Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie da się wyleczyć, ale da się żyć

Redakcja
Prof. Aleksander Skotnicki, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Hematologii w Krakowie, która stanowi centrum referencyjne i konsultacyjne dla obszaru makroregionu Polski południowo-wschodniej Fot. Anna Kaczmarz
Prof. Aleksander Skotnicki, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Hematologii w Krakowie, która stanowi centrum referencyjne i konsultacyjne dla obszaru makroregionu Polski południowo-wschodniej Fot. Anna Kaczmarz
ROZMOWA. Z profesorem dr. hab. n. med. Aleksandrem Skotnickim o leczeniu białaczek u osób w podeszłym wieku

Prof. Aleksander Skotnicki, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Hematologii w Krakowie, która stanowi centrum referencyjne i konsultacyjne dla obszaru makroregionu Polski południowo-wschodniej Fot. Anna Kaczmarz

Jaki typ białaczki jest najczęściej spotykany u ludzi starszych?

- U połowy osób starszych, u których stwierdzono tę chorobę, jest to białaczka limfatyczna przewlekła. 70 proc. spośród tych chorych ma powyżej 60 lat. Choroba występuje ponad dwa razy częściej u mężczyzn niż kobiet.
Jak można opisać ten typ białaczki?
- Do patologii dochodzi na skutek nadmiernego mnożenia i gromadzenia się w organizmie limfocytów spoczynkowych długo żyjących i czynnościowo niesprawnych. Limfocyty, mające swój udział w odporności organizmu, nie giną naturalnie i nie są wymieniane przez nowe komórki, tylko gromadzą się. Z tysiąca limfocytów w mikrolitrze u zdrowych osób (w kropli krwi) dochodzi do 5, 10, 15, 20, a nawet 100 tys. w mikrolitrze.
Białaczka limfatyczna przez długi czas nie daje objawów, bo komórki się tylko gromadzą, natomiast nie uszkadzają prawidłowego krwiotworzenia, czyli nie spada liczba płytek krwi biorących udział w krzepnięciu ani liczba czerwonych krwinek, dzięki którym możemy swobodnie oddychać. W podwyższonej leukocytozie u chorych z białaczką limfatyczną obserwujemy tzw. rewersję stosunku limfocytów do granulocytów. Normalnie powinno być 70 procent granulocytów i 25 procent limfocytów, a jest odwrotnie - trzy czwarte to limfocyty.
Choroba rozpoznawana jest zwykle przypadkowo, podczas badań w związku np. z zapaleniem płuc, chorobą serca, miażdżycą itd.
Osoby z tzw. limfocytozą, czyli podwyższoną liczbą limfocytów, mają się dobrze i niektórzy nie wymagają leczenia przez wiele miesięcy, a nawet lat. Takich chorych obserwujemy, sprawdzamy, czy nie mają bardzo powiększonych węzłów chłonnych i śledziony, co może czasami dawać objawy uciskowe i co jest wskazaniem do podjęcia leczenia. Podobnie jak spadek liczby płytek, co objawia się małopłytkową skazą krwotoczną oraz anemizacją, czyli zmniejszeniem liczby erytrocytów, co z kolei skutkuje bladością powłok i znacznym osłabieniem.
O co zwykle pytają lekarze pierwszego kontaktu, a także innych niż hematologia specjalności, w przypadku chorych na limfocytozę?
- Czy nie ma przeciwwskazań do leczenia innych schorzeń, czy chory może brać leki nasercowe, na wątrobę, witaminy.
Hematolog potwierdza też, że chory nie wymaga zmniejszenia liczby nagromadzonych limfocytów, że może być normalnie leczony na inne schorzenia, nie ma przeciwwskazań do usunięcia woreczka żółciowego czy wyrostka robaczkowego, dopóki nie ma objawów skazy krwotocznej, czyli dopóki nie zmniejszy się liczba płytek. Proponujemy też tzw. wait and see, czyli czekać i obserwować. Czasami przez wiele miesięcy i lat. Przekonujemy chorych, że mamy czas, że jak trzeba będzie natychmiast przystąpimy do leczenia. Są określone kryteria międzynarodowe, w obliczu których rozpoczyna się leczenie. Dopóki nie ma konieczności, czekamy, mimo - co się zdarza - nacisków rodziny pacjenta czy innych lekarzy.
Dlaczego białaczki tego typu nie trzeba leczyć od razu?
- Dlatego, że na początku chory nie wykazuje objawów, dobrze się czuje, wszystkie organy pracują prawidłowo, łącznie ze szpikiem kostnym, a leczenie zawsze ma liczne działania uboczne. Jeśli już zaczniemy podawać leki zmniejszające limfocytozę, a także węzły chłonne i śledzionę, choremu spada liczba płytek, czerwonych krwinek, trzeba mu przetaczać krew. Spada też liczba granulocytów, może dojść do infekcji i trzeba podać antybiotyk. Wówczas pacjent musi często do nas wracać na kontrolę. W okresie obserwacji choroby, pacjent zgłasza się do lekarza hematologa raz na trzy miesiące lub raz na pół roku.
A gdy okaże się po jakimś czasie, że leczenie należy już podjąć?
- Wtedy też mamy dobre wiadomości. Są nowoczesne leki cytostatyczne, które mogą zmniejszyć limfocytozę, przy okazji zmniejszają powiększone na skutek choroby węzły chłonne i śledzionę. Stosujemy również immunoterapię, która w sposób swoisty działa tylko na komórki chore, nie uszkadzając czerwonych krwinek i płytek krwi.
Chemioterapię możemy stosować teraz ambulatoryjnie lub w domu - leki aplikowane są też w postaci tabletek, a nie jak dawniej wyłącznie poprzez kroplówkę. Dzięki immunoterapii możemy zmniejszyć liczbę komórek patologicznych, nie uszkadzając narządów wewnętrznych - na przykład wątroby lub nerek. Nie wypadają przy tym włosy, nie uszkadzana jest śluzówka przewodu pokarmowego jak przy każdej chemioterapii. Potrafimy też już łączyć immunoterapię z chemioterapią.
Dlaczego używa Pan Profesor określenia limfocytoza zamiast białaczka przewlekła?
- Celowo mówię limfocytoza, bo pojecie "białaczka" wciąż bardzo źle się kojarzy. Niektórzy chorzy trafiają do nas przerażeni, bo ktoś im powiedział, że mają raka krwi. Mimo medialnych informacji, że wiele nowotworów dzisiaj jest uleczalnych, zawsze pozostaje trauma i strach przed rakiem. Po co chory ma żyć z piętnem choroby nowotworowej, skoro przez wiele miesięcy, a czasami i lat nie wymaga leczenia?
Tacy chorzy mogą i powinni normalnie jeździć na wczasy. Oczywiście w starszym wieku, przy trochę mniejszej odporności, nie do zatłoczonych kurortów ani nie tam, gdzie są skazani na duże zmiany klimatyczne. Starsi ludzie, o czym warto pamiętać, lepiej czują się u siebie w domu, gdzie warunki są stabilne.
Jak chorzy przyjmują informacje, że mają białaczkę?
- Staramy się, żeby się nie niepokoili, mówimy, że stwierdzono u nich akumulację limfocytów. Ta choroba ma co prawda elementy przewlekłego procesu nowotworowego, ale o łagodnym, najczęściej wieloletnim przebiegu.
Czy obecnie więcej osób zapada na tę chorobę?
- Nie ma danych, żeby była zwiększona zachorowalność. Ale ponieważ jest to choroba ludzi starszych, a tych z roku na rok przybywa, stąd wrażenie, że częściej na nią chorujemy i że częściej się ją stwierdza.
Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski