Europejską wartością jest to, że za żadną opinię, nawet oburzającą, nie karze się śmiercią czy więzieniem. Dlatego egzekucje w redakcji są dla nas morderstwem wyjątkowo obrzydliwym i podłym. Kiedy jednak słyszę, że „Charlie Hebdo” można już kupić w Polsce (za 39,90 złotych !), to wiem, że nie zasilę ich kasy. Nawet gdyby przecenili ten szajs o połowę, o trzy czwarte, albo i o 90 procent.
Po morderstwie w redakcji i w żydowskim sklepie byłam załamana. Z Francją jestem od lat związana i lubię ten kraj. Ale znam też ten tygodnik. I bardzo go nie lubię. Jest chamski, rzadko śmieszny, częściej prymitywny i uruchamiający podłe emocje. Zawsze żałuję padających gazet, nawet jeśli z zamykanym tytułem mi nie po drodze. W przypadku „Charlie Hebdo” było inaczej: kiedy niedawno zagroziło im bankructwo, uznałam, że to dobrze, że formuła się wypaliła.
Związani z „Charlie” rysownicy nie mieliby kłopotów z pracą. Publikowali też gdzie indziej i wtedy ich rysunki były bardziej zabawne. To Charlie preferował taką kpinę, która pasie się zgryzotą innych.
Nikt się tym nadmiernie nie przejmował. Logiką też nie. Z jednej strony idiotyczne postulaty likwidacji choinki, żeby symbol Bożego Narodzenia przypadkiem nie „uwierał” imigrantów, a z drugiej wulgarne szydzenie z ich religii. Nadwrażliwość uruchamiana na zamówienie, jak w przypadku Michela Houellebecka oskarżanego o sianie nienawiści, bo jeden z bohaterów jego książki wygłasza tyradę o islamie jako najgłupszej religii świata. Ale wobec „Charlie Hebdo” żadnych zastrzeżeń. Pod hasłem walki z rasizmem panowała totalna schizofrenia.
Zamach na redakcję wzbudził solidarność z ofiarami. I to zupełnie niezależnie od oceny tygodnika, który milionom ludzi co tydzień usiłował udowodnić, że są debilami i śmieciem.
Ostatni numer „Charlie Hebdo” wydrukowano w 7 milionach egzemplarzy. Kolejny numer z Mahometem (choć rysowanym w białych rękawiczkach i cieniutką kreską) wzbudził furię muzułmanów. Do redakcji pieniądze popłynęły szerokim strumieniem, zarobili miliony euro i nikt się nie przejął, że zapłacili za to chrześcijanie w różnych zakątkach świata, gdzie doszło do zamieszek i zamachów. Spalono też kilkadziesiąt kościołów.
Tylko proszę nie narzekać na Francuzów, że wredne pismo wydają i kupują, bo niejaki Urban podobnego szmatławca sprzedawał u nas kiedyś setki tysięcy. Teraz mu przedsiębiorstwo zwiędło, więc wyznał, że „chętnie poświęciłby 12 pracowników, żeby uzyskać 7 milionów nakładu”. I co tu komentować?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?