Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jestem przełożonym trenera

Redakcja
Tomasz Pasieczny (w środku) razem ze swoimi kolegami ze studiów FIFA Master FOT. ARCHIWUM TOMASZA PASIECZNEGO
Tomasz Pasieczny (w środku) razem ze swoimi kolegami ze studiów FIFA Master FOT. ARCHIWUM TOMASZA PASIECZNEGO
Rozmowa z TOMASZEM PASIECZNYM, nowym dyrektorem sportowym Cracovii

Tomasz Pasieczny (w środku) razem ze swoimi kolegami ze studiów FIFA Master FOT. ARCHIWUM TOMASZA PASIECZNEGO

- Jaka wyglądała Pana droga do "Pasów"?

- W grudniu zeszłego roku wróciłem do Polski ze stażu w Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Obiecałem sobie, że chcę zostać w Polsce, bo wcześniej dużo czasu spędziłem za granicą, gdzie nabierałem doświadczenia na różnych poziomach. To były ciągłe przeprowadzki, chciałbym zostać gdzieś na dłużej, a w Cracovii mówimy o długofalowym projekcie. Zdążyłem pokochać Kraków, kiedy robiłem tu studia podyplomowe. Moim celem była praca w pionie sportowym. Okazało się, że Cracovia szuka dyrektora sportowego, więc wysłałem swoje CV i rozpoczęliśmy rozmowy. Przez trzy miesiące pracowałem przy EURO 2012. Kiedy się skończyło, odżył pomysł Cracovii. Odbyliśmy kolejną turę rozmów, nasze oczekiwania i wizje się zgrały.

- Czym konkretnie przekonał Pan do siebie zarząd?

- Chciałbym wierzyć, że chodzi o całokształt. Mam pewne doświadczenie w piłce i do tego myślę, że - jak na polskie warunki - ciekawe wykształcenie. Myślę głównie o FIFA Master, który w Polsce nie jest zbyt znany.

- Proszę w takim razie coś o nim opowiedzieć.

- To studia dla menedżerów sportu współfinansowe przez FIFA. FIFA też z nich korzysta, biorąc z każdego rocznika do siebie dwie, trzy osoby. Składają się z trzech bloków: wstęp i historia sportu w Leicester, zarządzanie sportem w Mediolanie i prawo sportowe w Neuchatel. Trwają rok, 8-10 godzin nauki dziennie, około 20 egzaminów. Na zakończenie tworzy się projekt w grupie. Mój zespół liczył pięć osób, wszyscy pochodziliśmy z różnych kontynentów. Nasza praca dotyczyła ubezpieczenia piłkarzy występujących w reprezentacjach. W zeszłym roku FIFA i UEFA to wprowadziły. Konsultowaliśmy się z tymi organizacjami, ich przedstawiciele byli na naszym odczycie. Chcemy wierzyć, że w jakimś stopniu się do tego przyczyniliśmy.

- Jak dostać się na FIFA Master?

- Co roku przyjmowane jest ok. 30 osób, nie więcej niż trzy z jednego kraju. Pierwszy etap rekrutacji to esej o sporcie i nie tylko z przedstawieniem swojej wizji na przyszłość i uzasadnieniem, skąd wybór FIFA Master. Należy również przedstawić referencje. Drugi etap to rozmowa kwalifikacyjna. FIFA Master jest w czubie rankingów, jeśli chodzi o procent absolwentów, którzy pracują w sporcie na konkretnych stanowiskach. W tej chwili to 80-90 proc. To pokazuje, że absolwenci są pożądani na rynku.

- Domyślam się, że zajęcia odbywają się też poza salami wykładowymi.

- W Anglii byliśmy w Manchesterze City, Manchesterze United czy Związku Zawodowych Piłkarzy, we Włoszech w Interze Mediolan, AC Milan i klubach siatkarskich, a w Szwajcarii we wszystkich największych organizacjach sportowych, które mają tam siedzibę. Po wizycie w Manchesterze City zostałem kibicem tego klubu (śmiech). Spotkaliśmy się ze wszystkimi najważniejszymi ludźmi w klubie, uchylono nam rąbka tajemnicy. Dla mnie najciekawszy był skauting i sprawy prawne. Do dziś jestem w kontakcie z radcą prawnym tego klubu. W Mediolanie odwiedziliśmy między innymi Milan Lab, po którym oprowadzał nas jego dyrektor. Podejrzewam, że nie zobaczyliśmy wszystkiego, ale i tak bardzo dużo. Dla mnie szokiem było, kiedy doszliśmy do maszyny, która bada mózg piłkarzy. Tam to są rutynowe badania. Inter i Milan dzielą stadion i przestrzeń biurową, oficjalnie się nie dogadują, ale też mocno sobie pomagają. Prowadzą "kreatywną księgowość" przy transferach: kiedyś, by księgi się zgadzały, piłkarze byli masowo wypożyczani między klubami.
- Dwóch innych polskich absolwentów FIFA Master Piotr Sadowski i Ewelina Różańska działają poza sportem...

- Piotrek działał wcześniej w sporcie. Czemu teraz są poza? To już jest inne pytanie. Z Piotrkiem znamy się dość dobrze, mamy podobne marzenia i cele. Obaj chcemy działać w Polsce, ja już zacząłem. Piotrek w naszej piłce pojawi się już za tydzień, choć szczegółów nie mogę zdradzić. Emilia natomiast mieszka w Szwajcarii i robi doktorat z prawa sportowego na uniwersytecie w Neuchatel.

- Obaj zgłosiliście się do konkursu na sekretarza generalnego PZPN, ale wasze zgłoszenie pozostało bez odzewu.

- Żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie mam żadnych pretensji. Po prostu moja kandydatura nie przeszła. Zgłosiliśmy się, bo to była perspektywa interesującej pracy w polskiej piłce i chcieliśmy spróbować.

- Rozwiązania jakie poznał Pan na FIFA Master da się przeszczepić na polski grunt?

- Tak. Wiadomo, że nie można wizytować tylko największych klubów. Byliśmy też w Boltonie, który w stadion ma wbudowany hotel, z którego się utrzymuje. Byliśmy też w Leicester City, czyli klubie z Championship. Dalej mówimy o większych pieniądzach niż w Polsce, ale to już klub, który musi funkcjonować inaczej. Mówimy tu o metodzie.

- Pana przygoda z piłką zaczęła się od skautingu.

- Na studia prawnicze poszedłem dla ogólnego wykształcenia, ale zawsze chciałem pracować w sporcie. Szukając swojej drogi, wysłałem CV do Legii. Dyrektorem sportowym był jeszcze Jacek Bednarz i z nim najpierw rozmawiałem, ale kiedy przestał pracować w Legii, musiałem zaaplikować jeszcze raz. Wtedy odezwał się Marek Jóźwiak, ale już, żeby wysłać mnie na konkretny mecz. Kiedy nabrałem doświadczenia, wysłałem zapytania do klubów europejskich. Odezwał się West Bromwich Albion. To dla mnie bardzo szczęśliwe rozwiązanie. WBA ma świetnie zorganizowaną siatkę skautingu. To w ogóle świetnie zorganizowany klub. Kilka dni temu dyrektor techniczny WBA został szefem szkolenia angielskiej federacji. To docenienie całego WBA.

- Czym różnią się mechanizmy skautingu w Legii i WBA?

- Skauting Legii na nasze warunki, a skauting WBA na warunki angielskie są wysoko rozwinięte. W Legii czułem się trochę osobnym bytem. Byłem w kontakcie wyłącznie z Markiem Jóźwiakiem. W WBA od razu czułem się częścią siatki, którą doskonale znam. Korzystaliśmy z platformy internetowej, do której wszyscy wprowadzali raporty. Dyrektor i trener mieli dostęp do wszystkich raportów, ja miałem do swoich, ale widziałem całą sieć. Raz do roku odbywały się zjazdy skautów, spotkania z dyrektorami. WBA mało korzysta ze swoich wychowanków, opiera się głównie na pracy skautów.

- W Cracovii brakuje zorganizowanego skautingu. Jego stworzenie to jedno z Pana zadań?

- Zakres moich kompetencji jest bardzo standardowy jak na funkcję dyrektora sportowego. Pan profesor Filipiak przekazał mi trzy ważne dla niego aspekty, które w najbliższym czasie powinny wejść w życie. Dla mnie skauting jest ważny, ale nie przyszedłem tu robić tylko tego. To jedna z wielu rzeczy, które zamierzam robić.
- Nie uciekniemy od pytania o Pana wiek. 27-letni dyrektor sportowy to rzadkość.

- Mnie to bardzo cieszy. Bardzo lubię wyzwania. Nie mam ze swoim wiekiem problemu i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek miał. Wiek powoduje, że będę musiał się jeszcze bardziej wykazać.

- Jakie zamierza Pan mieć relacje ze sztabem szkoleniowym?

- Jestem tutaj, żeby zapewnić trenerom jak najlepsze warunki do osiągnięcia wyniku sportowego. Nie jestem przełożonym trenera, to nie jest moja funkcja.

- Pana plan na najbliższy czas?

- W sobotę widzieliśmy się na meczu rezerw - próbuję zobaczyć wszystko, co się da. Jeszcze poznaję klub, a klub poznaje mnie. Przygotowuję trzy-cztery projekty, które chciałbym wcielić w życie jak najszybciej.

- Obecny sztab szkoleniowy chciałby wprowadzić unifikację treningu dla wszystkich grup w klubie. Jakie jest Pana zdanie?

- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale opinia trenerów będzie najważniejsza. Mnie osobiście taki system się podoba.

ROZMAWIAŁ: MACIEJ KMITA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski