Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie liczą na „polish dream”. Ciężką pracą chcą zdobyć szacunek

Piotr Drabik
21-letnia Khrystyna z dumą pokazuje swoją narodowość
21-letnia Khrystyna z dumą pokazuje swoją narodowość fot. Anna Kaczmarz
Reportaż. Osoby rozmawiające po ukraińsku w tramwaju czy na ulicy przestały być dla krakowian sensacją. Nasz język wciąż dla nich jest największą barierą, podobnie jak biurokracja przed wyjazdem do Polski. Jednak nawet to nie powstrzymuje ich przed emigracją.

Dla jednych Kraków stał się drugim domem, a dla innych tylko przystankiem w drodze na Zachód. Coraz częściej wypełniają sale wykładowe i z powodzeniem radzą sobie na rynku pracy. Ukraińcy na stałe wpisali się w krakowski krajobraz. Większość z nich przyjechała do stolicy Małopolski po rewolucji euromajdanu i rozpoczęciu wojny na wschodzie kraju. Ale nie wszyscy.

- Każdy, kto tutaj chce rozpocząć nowe życie, powinien przygotować się na ciężką pracę - nie kryje 31-letnia Olga, która mieszka w Krakowie od sześciu lat. W ogóle nie planowała przeprowadzki z rodzinnego Iwano-Frankowska, gdzie studiowała filologię ukraińską i polską.

Na przekór stereotypom

- Wasza kultura i język zawsze mnie fascynowały. Poza tym w Krakowie miałam daleką rodzinę - wyjaśnia Olga. Jej plany pokrzyżował Polak, którego poznała w autobusie do Lwowa. Teraz są małżeństwem z kilkuletnim stażem.

Pomimo że Olga dobrze znała język polski i naszą kulturę, nie mogła liczyć pod Wawelem na taryfę ulgową. - Na początku pracowałam na dwa etaty, aby się utrzymać. Dodatkowo, chodziłam do logopedy, aby zmniejszyć mój wschodni akcent - wspomina. Gdy pracowała jako recepcjonistka w hotelu, na nocnej zmianie powtarzała polską gramatykę i czytała „Pana Tadeusza”.

Teraz zajmuje kierownicze stanowisko w międzynarodowej korporacji. Śmieje się, gdy słyszy o stereotypie „ukraińskiej sprzątaczki”. - W Polsce nikt nie dał mi odczuć, że jestem gorsza, bo pochodzę ze wschodu. Jesteście w gruncie rzeczy bardzo tolerancyjni - dodała Olga.

31-latka po godzinach pracy jest nauczycielką dla ukraińskich dzieci mieszkających w Krakowie. Zapoznaje ich z ojczystym językiem w Międzyszkolnym Punkcie Nauczania przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Integracyjnych nr 1 w Krakowie. - W mojej grupie znajdują się uczniowie w wieku od 5 do 13 lat. Ostatnio razem smażyliśmy tradycyjne ukraińskie pierogi - mówi z uśmiechem.

Zajęcia odbywają się w każdą niedzielę po tradycyjnej uroczystości w cerkwi. Olga mówi, że zawsze stara się pokazać dzieciom historię i kulturę kraju ich ojców, trzymając się z dala od polityki. - Nasz punkt nauczania działa od dwóch lat i mamy nadzieję, że wkrótce powstanie ukraińska szkoła z prawdziwego zdarzenia - marzy Olga.

Oficjalnie w Małopolsce mieszka około 4,5 tysiąca Ukraińców, co stanowi ponad 60 proc. wszystkich obcokrajowców w naszym województwie. Zdecydowana większość z nich przebywa w Krakowie na podstawie czasowego pobytu. Połowa tej grupy przyjechała tutaj pracować, a jedna trzecia na studia.

Język główną barierą

- Na ukraińskich uczelniach powszechna jest korupcja. Za wszystkie egzaminy trzeba dodatkowo płacić „pod stołem” - podkreśla 21-letnia Khrystyna, absolwentka turystyki międzynarodowej na Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego. Po zakończeniu 11-klasowej szkoły podstawowej (to nasz odpowiednik podstawówki, gimnazjum i liceum), od razu wyjechała do Polski.

- Martwiłam się, że na roku nie będę miała żadnych znajomych z Ukrainy. Tymczasem okazało się, że stanowili oni większość studentów na mojej uczelni - dodaje o rok młodsza Iryna. W przeciwieństwie do Khrystyny, nie miała w planach wyjazdu na studia do Polski. Przekonała ją internetowa reklama, bo krakowskie uczelnie aktywnie promują się w ukraińskich mediach.

Studentki wcześniej nie miały żadnego kontaktu z Polską, a największym wyzwaniem okazało się opanowanie naszego języka. - Dziwiłam się, że ludzie na ulicy przy każdej okazji mówią „proszę” i nie wiedziałam, jak na to zareagować - wspomina z uśmiechem Iryna.

Przez pierwszy rok dziewczyny trzymały się praktycznie tylko ze swoimi rodakami. W końcu jednak przełamały bariery językowe. - Wszystkie nasze zajęcia odbywały się po angielsku, dlatego nie było zbyt wiele okazji do poprawienia polszczyzny - mówi Khrystyna. Półtora miesiąca po studiach znalazła pracę w firmie turystycznej, ale cały czas ma w głowie plan wyjazdu do Anglii.

- Jak za dekadę coś się zmieni na Ukrainie, to może wrócę do ojczyzny. Teraz nie ma tam żadnych perspektyw, a z każdym rokiem jest coraz gorzej - nie kryje Khrystyna. Jednocześnie dodaje, że nie spotkała się z dyskryminacją czy nieprzyjemnymi komentarzami ze strony Polaków.

- Nie wstydzimy się naszej narodowości. Obok okna mamy flagę Ukrainy, a w szafie tradycyjne stroje - mówi z dumą Khrystyna. Dziewczyny często wracają w rodzinne strony, ale podczas ostatnich wakacji wolały dorobić do własnego kieszonkowego.

Mówiąc o emigracji Ukraińców do Krakowa, nie można zapomnieć o sytuacji panującej za naszą wschodnią granicą. Część rodzin decyzję o wyjeździe podejmuje w momencie, gdy w skrzynce pocztowej pojawi się wezwanie do wojska.

Za uchylenie się od mobilizacji władze ukraińskie wyznaczają coraz większe kary więzienia, dlatego wielu mężczyzn, chcąc uniknąć wysłania na front - nie ma wyboru.

Olga opowiedziała nam historię jej koleżanki z rodzinnych stron, która na Ukrainie była urzędniczką, a jej mąż stomatologiem. Po ogłoszeniu mobilizacji, musieli wyjechać z kraju i teraz, aby się utrzymać, razem pracują w piekarni na nocnej zmianie.

Czują wspólnotę

Stabilizacji w stolicy Małopolski szuka również 25-letni Ivan ze wschodniej Ukrainy. - Przyjechałem tutaj 10 miesięcy temu, a niedawno dołączyła do mnie żona - wyjaśnia Ivan. W rodzinnej miejscowości prowadził własny sklep, ale musiał szukać lepszego życia poza ojczyzną.

- Ludzie tutaj są lepsi niż na Ukrainie, bardziej otwarci - przyznaje Ivan. Od początku pobytu w Krakowie, pracuje jako kierowca objazdowego meleksa. - Zacząłem jeździć w momencie, gdy zakończył się sezon turystyczny, dlatego początki były trudne - nie kryje Ivan.

Obok niego stoi o rok młodszy Vladyslav, który wyjechał z Ukrainy jeszcze przed rewolucją euromajdanu. - Mieszkałem w małym mieście na zachodzie Ukrainy, gdzie trudno o pracę - podkreśla. Zanim przekroczył granicę, załatwił wcześniej wszystkie formalności.

Pracodawca wysłał mu zaproszenie do Polski, a on czekał długie miesiące na otrzymanie wizy tymczasowej. Procedury wjazdu do naszego kraju dla Ukraińców są bardzo restrykcyjne, ale to nie odstrasza kolejnych setek osób przez emigracją.

- Nie ma możliwości, aby ktoś dostał się tutaj nielegalnie - zapewnia Vladyslav. A swojej decyzji o wyjeździe do Polski nie żałuje. - Mam propozycję wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, ale nie chcę zmarnować szansy, jaką okazała się praca w Polsce - podkreśla 24-latek.

Mężczyźni nie mają wątpliwości, że rozpoczęcie nowego życia w Polsce kosztuje. - Najdroższe jest mieszkanie, ale są też produkty spożywcze tańsze niż na Ukrainie - mówi Ivan.

Bariera językowa jest dla wielu Ukraińców źródłem nieprzyjemności. - Część z nich jest rekrutowana do pracy w Polsce jeszcze za wschodnią granicą. Po załatwieniu wszystkich formalności przyjeżdżają tutaj i okazuje się, że praca albo wynagrodzenie nie odpowiada zapisom umowy - ujawnia Tamila Shutak, wicekonsul Ukrainy w Krakowie. Dodała, że do ich placówki dyplomatycznej dzwonią nawet miejscowe firmy z zapytaniem, czy nie znają osób chętnych do pracy.

Jej zdaniem tak szeroka emigracja jej rodaków nad Wisłę nie byłaby możliwa, bez otwartości polskich władz. - Tylko w tym roku dzięki wsparciu samorządów oraz fundacji, 600 ukraińskich dzieci wypoczywało w naszym okręgu konsularnym - dodała Tamila Shutak.

Nie brakuje również sytuacji, kiedy Ukraińcy są zatrzymani przez polskie służby mundurowe. W takiej sytuacji policja ma 24 godziny na poinformowanie o tym fakcie konsulatu. Część z tych nieprzyjemności jest rezultatem ich niewiedzy.

- Zdarzają się przypadki, kiedy Ukraińcy otrzymują wizę na wjazd do strefy Schengen przez Niemcy, a starają się dostać najpierw przez Polskę, co jest niezgodne z prawem - mówi dyplomatka.

Brakuje dokładnych statystyk na temat nowej fali emigracji z Ukrainy do Polski. Wszystko jednak wskazuje, że na taki wyjazd decydują się głównie młodzi, reprezentujący klasę średnią.

Co ciekawe, Ukraińcy adaptują się szybko, ale asymilacja zajmuje im trochę więcej czasu. - Razem trzymają się szczególnie Ukraińcy w średnim wieku. Spotykają się podczas modlitw w miejscowej cerkwi oraz działają w organizacjach wspólnotowych - wyjaśnia wicekonsul.

A dla Polaków zaniepokojonych ukraińską emigracją, nasi rozmówcy mają informację - ci, co mieli wyjechać, już dawno to zrobili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski