MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie czułam bólu, jechałam ostrożnie

Redakcja
Maja Włoszczowska Fot. MARCIN OLIVA SOTO
Maja Włoszczowska Fot. MARCIN OLIVA SOTO
ROZMOWA z MAJĄ WŁOSZCZOWSKĄ, która wróciła na trasy kolarstwa górskiego i wygrała wyścig w Hiszpanii.

Maja Włoszczowska Fot. MARCIN OLIVA SOTO

- Wystartowała Pani w pierwszym wyścigu po 9-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją stopy. W Pucharze Hiszpanii w Jerez de la Frontera zajęła Pani pierwsze miejsce. Można się było spodziewać aż tak dobrego występu?

- Dwa miesiące temu nie liczyłabym na tak dobry wynik, ale przez ten czas moja forma poszła ostro w górę. Ogólnie fizycznie czułam się bardzo dobrze, a największym problemem był stan stopy i obawa, czy sobie poradzi z trudami wyścigu. Na trasie było sporo miejsc, gdzie musiałam zeskakiwać z roweru i podbiegać. Wszystko było w porządku, nie czułam bólu.

- Nie było jakiejś blokady psychicznej, aby w trudnych momentach nieco odpuścić i nie narazić się na kolejny uraz?

- Na pewno w tej kwestii jeszcze nie jest tak jak przed wypadkiem. Po takich przejściach trudno się przełamać, choć od strony fizycznej i technicznej nie miałam na trasie problemów. Wynika to jednak także z tego, że po rehabilitacji miałam dość mało treningów w terenie. Myślę, że stopniowo będzie coraz lepiej. Dodatkowo nie był to wyścig Pucharu Świata, więc nie było potrzeby aż tak bardzo ryzykować, jechałam ostrożnie. Trochę głupio byłoby, gdybym w pierwszym starcie po tak długiej przerwie coś sobie zrobiła. Były wprawdzie momenty kolizyjne, ale nic poważnego.

- O tym wypadku na treningu, który w lipcu ubiegłego roku przekreślił Pani szansę na występ w igrzyskach olimpijskich w Londynie, myśli Pani jeszcze czasem?

- Lepiej wymazać to z pamięci i skupić się na przyszłości, zwłaszcza że wszystko idzie w dobrym kierunku. Przeszłam do nowego zespołu (Giant Pro XC Team - przyp.), jestem w nim zadowolona ze współpracy z ludźmi, z nowego roweru. To wszystko dodaje mi motywacji do treningów.

- W tej kwestii sporo się zmieniło. Po wielu latach trenowania w polskich drużynach, gdzie partnerkami były krajowe zawodniczki, trafiła Pani do międzynarodowego, zagranicznego teamu.

- Ile to lat jeździłam w polskich teamach? Chyba dziesięć. Wszystkie się kochamy, ale chyba następowało już zmęczenie materiału (śmiech). Oczywiście, utrzymuję z dziewczynami kontakt. Teraz treningi wyglądają inaczej, każdy z zawodników Gianta ma indywidualny program przygotowań, mieliśmy tylko jedno wspólne zgrupowanie na Cyprze. Z takiego układu jestem zadowolona, pracuję sama, ale konsultuję się z trenerami. Ogólnie zmianę drużyny odbieram bardzo pozytywnie. Ta świeżość na pewno się przyda, bo dobrze wpływa na motywację i rozwój. Uważam też, że międzynarodowe towarzystwo (w holenderskim teamie są także Szwajcarzy, Holendrzy, Francuzka i Szwed - przyp.) pomoże wszystkim naszym zawodnikom. W teamie jest bardzo fajna atmosfera. Cieszę się też, że szefostwo bardzo dba o promocję i idealne dopasowanie sprzętu do każdego z nas.

- Jakie cele ma Pani na sezon 2013?

- Na trasy już udało mi się wrócić, z czego się bardzo cieszę, ale nie jest to jeszcze taki powrót, o jakim myślę. Chodzi mi o to, by jak najszybciej odzyskać wysoką formę, którą miałam w poprzednich latach. Przede mną jeszcze sporo pracy. W maju mam pierwsze zawody Pucharu Świata (18-19 maja w niemieckim Albstadt - przyp.). Na razie nastawiam się na występy w tym cyklu. Miałam różne sukcesy, mistrzostwo świata, srebrny medal olimpijski, ale nigdy nie byłam na podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Często bowiem odpuszczałam te zawody, aby lepiej przygotować się do innych imprez. Jeśli okaże się, że idzie mi dobrze, to na tym się skoncentruję. Gdyby nie wyszło, to skupię siły na mistrzostwach Europy (w czerwcu w Bernie) i na mistrzostwach świata (w sierpniu w Pietermaritzburgu w RPA - przyp.). Najlepiej byłoby oczywiście, gdyby udało się to wszystko pogodzić i powalczyć o jak najwyższe miejsce w każdych z tych zawodów. Mam nadzieję, że to mi się uda.
- Na igrzyskach w Pekinie w 2008 roku zdobyła Pani srebrny medal, w kolejnych, przed rokiem w Londynie, zabrakło Pani z powodu kontuzji. Następne, za trzy lata w Rio de Janeiro, budzą już w Pani jakieś emocje?

- Raczej na to za wcześnie. Choć myślę sobie, że gdyby mi się udało zdobyć tam medal, to stworzyłabym naprawdę piękną historię, która mogłaby inspirować ludzi. Na razie nie rozważam planów wieloletnich, skupiam się na najbliższym sezonie. Na pewno motywacji mi nie zabraknie.

Rozmawiał ARTUR BOGACKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski