Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dali się zabiegać

ZAB
MTS Chrzanów - SMS Gdańsk 31-29 (15-12)

W I lidze piłkarzy ręcznych

W I lidze piłkarzy ręcznych

MTS Chrzanów - SMS Gdańsk 31-29 (15-12)

   Bramki dla MTS: Kruczek 7, Charuza 6, Zduń 6, Chmielowski 5, Bugajski 4, Paweł Rokita 2, Kozłowski 1 - dla SMS: Jeżewski 8, Masiak 7, Zart 4, Mielczewski 4, Wysokiński 3, Stankiewicz 2, Ćwikliński 1. Sędziowali: Emil Łabank z Kłodzka i Karol Zając ze Świdnika.
    - Pamiętajcie, nie możecie z nimi pójść na wymianę ciosów - uczulał swoich podopiecznych przed wyjściem na parkiet trener SMS Jan Prześlakiewicz.
   Oba zespoły na początku grały bardzo uważnie w obronie. Pierwsze dwie akcje chrzanowian przeprowadził Dariusz Chmielowski, lecz nie udało mu się ich zakończyć rzutem. Skuteczniejsi byli za to goście, bowiem w 65 s Masiak odczarował bramkę miejscowych. Na szczęście MTS za sprawą Adama Kruczka szybko doprowadził do remisu.
   Ciągle jednak skuteczniejsi byli goście. Paweł Jasic uwijał się między słupkami, broniąc dwa rzuty rywali, ale wobec podejścia Wysokińskiego był już bezradny i w 3 min było 1-2. Od czego w swoich szeregach miejscowi mieli "Kurczaka", który szybko "dziobnął" rywali na 2-2. Adam Kruczek swoje wielkie chwile miał w końcówce spotkania.
   Chrzanowianie powoli łapali rytm gry. W 6 min pojedynki z Wróblem przegrywali Tomasz Charuza i Paweł Odynokow. Jak wygrywa się pojedynki "sam na sam" pokazał chrzanowianom Michał Stankiewicz, doprowadzając do stanu 2-3.
   W 10 min Paweł Jasic wybronił rzut Masiaka, a w odpowiedzi Rafał Bugajski, pokonując Wróbla sprawił, że MTS po raz pierwszy w tym spotkaniu wyszedł na prowadzenie (4-3).
   W pierwszej połowie nie wiodło się Tomaszowi Charuzie, który w 10 min przegrał pojedynek z bramkarzem, a niespełna minutę później po jego faulu sędziowie przyznali "uczniom" karnego, którego na bramkę zamienił Krzysztof Zart (4-4).
   MTS mozolnie pracował na każdą bramkę, ale co z tego, skoro szybko trwonił przewagę. Po trafieniu Pawła Rokity faulu na kole dopuścił się Paweł Odynokow, a to oznaczało, że goście znowu mieli karnego. Zart, specjalista od ich wykonywania po raz drugi się nie pomylił. W 13 min było zatem 5-5.
   W 15 min po rzucie Jeżewskiego MTS prowadził 7-6, ale wtedy w grze gospodarzy coś zaczęło się zazębiać. Trafienie Chmielowskiego zapewniło miejscowym dwubramkowe prowadzenie, potem pierwszą okazję do rehabilitacji miał Tomasz Charuza, który tym razem znalazł receptę na bramkarza w indywidualnym pojedynku. W 17 min było 9-6
   W 18 min kibice na chwilę wstrzymali oddech, bo w starciu z Michałem Stankiewiczem kontuzji kolana nabawił się Paweł Jasic. Na szczęście pomoc lekarska była skuteczna i zawodnik mógł wrócić do gry.
   W 19 min po rzucie Jeżewskiego piłka zatrzymała się na spojeniu słupka z poprzeczką. Po chwili była już w rękach Charuzy, który w sytuacji "sam na sam" doprowadził do stanu 11-6. Pomyliłby się jednak ten, kto myślał, że miejscowi będą kontrolować sytuację na parkiecie. SMS zaczął odrabiać straty, bo nawet najbardziej doświadczonym zawodnikom gospodarzy zaczęły się trafiać proste błędy. W 22 min Paweł Jasic zapuścił się daleko poza linię 9 metrów, wpadł na niego Mielczewski. Rywal szybciej zebrał się z parkietu, rzucając do pustej bramki. Było 11-9 i trener miejscowych Adam Piekarczyk był zmuszony wziąć czas. Niewiele to pomogło. W 29 min było 12-12 i wydawało się, że oba zespoły czekają już na końcową syrenę. Jednak finisz w wykonaniu chrzanowian był piorunujący. Trzy bramki w niespełna 60 s pozwoliły im w komfortowej sytuacji schodzić na przerwę.
   Po zmianie stron gospodarze starali się odpierać ataki "uczniów". W 33 min po trafieniu Charuzy było 16-13. O tym, że zawodnicy obu drużyn potraktowali ten mecz bardzo prestiżowo niech świadczy sytuacja z 36 min, kiedy Dariusz Chmielowski przy próbie powstrzymania Jeżewskiego zachował się jak wytrawny judoka, rzucając przeciwnikiem o "glebę". Oczywiście za swój występek został ukarany dwoma minutami.
   Goście "złapali" miejscowych w 38 min, kiedy po trafieniu Zarta zrobiło się 17-17. Potem już niemal do końca spotkania inicjatywa przechodziła z rąk do rąk. W 45 min było 21-21, a w 49 min 21-24 i MTS wziął czas. Chwilę potem po rzucie Zdunia, zanim piłka wpadła do bramki, najpierw odbiła się od dwóch słupków. Gospodarze poczuli, że szczęście im sprzyja i natarli z jeszcze większym impetem. W 53 min było 23-23. Potem goście uciekali na jedną bramkę, a MTS niwelował stratę. W 57 min gospodarze przegrywali 26-28, a w 58 min 27-29. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy Wiesław Zduń nie rzucił karnego. Na 95 s przed końcem MTS złapał kontakt z rywalem za sprawą Kruczka (28-29) i tym razie goście poprosili o czas. Ćwikliński spudłował, a gola na remis rzucił Charuza. Na 14 s przed końcem goście grali w osłabieniu, ale postawili wszystko na jedną kartę. Piłkę jednak przechwycił Zduń, pieczętując zwycięstwo miejscowych. - Nie daliśmy się młodzieży zabiegać - skwitował po meczu Paweł Jasic, bramkarz MTS.
   Przed pojedynkiem działacze nadali tytuł honorowego członka klubu za dotychczas okazane wsparcie: Andrzejowi Feciowi, właścicielowi firmy Carstol, Ryszardowi Kamińskiemu (Zakład Elektroinstalacyjny) oraz Zbigniewowi Pukowi (Zbychbud).
Jerzy Zaborski

Zdaniem

trenerów:

   Adam Piekarczyk (MTS) - Młodzież ze "szkółki" postawiła nam większy opór niż się spodziewaliśmy. Popełniliśmy mniej błędów niż w ostatnim meczu i to pozwoliło nam na odniesienie zwycięstwa, z którego bardzo się cieszymy.
   Jan Prześlakiewicz (SMS) - W przerwie musiałem pobudzić Jeżewskiego. W drugiej połowie zagrał lepiej, ale ostatecznie górę wzięło doświadczenie rywali.
(ZAB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski