Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteśmy wyjątkowi

Redakcja
Andrea Anastasi to kolejny obcokrajowiec, który przekonuje się, że trenerska fucha w Polsce to jazda roller-coasterem: w poniedziałek jesteś bohaterem, a we wtorek zerem.

Przemek Franczak: SPORTY BEZ FILTRA

Jego wagonik właśnie kończy bieg, zdziwiłbym się bowiem bardzo, gdyby decydenci Polskiego Związku Piłki Siatkowej okazali się głusi na podszepty żądnego krwi środowiska i pozostawili Włocha na stanowisku selekcjonera męskiej reprezentacji. Byłoby to, hm, wbrew lokalnej tradycji, wbrew, że tak powiem, polskiej naturze. Nic przecież nie smakuje nam tak bardzo jak schadenfreude, zwłaszcza taka odczuwana do zagranicznego fachowca, któremu powinęła się noga. Żeby nie wychodzić poza świat siatkówki (bo gdyby wyjść, to od razu nasuwa się historia z Leo Beenhakkerem), na własnej skórze doświadczyli tego i Raul Lozano, i Daniel Castellani.

No bo, powiada dziś zgodnie - z nielicznymi wyjątkami - siatkarskie środowisko, niby coś tam ten Anastasi osiągnął, jakąś Ligę Światową wygrał, jakiś medal mistrzostw Europy zdobył, ale ostatnio to przyciąga klęskę za klęską, ogólny bilans jest zły, a ten włoski elegancik nawet nie chce posypać głowy popiołem i uklęknąć przed potęgą polskiej myśli szkoleniowej. Tej samej, dodam, która nie jest w stanie wydać na świat trenera o wystarczającej charyzmie i talencie, by udźwignąć obowiązki opiekuna kadry. Niełatwo musi się pracować w kraju, w którym otaczają cię dziesiątki mocnych w gębie, i tylko w gębie, ekspertów. A jeszcze trudniej, kiedy ich oczekiwania są niewspółmierne do możliwości drużyny (czyli tak samo jak w innych dyscyplinach; nasza megalomania w sporcie nie zna granic). Nie przesłyszeliście się - nie mamy siatkarzy, którzy z każdej wielkiej imprezy będą przywozić medal. Nie jesteśmy Rosją.

Nie mam też wrażenia, że znajdujemy się w centrum złotej ery polskiej siatkówki, raczej u jej schyłku. Ustała u nas produkcja nowych gwiazd światowych parkietów, a stare są trochę zmęczone. Mamy zespół, który czasem coś wygra i porwie publiczność, a czasem nie zakwalifikuje się do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Nie jesteśmy wyjątkowi, jesteśmy jednymi z wielu. Dlatego do osiągania sukcesów potrzebowaliśmy wyjątkowego trenera. Anastasi nim był. Jest. I co z tym zrobimy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski