Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe

Redakcja
Komunikacja publiczna w Krakowie nie rozpieszcza, pomimo, że mieni się najlepszą w kraju, jednak w dużej mierze to również my pasażerowie utrudniamy sobie wzajemnie korzystanie z tej komunikacji.

Krakowski Malkontent: MIASTO W (BEZ)RUCHU

Fot. Anna Kaczmarz

Chciałbym zwrócić uwagę na kilka takich aspektów, które mogą drażnić mniej lub bardziej innych współpasażerów. Wszystko sprowadza się do jednego wspólnego mianownika -"braku względu na innych". Wyraża się on taką oto postawą: "jestem JA i tylko JA - o innych zupełnie nie myślę, inni zupełnie mnie nie obchodzą".

Wsiadanie i wysiadanie

Do "Dziennika Polskiego" na adres [email protected] przyszedł taki e-mail:

Mnie marzy się kultura przy wsiadaniu i wysiadaniu. Na Facebooku jest taka grupa "kiedy wysiadam z tramwaju, czuję się jak gwiazda pop wysiadająca z samolotu" Co nie jest fajne, bo gwiazdą nie jest nikt a chce wysiąść, kiedy te babcie, dresy itd stoją przed drzwiami i czekają na zbawienie, a ludzie nie mają jak wysiąść! Z tym też trzeba coś zrobić! Będzie szybciej!

Bardzo duża część ludzi postępuje w wyżej opisany sposób. Z tym przypadkiem można spotkać się szczególnie na przystankach, gdzie wsiada większa grupa osób, np. na dużych węzłach komunikacyjnych jak Dworzec Główny. Tramwaj zatrzymuje się na przystanku, drzwi się otwierają, ktoś chce wysiąść, ale nie ma jak, bo przed nim kłębi się tłum niczym na jakimś koncercie. Część pasażerów, która chce wsiąść do pojazdu podchodzi do drzwi z boku w ten sposób, aby umożliwić wysiadającym przejście. Inni wsiadający wykorzystują tę lukę i wpychają się na wprost drzwi nie zastanawiając się, w jakim celu to miejsce zostało przez innych pozostawione. Powstaje sytuacja patowa: jedni chcą wysiąść, a inni wsiąść i wszyscy sobie to uniemożliwiają. Teoretycznie pierwszeństwo mają ci pierwsi, ale łatwo im nie jest.

Mówię teoretycznie mają pierwszeństwo, gdyż niedawno obserwowałem sytuację, kiedy młoda dziewczyna zabrała się do wysiadania, kiedy tramwaj już dawno zdążył zatrzymać się na przystanku i ludzie zaczęli wsiadać. Czyż mieli czekać przed wejściem, aż w drzwiach pojawi się księżniczka? Może dziewczyna się zamyśliła, ale pomimo swojej winy potrafiła zwrócić uwagę wsiadającym, że najpierw się wysiada... Coraz częściej widzę sytuacje, że całkiem młodzi ludzie (wyglądający przy tym na całkiem sprawnych fizycznie), siedzą w tramwaju czy autobusie dopóki drzwi nie otworzą się na przystanku - w przeciwieństwie do osób starszych, które do wysiadania przygotowują się już przystanek wcześniej albo... jeszcze wcześniej. Rozumiem, że ktoś taki bardzo sprawny fizycznie myśli sobie, że może do końca siedzieć, bo szybko dostanie się do drzwi, ale może trafić na podobnego sobie wsiadającego, który nie widząc chętnych wysiadających, po prostu zacznie szybko wsiadać i... obaj spotkają się w drzwiach.

Ciekawa jest również inny prawidłowość - najwięcej pasażerów kłębi się przy wejściu do pojazdu. Czasem ktoś chce podjechać tylko jeden przystanek lub dwa - nie opłaca się wtedy przepychać głębiej do środka autobusu czy tramwaju. Jednak spora taka grupa "przydrzwiowych" pasażerów potrafi przejechać całkiem spory odcinek drogi, przy okazji utrudniając innym pasażerom wsiadanie i wysiadanie. Rozumiem przypadki, że pojazd jest przepełniony, ale zdarza się to również wtedy, kiedy miejsca w środku jest znacznie więcej. To po prostu zwykłe wygodnictwo i brak myślenia o innych. Nie chce mi się potem przepychać do wyjścia, to stanę sobie przy samych drzwiach. Wygląda na to, że okolice drzwi to jedno z najwygodniejszych miejsc w pojazdach komunikacji zbiorowej.

Zdarza się również, że pasażer który chce skasować bilet pcha się jako pierwszy do tramwaju, po czym blokuje całe wejście, gdyż w części tramwajów kasowniki umieszczone są przy samych drzwiach. Nie uważam jednak tego przypadku za całkiem bezmyślny - przecież zawsze można ustawić się bokiem do kasownika i zrobić miejsce innym, którzy wsiadają za nami. Problem w tym, że wtedy oni mogą nas wyprzedzić w "wyścigu" do miejsca siedzącego...

Głośne rozmowy przez telefon

Jechałem raz autobusem linii 128. Pewnej pani zadzwonił telefon - wszyscy pasażerowie mieli okazję dowiedzieć się, że komuś urodziło się dziecko, ile waży, jak będzie mieć na imię, itd. Pomimo, że autobus był przegubowy, a pani rozmawiała z końca autobusu, założę się, że nawet kierowca wszystko słyszał.

Ludzie potrafią w autobusach i tramwajach rozmawiać przez telefon o wszystkim i to nad wyraz głośno. Co ciekawe, gdyby takie dwie osoby spotkały się razem w tramwaju, zapewne rozmawiały by ze sobą znacznie ciszej, a o pewnych rzeczach zupełnie by nie wspominały, zostawiając to na tetate. Nie wiem skąd to się bierze, że komuś się wydaje, iż podczas rozmowy telefonicznej i tak nikt obok nie wie o co chodzi, bo przecież teoretycznie wszyscy w pobliżu słyszą tylko jednego rozmówcę. Nikt się nie przejmuje tym, że obcy ludzie obok słyszą o wszystkich najdrobniejszych szczegółach, również tych intymnych.

Kiedy w pojeździe jest głośno, trudno rozmawia się przez telefon - gorzej słyszy się swojego rozmówcę znajdującego się po drugiej stronie słuchawki - nie zawsze oznacza to jednak, że tamta osoba też gorzej słyszy rozmowę i że trzeba krzyczeć do słuchawki. Co prawda niegrzecznie jest podsłuchiwać cudze rozmowy, ale często nie da się tego nie robić.

Jest też druga strona publicznych rozmów. Tutaj zacytuję Marka Twaina: "Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości".

Rozmowy przez telefon w środkach komunikacji miejskiej są przeróżne. Nie da się ich nie słyszeć - czasem drażnią, czasem śmieszą. Każdy temat do obgadania jest dobry. W "Dzienniku Polskim" ukazał się raz artykuł o tym, jakie rozmowy telefoniczne można usłyszeć. Oto fragment:

Autobus numer 139, ul. Dobrego Pasterza

Siedzenie na wprost drzwi zajmuje młode dziewczę w getrach i butach na bardzo wysokich obcasach. Siedzi z telefonem przy uchu i cały czas żuje gumę. - ... Nie, nie u laryngologa. Domyśl się. U "dupnego" byłam. O Jezu, nie będę ci wszystkiego mówić, bo autobusem jadę. Kazał mi cytologię powtórzyć. Nie kur... chyba nie mam raka. A potem mi USG robił... O Jezu nie brzucha, inne. A jakie "dupny" lekarz robi? ... No, domyśl się. Włącz mózg, bo autobusem jadę, nie będę się darła. Nie wstydziłam się za bardzo. No, co się mam wstydzić lekarz przecież. Dość przystojny tylko stary. Ze trzydzieści to miał na pewno. Co Łapicki? Kto to jest Łapicki? ... a ten, co ma żonę młodszą. O ile? 60 lat? Nie, to jakieś zboczenie chyba... Kończę, bo wysiadam. To do wieczora, no pa, pa.

**Więcej:

Rozmowy (nie)kontrolowane

**

Głośne słuchanie muzyki

Lepiej gdy ktoś słucha muzyki przez własne słuchawki, niż kiedy odtwarza swoją muzykę na głos na cały autobus i tramwaj, co niestety również czasem ma miejsce. Jednak społeczeństwo nam głuchnie, sprzęt bywa coraz głośniejszy i pomimo odtwarzania muzyki przez słuchawki, zdarza się, że również motorniczy zamknięty w kabinie po drugiej stronie wagonu poznaje niechcący zawartość czyjegoś odtwarzacza MP3.

Ta chęć dzielenia się swoją muzyką ze wszystkimi wokoło wcale nie oznacza, że nie jest się egoistą. Nie każdy pragnie poznać cudze gusta muzyczne, nie każdy musi być gwałcony przez uszy.

Kupowanie biletów u prowadzącego pojazd

Element działający na niektórych pasażerów jak płachta na byka. Autobus stoi na przystanku, a do kierowcy ustawia się kolejka kupujących. Kierowca liczy pieniądze, szuka reszty, wydaje. To wszystko trwa przeraźliwie długo. Całą sytuację obserwują inni zniecierpliwieni pasażerowie: część z nich gdzieś się śpieszy, inni mają bilety czasowe i nerwowo obserwują uciekający czas. Nie mogą zrozumieć tego ewenementu, że są ludzie, którzy nigdy nie kupią sobie na zapas biletów - nawet o tym nie pomyślą. Że stoją na przystanku obok kiosku i dodatkowo obok automatu z biletami, ale i tak kupują bilety u prowadzącego pojazd, jakby ten sprzedawał je w niższej cenie. I zadają sobie pytanie, czy tacy pasażerowie z kupnem papieru toaletowego też tak długo czekają, aż zauważą, że im się właśnie skończył?

Obecnie praktyki te zostały ukrócone poprzez wymóg kupowania biletu tylko za odliczoną kwotą, więc teoretycznie sprzedaż biletów została poniekąd ograniczona, a czas potrzebny na dokonanie tej operacji z pewnością się skrócił. Jednak, jak już o tym kiedyś pisałem, to nie wina tych którzy chcą kupić bilet u kierowcy, a całkowite niezorganizowanie sprzedaży przez prowadzących pojazdy wydłużało w nieskończoność tą operacją. Są miasta w Niemczech, gdzie taka sprzedaż z wydaniem i wydrukowaniem biletu przez kierowcę nie przekracza 10 sekund...

Każdemu może się zdarzyć sytuacja, że nie ma gdzie kupić biletu i pozostaje tylko kupno u kierowcy. Rzecz w tym, żeby to nie stawało się nawykiem.

Życie byłoby znacznie przyjemniejsze, jeśli nie myślelibyśmy tylko i wyłącznie o sobie, ale w pewnych codziennych sytuacjach uwzględnilibyśmy również fakt, że obok nas są także inni ludzie. Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany... Proste i trudne zarazem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski