Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dla wazy lecz dla koryta (na urodziny miasta)

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
W zamglony poranek 8 marca 1596 roku Zygmunt III Waza stał u stóp Wawelu i patrzył na ostatnie tratwy, którymi odpływała na piaski Mazowsza królowa, fraucymer i wszystko, co pozostało po pożarze zamku. Od Wisły wiał gnilny wiatr, była mżawka, cały świat wydawał się ponury.

- Może i ja powinienem uciec z tego cholernego klimatu? - deliberował Zygmunt. - Niemożliwe, Najjaśniejszy Panie - zaszemrał Wielki Kanclerz. - I na Litwie, i w Koronie, nie mówiąc już o twojej ukochanej Szwecji, gotowi byliby dworować sobie, żeś zamienił Kraków na tę… jakże jej… Warszawę, bo ci lekarz wiejskie powietrze zalecił… - A właśnie, że się przeniosę! - zakaszlał smogowo Waza. - W obecnej sytuacji geopolitycznej i tak pies z kulawą nogą nie zwróci na to uwagi…

I się przeniósł. Wraz z ministrami i całym dworem, o którym szeptano, że „pędzi na Mazowsze nie dla wazy, ale dla koryta”. I że po królewskiej przeprowadzce z Krakowa do Warszawy w obu miastach podniósł się poziom inteligencji. Ale dopiero po reformie monetarnej w roku 1858 w okolicach obecnego Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina zaczęto lansować w mediach określenie „centuś”, zwracając (w zawsze niekorzystnym kontekście) uwagę na obligatoryjną pod Wawelem mądrą oszczędność.

Pojawiły się dowcipy antykrakowskie: pewna niewinna warszawska panienka w czasie pobytu pod Wawelem nawiązała intymną znajomość z autochtonem, lecz zmęczona jego skąpstwem po cichu wróciła do Warszawy. Po roku autochton w podróży spotkał ją na Nowym Świecie z wózkiem pełnym bliźniąt. - To… to twoje? - No, twoje również. Nie byliśmy ostrożni… Chciałam ci dać znać, ale ojciec się nie zgodził. Mówił, że woli mieć rodzinie dwu sk…synów, niż jednego krakusa…

Inny cyniczny dowcip mówi o czterech panach, którzy w uzdrowiskowej restauracji siedzą, piją, lulki palą. Gdy zjawia się rachunek pierwszy pan (z Warszawy) deklaruje: - Płacę za wszystkich! Drugi (z Poznania) proponuje: - Niech każdy zapłaci za to, co sam zjadł i wypił. Trzeci (ze Śląska) sugeruje, by rachunek podzielić na cztery części. A czwarty pan?

Czwarty nic nie mówi, bo kiedy zobaczył kelnera z rachunkiem, natychmiast za pilną potrzebą czujnie zniknął w czeluściach ubikacji. I jeszcze jedna, ulubiona przez warszawiaków anegdota: w krakowskim sklepie monopolowym jakiś pan prosi o ćwiartkę wódki. Drugi klient patrzy z podziwem i zazdrością: - Oooo, widzę że dziś u pana radcy większe przyjęcie? I jeszcze à propos przyjęć. Rozmawia dwu krakusów: - Idę dziś do Zośki na imprezę. - Zaprosiła cię? - Nie, tak se ta lezę na krakowiaka…

Co nam czynić, jak się chronić przed tą nagonką? Jak protestować przeciw stwierdzeniom (autorka: Stefania Grodzieńska), że najsympatyczniejszym budynkiem w Krakowie jest Dworzec Główny, bo stamtąd odchodzą pociągi do Warszawy? Ile razy przypominać, że gdy puszczą nam nerwy, będziemy musieli im nasikać do Wisły? Byłaby to jednak ostateczność. Jako ludzie skromni, ale stanowczy radzimy przy okazji każdej wizyty naszych Drogich Przywódców na Wawelu deklamować dumne strofy Wincentego Pola:

Lud tu wierny w tym grodzie
Przy tym zamku i wodzie
Umiłował w swobodzie.
Wielbi Boga na niebie
A na ziemi czci siebie
Nosi czapki czerwone
Białe krótkie ubranie
A ma kosy ostrzone
Na kolejne powstanie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski