– Kończy Pan karierę w wieku 27 lat. Wielu uważa, że to najlepszy wiek dla bramkarza.
– Wydaje mi się, że to definitywny koniec, ale w życiu nic nie jest pewne. Dawałem sobie czas do końca studiów, żeby wrócić przynajmniej do pierwszej ligi, a że nic z tego nie wyszło, czas więc powiedzieć stop i zająć się na poważnie czymś innym.
– Dosyć późno zaczęła się Pana przygoda z futbolem.
– Zaczynałem od narciarstwa alpejskiego. W kategorii młodzika w slalomie udało mi się wygrać dość prestiżowe zawody w Val d’Isere we Francji. Reprezentowałem też Polskę podczas mistrzostw świata juniorów w Mariborze w 2004 roku i po tym właśnie sezonie zakończyłem przygodę z narciarstwem alpejskim. Postawiłem na piłkę.
– Kariera szybko nabrała rozpędu. Już dwa lata później trafił Pan do reprezentacji Polski do lat 19 prowadzonej przez Michała Globisza.
– Przeniosłem się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego do Krakowa. Na piątkowe treningi i mecze jeździłem do Nowego Sącza, ponieważ byłem wtedy zawodnikiem Sandecji.
– Z niej przeniósł się Pan do łódzkiego Widzewa.
– Dostałem zaproszenie na dwutygodniowe testy. Chyba już po pierwszym treningu spodobałem się trenerowi bramkarzy Józefowi Młynarczykowi i pierwszemu szkoleniowcowi Michałowi Probierzowi. Moją pozycję umocniło dobre spotkanie w Pucharze Ekstraklasy z Koroną Kielce, wygrane przez nas 2:1. Myślę, że ten mecz miał największe znaczenie w tym, że podpisałem kontrakt z Widzewem.
– W barwach Widzewa, jako pierwszy w historii zawodnik z Podhala, zagrał Pan na boiskach ekstraklasy. Jak wspomina Pan czas spędzony w tym klubie?
– Wiele się wtedy nauczyłem i zebrałem dużo doświadczenia życiowego. Spędziłem tam dwa lata i rozegrałem 6 meczów w ekstraklasie. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym debiutowałem jakieś dwa tygodnie przed 20. urodzinami. Pamiętam, że byłem na konsultacjach kadry U-20, kiedy zadzwonił trener Probierz, żebym wracał, bo mam zagrać mecz ligowy z Odrą Wodzisław. W tym kończącym się sezonie zagrałem jeszcze z późniejszym mistrzem Polski – Zagłębiem Lubin i Cracovią.
Rok później rozegrałem również ostatnie trzy mecze sezonu, zostałem wpuszczony do bramki na najważniejsze spotkania z Zagłębiem Sosnowiec i Koroną Kielce, w których zdobyliśmy tylko punkt i nie wystarczało to do utrzymania w ekstraklasie. Trenerem Widzewa był wówczas Janusz Wójcik, który miał za zadanie ratować Widzew przed spadkiem. Po degradacji z ekstraklasy w klubie wymieniono sztab szkoleniowy. Pierwszym trenerem został Waldemar Fornalik, trenerem bramkarzy Andrzej Krzyształowicz, sprowadzono do klubu Macieja Mielcarza. Przestałem łapać się na ławkę rezerwowych. W styczniu 2009 roku rozwiązałem kontrakt.
– Na Podhalu Pana osoba kojarzona jest głównie z Lubaniem Maniowy. Był Pan jednym z głównych autorów największych sukcesów tego klubu...
– Atmosfera w drużynie była fantastyczna. Mieliśmy wtedy naprawdę dobry zespół, dlatego awansowaliśmy do III ligi.
– Latem 2013 roku trafił Pan z kolei do Porońca. Wzajemne oczekiwania były spore, a tymczasem skończyło się na dosyć burzliwym rozstaniu.
– Nie spodobały mi się okoliczności zwolnienia trenera Burligi. Wiadomo, że sprawa była bardziej złożona, bo chodziło o zatargi między starszymi zawodnikami, ale mnie one nie dotyczyły. Niczego nie żałuję.
– Czy w przyszłości chciałby Pan być jakoś związany z futbolem?
– Posiadam uprawnienia trenerskie i licencję PZPN A, więc mogę prowadzić zespoły do III ligi. Na razie jednak najbliższą przyszłość wiążę z trochę inną branżą. Otworzyłem razem z żoną siłownię i klub fitness w Zakopanem. Pomagamy początkującym w treningu, służymy radą ludziom, by osiągali indywidualne cele, jakie sobie założyli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?