Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie lubię białych ścian

Redakcja
- Skończyło się właśnie zgrupowanie w Jaworznie, gdzie sprawdzał Pan młodych obwodowych zawodników, także spoza ekstraklasy, którzy mogliby występować w kadrze Polski. Na kogo może Pan liczyć?

Rozmowa z VESELINEM MATICIEM, trenerem reprezentacji Polski koszykarzy

   - Na razie nie chcę wymieniać konkretnych nazwisk. Jest na to zbyt wcześnie. Zobaczyłem wielu utalentowanych zawodników. Na pewno dostaną ode mnie szansę.
- Kilku czołowych koszykarzy nie przyjechało jednak do Jaworzna, gdyż grają teraz w finale play-off Era Basket Ligi. Może trzeba było na nich poczekać?
   - Jestem zainteresowany wszystkimi pięcioma Polakami, którzy regularnie występują w meczach finałowych: Adamem Wójcikiem, Mariuszem Bacikiem, Filipem Dylewiczem, Hubertem Radke i Robertem Witką. Obserwowałem także Krzysztofa Roszyka i Łukasza Koszarka z Polonii Warszawa oraz Wojciecha Szawarskiego z Turowa Zgorzelec, którzy rywalizowali w meczach o 3. miejsce.
- Jak wielu Polaków występujących za granicą ma szansę na występy w kadrze?
   - Wszyscy. Z każdym z nich mam lub będę się starał nawiązać kontakt. Zapewniam, że będę uważnie przyglądał się m.in. Michałowi Ignerskiemu, Marcinowi Gortatowi, Szymonowi Szewczykowi, Rafałowi Bigusowi czy Marcinowi Stefańskiemu. Kadra jest dla nich otwarta.
- A zawodnicy z NBA - Maciej Lampe i Cezary Trybański?
   - Trybański czeka na decyzję NBA. Jeśli dojdzie do lokautu, będzie wolnym zawodnikiem i wróci do Europy. W innym wypadku będzie musiał pozostać w USA, co skomplikuje jego występy w reprezentacji. Co do Lampego, wysłałem mu e-maila i zostawiłem wiadomość na poczcie głosowej. Teraz ruch należy do niego.
- Będzie Pan na nich stawiał? Trybański w ogóle nie gra w NBA, Lampe nieczęsto dostaje szansę, do tego mówi się o jego problemach dyscyplinarnych.
   - Każdy ma szansę występować w mojej drużynie. Tu jednak nie grają nazwiska. Kto jest ambitny i zdecyduje się stracić wakacje, by trenować z kadrą, ma u mnie zielone światło. Reprezentować Polskę to zaszczyt. Pod moimi rządami nie będzie indywidualnej gry, trzeba się będzie podporządkować dobru drużyny.
- Jak wygląda sprawa Adama Wójcika i Andrzeja Pluty, którzy zapowiedzieli, że rezygnują z kadry.
   - Dzwoniłem do Pluty, który przyjechał niedawno z Francji, gdzie występował w tym sezonie. Powiedział mi, że nie chce wracać do kadry. Dla mnie to jednak nie kończy sprawy. Zaproponowałem, by to przemyślał i byśmy się później spotkali. Podobnie sprawa ma się z Wójcikiem. To niezwykle doświadczeni koszykarze. Jeśli drużyna zostanie ich pozbawiona, będzie to ogromna strata.
- Na razie nie powołał Pan żadnego koszykarza z Platinum Wisły Kraków. Któryś ma szansę?
   - Naturalnie. Na przykład Paweł Szcześniak to świetny, dynamiczny zawodnik. Mógłby spokojnie rywalizować o miejsce w kadrze, jednak ostatnio miał kontuzję. Musi być zdrowy, żebym go powołał.
- A co z kilkoma naturalizowanymi Amerykanami?
   - Pamiętam o nich. Najpierw dam szansę Polakom. Dopiero jeśli będzie mi brakowało gracza na którejś pozycji, sięgnę po Amerykanów.
- Kluczowa pozycja to rozgrywający. Kto ma być mózgiem Pana zespołu? Np. Eric Elliott w kadrze prowadzonej przez Andrzeja Kowalczyka się nie sprawdził.
