczego wymusić na radnych. To był zawsze kompromis.

- Czyli dawał Pan pieniądze na lokalne sprawy, na przykład na remonty dróg w dzielnicach, z których zostali wybrani, aby osiągnąć ważniejsze cele?

- Nie powiedziałbym, że lokalne sprawy są mniej ważne niż duże inwestycje. W mieście wszystko trzeba realizować i właśnie po to są rozmowy, by ustalić, na co możemy sobie pozwolić i w jakiej kolejności. Przyznaję jednak, że boję się okręgów jednomandatowych. Bo to oznacza, że każdy radny z okręgu jednomandatowego będzie walczył o swój okręg, oprócz tego dzielnice też będą dopominały się o swoje inwestycje. Dodajmy do tego jeszcze sołtysów... Radni skoncentrowaliby się wtedy na bardzo lokalnych sprawach zamiast na tym, aby działać na rzecz całego miasta.

- Teraz po raz pierwszy ma Pan większość w radzie miasta. Kłopoty się skończyły?

- Na razie wszystko jest tak jak w umowie zawartej między mną a radnymi Platformy Obywatelskiej. Umówiliśmy się, że konsultujemy wszystkie rzeczy wcześniej. Do tej pory idzie bardzo dobrze.

- Radni PiS twierdzą, że oprócz oficjalnego porozumienia prezydenta z PO jest jeszcze tajny aneks poświęcony sprawom personalnym.

- Nie ma żadnego tajnego aneksu. Doszliśmy do wniosku, że zależy nam na merytorycznych sprawach. Dlatego w treści porozumienia wymienione są inwestycje, które chcemy wspólnie realizować.

- Nie będzie żadnych zmian na stanowiskach? Bogusław Kośmider, szef PO w Krakowie, mówił, że radni będą się przyglądać pracy poszczególnych wydziałów.

- Radni przyglądają się wydziałom w magistracie, przy czym chodzi nie tylko o sprawy personalne, ale o wyjaśnienie pewnych nieporozumień i zarzutów. Do tej pory zarzucali nam np., że źle działa Krakowskie Biuro Festiwalowe. Radni powołali zespół, który miał prześwietlić tę instytucję, i okazało się, że wszystko jest w porządku.

- Krakowskie Biuro Festiwalowe nie jest lubianą przez radnych instytucją. Zajdą w nim teraz zmiany wymuszone przez PO?

- KBF koncentruje się na wielkich imprezach i zapraszaniu gwiazd światowego formatu. I to jest potrzebne. W Krakowie jednak część środowiska reprezentuje pogląd, że trzeba wszystkie pieniądze zarezerwowane na kulturę przeznaczać na lokalnych twórców. Problem polega na tym, że nie na każdy lokalny twórca powinien dostać środki z budżetu miasta. U nas dominuje myślenie, że jak ktoś sobie coś wymyśli, to miasto powinno mu to zasponsorować. Tak nie jest i nie będzie. Trzeba znaleźć złoty środek - mianowicie wspierać lokalnych twórców, nie rezygnując bynajmniej z bardzo ambitnych przedsięwzięć.
-Jaka będzie dziura w budżecie miasta na koniec roku?

- Jeszcze nie wiadomo, zobaczymy, jak będą wpływać pieniądze do budżetu. Jeżeli dostaniemy w końcu po dwóch latach refundację z Unii Europejskiej, to sytuacja będzie lepsza. Mamy teraz informację, że zapadła decyzja w Komisji Europejskiej o tym, że zwróci nam ok. 40 mln zł za oczyszczalnię ścieków w Płaszowie. Teraz zajmuje się tym Ministerstwo Środowiska, potem przejmie to Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, po ich akceptacji sprawa wróci do Komisji Europejskiej i dopiero wtedy dostaniemy pieniądze. Liczymy na to, że nastąpi to jeszcze w tym roku

- Nie tylko Komisja Europejska ma wpływ na dziurę w budżecie. Zaplanował Pan 30 mln zł ze sprzedaży akcji Cracovii, a wpłynęło tylko kilkadziesiąt tysięcy.

- Generalnie wpływy ze sprzedaży gminnego mienia będą prawie takie, jak zakładaliśmy. Natomiast w przypadku Cracovii mam pewien niesmak. Skoro w Krakowie wielu osobom zależy na klubie, chcą mieć na niego wpływ to, dlaczego nie skorzystali z tej szansy? Wśród kibiców są adwokaci, biznesmeni, których stać na to, ale żadnen z nich nie kupił akcji.

- PO nakłaniała Pana do poparcia ich kandydata na prezydenta w następnych wyborach?

- Powiedziałem wyraźnie: pół rok przed zakończeniem kadencji złożę deklarację. czy będę kandydował czy nie. Natomiast nie mogę poprzeć kandydata, którego nie znam. Wiem, że wielu jest chętnych, ale jeżeli będzie to ktoś, kto według mnie spełnia wszystkie warunki, chętnie go poprę.

- Pana Kracika na pewno Pan nie poprze?

- Nie.

- A posła Ireneusza Rasia?

- W czasie niedawngo spotkania z PO dobrze mi się z nim rozmawiało, Wcześniej tylko wysłuchiwałem krytyki z jego strony.

- Jak to się stało, że w tak konserwatywnym mieście jak Kraków wygrywa prezydent z lewicy?

- Koncepcja, że Kraków jest miastem konserwatywnym, jest koncepcją błędną. Wystarczy sięgnąć do historii... by to dostrzec. Zresztą zależy, co się rozumie pod pojęciem konserwatyzmu.

- Ale SLD nigdy nie wygrywało tu wyborów.

- Przypomnę, że w 2001 roku do Senatu weszło aż czterech przedstawicieli lewicy. Może więc nie zależy to tylko od tego, kto jest w jakiej partii, ale także od osobowości.

- Ma Pan korzenie lewicowe, a należy do Towarzystwa Monarchistycznego, dlaczego?

- Nie należę, jestem honorowym członkiem. Kiedyś napisałem książkę o monarchistach w okresie międzywojennym. Dwa ugrupowanie monarchistyczne, które działały w Polsce, zwróciły się wtedy do mnie. Jedno z nich zaproponowało mi, żebym przyjął tytuł książęcy.

- I przyjął Pan?

-Musiałbym złożyć ślubowanie, że będę dążył do wprowadzenia ustroju monarchistycznego, na co nie mogłem się zgodzić, w związku z czym nie zostałem księciem. Drugie ugrupowanie, kierowane przez Artura Górskiego, zrobiło mnie honorowym członkiem. Adam Michnik zresztą chyba też został honorowym członkiem tegoż stowarzyszenia.
- Za dwa lata Kraków może być w gorszej sytuacji finansowej niż teraz. A Pan ucieknie z tonącego okrętu?

- Za dwa lata zostanie opracowany nowy projekt unijny, będą nowe pieniądze unijne, nie będzie więc źle. Nie będę miał poczucia, że uciekam. Zakończą się wszystkie inwestycje, które zaplanowałem: spalarnia śmieci będzie prawie gotowa, hala w Czyżynach i Centrum Kongresowe zostaną wybudowane. Zrealizuję więc wszystkie inwestycje, które zaplanowałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski