Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie karać pasażerów za zepsuty automat

Grzegorz Skowron
Nawet jeśli ktoś ma w kieszeni 5 złotych, to nie widzę powodu, by miał płacić za godzinną podróż, skoro zamierzał przejechać kilka przystanków.

Czy wreszcie pojawi się szansa na to, by za zepsuty automat biletowy w tramwaju i autobusie nie był karany pasażer? Zdaję sobie sprawę z tego, że to populistyczny argument, ale przed wyborami możliwe jest wymuszenie na władzy rozwiązań, o które nie można doprosić się latami. Niektórzy krakowscy radni kandydują do Sejmu, więc uchwalając korzystne dla pasażerów rozwiązanie, mogliby się pochwalić w kampanii, że coś już zrobili dla mieszkańców.

Obecnie mamy do czynienia z wielkim absurdem. We wszystkich pojazdach są już automaty, w których można kupić bilet. Ale gdy urządzenie jest zepsute, wtedy pasażerowi grozi kara za brak biletu. Wprawdzie może dostać bilet u kierowcy, ale tylko godzinny, a więc za 5 złotych. A co w sytuacji, gdy ktoś nie ma przy sobie takiej gotówki, bo zamierzał zapłacić tylko 2,8 zł za bilet 20-minutowy? Jeśli akurat w pojeździe pojawi się kontroler, ma pecha, nie uniknie kary za jazdę na gapę. Nie zdąży nawet wysiąść, by poczekać na kolejny tramwaj lub autobus ze sprawnym automatem.

Rozwiązanie tego problemu wydaje się banalnie proste, ale jakoś nikt nie wpadł na nie od kilku lat. Można by przyjąć, że rzeczy najprostsze są nieuchwytne, ale od kilku lat wiadomo o niesprawiedliwym traktowaniu pasażerów z powodu zepsutego automatu. Podkreślę jeszcze raz, że jest to niesprawiedliwe. Nawet jeśli ktoś ma w kieszeni 5 zł, to nie widzę powodu, by miał płacić za godzinną podróż, skoro zamierzał przejechać kilka przystanków. Nie przyjmuję też tłumaczeń, że często automat jest zepsuty z winy innych pasażerów wtykających do dziur np. gumy do żucia. Bo karanie jednej osoby za winę drugiej też trudno uznać za sprawiedliwe.

Można obecny absurd doprowadzić do granic śmieszności. Każdy kierowca i motorniczy, gdy stwierdzi, że ma zepsuty automat biletowy, wjeżdżając na przystanek powinien przez głośniki o tym informować. Dla niesłyszących powinna być wielka tablica świetlna na każdych drzwiach wejściowych informująca o zepsutym automacie i wchodzeniu na własną odpowiedzialność. Ale chyba mniej absurdalne jest wzięcie pełnej odpowiedzialności przez MPK za zepsute urządzenie do sprzedawania biletów. Koszty szybkich napraw i usuwania gumy do żucia na pewno będą niższe niż montaż kolejnych urządzeń we wszystkich tramwajach i autobusach.

Pewnie urzędnicy znajdą tysiąc argumentów, by jednak zostawić wszystko tak jak jest teraz. Poszedłbym dalej - cofnijmy się o kilka lat i wywalmy wszystkie automaty z pojazdów komunikacji miejskiej. Wtedy każdy wsiadający będzie musiał mieć już w ręce bilet, bo nie kupi go podczas jazdy. A gdyby ktoś chciał jeszcze większej pewności, to można wrócić do konduktorów, co zapewne byłoby droższe od głośników i tablic świetlnych w każdym pojeździe, ale bezrobocie może by spadło…
Bez przesady. Wystarczy drobna zmiana w przepisach. I problemu nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski