- Na pewno odczuwa Pan spory żal po ostatnim meczu, że nie udało się niczego ugrać w Łęcznej (0:1 z Górnikiem - przyp.).
- To prawda, ale szczerze mówiąc, to nie zasłużyliśmy na nic więcej. Nie ma się co czarować i opowiadać bajek. Ten mecz nie bardzo nam wyszedł. Trzeba to sobie jasno powiedzieć. Trzeba się skoncentrować na kolejnym spotkaniu, które gramy już w piątek ze Śląskiem Wrocław. Dobrze, że nie ma wiele czasu, będzie można się zrehabilitować przed własną publicznością.
- Wskoczył Pan do bramki Cracovii. Na razie nie udało się Panu w pięciu meczach zachować czystego konta, ale to pewnie nie jest problemem w przypadku zwycięskich meczów. Czy w przypadku porażek trudniej się z tym pogodzić?
- Każdy bramkarz chciałby w każdym meczu zachować czyste konto. Mnie jeszcze się to nie udało w Cracovii, ale nie roztrząsam tego zbyt mocno. Trzeba się z tym pogodzić, nie zawsze wszystko zależy od bramkarza, cały zespół broni i atakuje. Wiadomo, że łatwiej zapomnieć o straconych golach, gdy są zwycięstwa, przy porażkach dłużej się to analizuje. Przed nami jest jeszcze siedem meczów w tym roku, będzie więc okazja do zachowania czystego konta.
- Tendencja się odwróciła. Na początku sezonu Cracovia miała problemy u siebie, a wygrywała na wyjazdach. Teraz trzy mecze z rzędu wygrała w Krakowie, a trzy na obcym terenie przegrała. Z czego to wynika?
- Przeciwnicy inaczej podchodzą do Cracovii, gdy przyjeżdżamy do kogokolwiek. Chodzi o mecze z Zagłębiem czy Górnikiem, które to drużyny nastawiły się mocno na grę z kontry. A to było naszą siłą. Potrafiliśmy zamknąć tył i przeprowadzić skuteczną kontrę, potem grało się już zdecydowanie łatwiej. Teraz trudniej o to. Nikt nie zapomniał, jak to się robi, chłopcy pamiętają zwycięstwa na wyjazdach.
- Skoro rywale się inaczej ustawiają, to może wy powinniście zmienić system gry na boisku?
- Jak zespół dobrze się w czymś czuje, to nie jest dobry czas na zmianę. Zimą będzie ku temu okazja, choćby w sparingach. Teraz intensywność meczów jest zbyt duża.
- Ciekawa jest Pana rywalizacja z Krzysztofem Pilarzem. Gdy siedział Pan na ławce, spokojnie podchodził do tego, bo zespół wygrywał. Jak Pan wskoczył do bramki, ogląda się Pan za siebie i myśli sobie: „Mój błąd może przynieść kolejną zmianę”?
- Nie jestem tego typu zawodnikiem, który by się zamartwiał. Trenerzy nie chcą do czegoś takiego dopuścić. Poparcie sztabu szkoleniowego mam. Wiadomo, że rywalizacja jest potrzebna, zarówno mnie, jak i Krzyśkowi. Każdy z nas walczy o to, by bronić. Dla mnie jest to motor napędowy. Skupiam się na ciężkiej pracy. Może ta zmiana kiedyś nastąpi, ale będę walczył o to, by tego miejsca nie oddać. Po to przyszedłem do Cracovii. Ciężko pracowałem, nie narzekałem, robiłem swoje. Staram się nie zamykać w bramce, asekurować na linii i grać tylko tak, żeby nie popełnić błędu. Bramkarz jest od tego, żeby pomóc drużynie, kiedy ona tego potrzebuje, nie chcę grać „na alibi”.
- Teraz przed wami mecz ze Śląskiem, który w tym sezonie gra poniżej oczekiwań.
- Tak, to prawda, ale to nie jest do końca nasz problem, skupiamy się na sobie, chcemy ten mecz wygrać i pokazać, że będziemy się liczyć w walce o pierwszą ósemkę. Tabela jest mocno spłaszczona, nie można dopuścić do dwóch porażek z rzędu. Przy dwóch wygranych z kolei można się wywindować w tabeli, i to bardzo. Musimy utrzymać tę pozycję nad kreską. Można potem, po podziale punktów, powalczyć o coś więcej. Śląsk mnie zaskakuje. Ma aspiracje co roku do tego, by coś znaczyć, a jego gra nie jest porywająca. Oglądałem jego ostatni mecz, były w nim momenty przestoju, dobrej gry też. Ale, powtarzam, musimy się skupić na sobie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?