Często za tymi poturbowanymi ludźmi stoją dramatyczne historie i sploty okoliczności, którym - być może - wielu z nas też nie dałoby rady.
Dlatego nie jest mi łatwo pisać o tym, co po raz kolejny u progu lata zaczyna dziać się na krakowskich Plantach. A jednak muszę, bo mi po prostu wstyd. Jeszcze kilka lat temu bezdomność na naszym pięknym Starym Mieście miała twarz pokornego pijaka, który grzecznie, a często również ze wstydem wyciągał rękę po jałmużnę.
Dziś coraz częściej widzę zachowania, które bardziej przypominają osaczanie i wymuszanie haraczy, niż prośby o pomoc. Niektórzy bezdomni zauważyli bowiem, że im są agresywniejsi, tym szybszy efekt uzyskują, zwłaszcza w „starciu” z zaskoczonymi zachodnimi turystami.
Służby miejskie, jak zwykle, ignorują problem. Strażnikom łatwiej i przyjemniej jest wlepić mandat kierowcy niż użerać się z żebrakami, zjeżdżającymi się pod Wawel z całej Polski. Nasze władze lokalne również niespecjalnie palą się do walki z tym zjawiskiem. Może nie chodzą na spacery po Starym Mieście, tylko od razu po pracy odpalają auta i jadą ukryć się w pięknym prywatnym ogrodzie za płotem?
Stamtąd nie widać tłumu bezdomnych, tak jak nie widać brudnych krakowskich ulic oraz nieodwracalnego procesu niszczenia ostatnich terenów zielonych w mieście duszącym się od smogu. Ale chyba najgorsze jest to, że na każdą krytyczną uwagę nasza samorządowa administracja reagują irytacją, obrazą, poszukaniem spisków i wszelkich innych „kto za tym stoi?”
Żyjemy w pięknym mieście, którego zazdrości nam świat. Szkoda tylko, że nie potrafimy o to piękno zadbać. Nie jesteśmy dobrymi gospodarzami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?