Nie chodzi o umiejętność liczenia, ale o to, kto i po co mydli nam oczy
Paweł Grzelak z wykształcenia jest matematykiem i politologiem. Pracuje w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Napisał m.in. „Segmentową identyfikację uczestników rozłamu ekonomicznego”, współautor „Niestabilności uczestnictwa wyborczego w Polsce”.
- Amerykanie uchodzą za naród, który do liczb pokazujących stan gospodarki przywiązuje sporą wagę. Podobną opinią cieszą się zachodnio-europejskie społeczeństwa, zwłaszcza z północnej i środkowej części kontynentu. Moim zdaniem - mówi Paweł Grzelak - taki stan rzeczy nie wynika z tego, że tamte narody są inteligentniejsze od Polaków i mają większą wiedzę o ekonomii, lecz z faktu, iż z większą uwagą słucha się tam opinii i ocen obiektywnych ekspertów. Politycy zaś wiedzą, że ich słowa, w tym podawane liczby, będą przez fachowców sumiennie recenzowane. W Polsce taka praktyka występuje w znikomym zakresie