   - Tu sytuacja nie jest najlepsza. Mam Łukasza Koszarka, Roberta Skibniewskiego i Krzysztofa Szubargę. To jednak są młodzi zawodnicy, brakuje im doświadczenia. Podczas następnego obozu będę ich sprawdzał. Dopiero potem podejmę ostateczną decyzję.
- W naszej lidze Polacy często pełnią rolę zawodników drugoplanowych. A reprezentacja potrzebuje liderów.
   - To też jest problem. W lidze mam tylko 45 Polaków, dalszych 15 występuje za granicą. Jest jeszcze kilku utalentowanych w niższych ligach. Oni też mają być blisko kadry, gdyż posiadają potencjał, jednak muszą ostro pracować. Nie możemy ich stracić.
- Co Pan sądzi o poziomie Era Basket Ligi?
   - Na razie niewiele zaobserwowałem, krótko jestem w Polsce. Moim zdaniem zbyt duża jest różnica między klubami z dołu tabeli a czołówką. Ale z drugiej strony Noteć wygrała w sezonie regularnym z Prokomem. To pokazuje, że każdy - jeśli chce - może walczyć z każdym. Powtórzę - najważniejsza jest ambicja.
- W finale Prokom - Anwil na razie jest 3-2. Tu rywalizacja wydaje się zacięta.
   - Ale tylko pierwszy mecz był na styku, wygrał go Prokom. Następne spotkania kończyły się wysoką wygraną jednej z drużyn. To jest dosyć nietypowe. Oba zespoły grają nierówno, gdy przegrywają wysoko, odpuszczają. Do końca rywalizacji powinno być interesująco. Dla mnie najważniejsze są występy Polaków. Jak długo grają oraz czy nie mają kontuzji.
- I jak wypadają w Pana ocenie?
   - Dylewicz rozgrywa dobre mecze, podobnie Wójcik. Radke też gra na wysokim poziomie, robi, co do niego należy. Witka dopiero wraca do formy po kontuzji. Bacik pełni rolę jokera, wchodzi na parkiet, gdy sytuacja tego wymaga.
- W Jaworznie szlifował Pan talenty "młodych wilków". Jak ich zgrać z zawodnikami doświadczonymi?
   - Najgorsze jest to, że w Polsce została stracona średnia generacja koszykarzy. Utalentowani zawodnicy z roczników 1974-79 gdzieś się zgubili. Zostali np. Hyży czy Szawarski, ale wśród ich rówieśników nie widzę wielu kandydatów do gry w kadrze. Za to młodzież macie niezwykle zdolną. Trzeba ją tylko dobrze prowadzić.
- Zapowiadał Pan, że stworzy w Polsce system szkolenia, wzorowany na bałkańskim. Co trzeba zrobić najpierw?
   - Lepiej się zorganizować. W Polsce istnieje koszykarska Szkoła Mistrzostw Sportowego. I co z tego mamy? Na palcach jednej ręki można policzyć uczniów SMS, którzy w ostatnich 10 latach przebili się do ekstraklasy lub zagranicznych lig. Trzeba to zmienić. Nie można wszystkiego zwalać na formułę open, z powodu której nie ma limitu obcokrajowców w polskich drużynach. Trudno walczyć z koszykarską globalizacją poprzez zmiany w regulaminie rozgrywek. Wyjściem może być podnoszenie umiejętności polskich koszykarzy. Jeśli będą dobrzy, znajdą pracę.
- Ale jak tego dokonać?
   - Kluczowi są koszykarze w wieku 16-19 lat. Wtedy dokonuje się ich najszybszy rozwój. Trzeba sprawić, by 16-latkowie trenowali w zawodowych drużynach, by mając 17 lat ćwiczyli z pierwszym składem, a w wieku 18 lat dostawali swoją szansę. Musimy działać na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze - w reprezentacji - tu młodzi mogą zdobyć doświadczenie i zrobić postęp. Po drugie - inicjatywa leży po stronie klubów. Drużyny takie jak Prokom, Anwil, Śląsk pracują z młodzieżą. I są tego efekty. Niedobrze, że na Śląsku nie ma ani jednej drużyny ekstraklasowej. Tutaj mieszka 5 milionów ludzi, wśród których na pewno znalazłoby się wielu utalentowanych koszykarzy. Podobnie jest w Małopolsce i na Podkarpaciu, gdzie też są tradycje koszykarskie, ale tylko jedna drużyna w ekstraklasie męskiej - Platinum Wisła Kraków.
- Polska kadra będzie walczyć w barażach o udział w najbliższych finałach mistrzostw Europy. To będzie pierwszy sprawdzian dla Pana.
   - Trudno wyrokować, na którym miejscu skończymy rywalizację. Musimy się skoncentrować i przygotować. Następnie trzeba będzie przeanalizować rywali. Panuje era informacji. Kto nie posiada dostępu do wiadomości, przegrywa. Jestem dobrej myśli. Koszykarze podchodzą do pracy w kadrze niezwykle ambitnie, obserwuję nawet, że czasami trenują za mocno.
- Dostrzegł Pan już jakieś mankamenty w grze naszych kadrowiczów?
   - Grają niezwykle emocjonalnie. Przez to czasami tracą koncentrację, a to jest przecież jeden z najważniejszych elementów. Pamiętam, jak jeden z naszych najlepszych trenerów, Aleksandar Nikolić, powiedział: "Po meczu zawodnika nie bolą nogi, tylko głowa".
- Kilka lat temu trenował Pan Polonię Warszawa, którą wprowadził do ekstraklasy. Ostatnio pracował Pan w Niemczech. Dlaczego zdecydował się Pan wrócić do Polski?
   - Jestem bardzo ambitny. Chcę się sprawdzić. W Polsce żyje 40 mln ludzi, dalsze 10 mln mieszka w Ameryce, a 5 mln w Europie. To wielki potencjał. Polski basket ma wielkie tradycje. Kilka lat zostało straconych, jednak można to nadrobić. Trzeba jednak obudzić waszych koszykarzy. Pokazać, że mają szansę coś osiągnąć - ambicją i wolą walki.
- W 1997 roku zdobył Pan mistrzostwo Europy kadetów z reprezentacją Jugosławii. Z seniorami swojego kraju, jako trener-asystent, był Pan w roku 2001 mistrzem Europy, a rok później mistrzem świata. Ponadto sięgał Pan trzy razy, również jako asystent, po mistrzostwo ligi jugosłowiańskiej (1993-1996). Który z tych sukcesów jest dla Pana najważniejszy?
   - Najpiękniejsze były trzy mistrzostwa Jugosławii - z Crveną Zvezdą i dwa razy z Partizanem Belgrad. W tym ostatnim przez rok pracowałem z trenerem Aleksandarem Nikoliciem. Niewiele osób miało podobną szansę, on jest wielkim trenerem. To był w ogóle trudny czas dla Jugosławii, na którą zostały nałożone sankcje gospodarcze w związku z Kosowem. Ludzie żyli tylko koszykówką. Zdobycie mistrzostwa kraju było jak wygranie mistrzostw świata.
- Zarzuca się Panu, iż przez większość swojej kariery był asystentem...
   - Pracowałem też wiele razy jako pierwszy trener, choć największe sukcesy osiągałem jako asystent. W swojej karierze pracowałem z wieloma znanymi szkoleniowcami. Zawsze starałem się czegoś od nich nauczyć, by nie był to czas stracony. Wbrew pozorom, nie jest łatwo być asystentem. Nikt nigdy mnie nie traktował jako pomocnika, lecz partnera. Pracowaliśmy wspólnie, podpowiadałem pierwszym trenerom rozmaite rozwiązania. Szczerze mówiąc, wolałem być drugim trenerem w najlepszych drużynach niż pierwszym w średnich lub słabych. Taki mam charakter. Lubię walczyć o najwyższe cele.
- Objęcie funkcji pierwszego trenera kadry Polski to też wielka szansa dla Pana!
   - Wierzę, że nadchodzi mój czas.
- A kto zostanie Pana asystentem?
   - Tego jeszcze nie wiem. Ujawnię nazwiska moich współpracowników - będzie ich dwóch lub trzech - gdy wyrażą zgodę. W Jaworznie spotkałem się także z trenerami Andrzejem Kowalczykiem i Dariuszem Szczubiałem, moimi poprzednikami na stanowisku trenera kadry. Wiele się od nich dowiedziałem na temat koszykówki w Polsce.
- Od dawna pracuje Pan poza Serbią. Jak to znosi Pana rodzina?
   - Żona mieszka w Niemczech, w Kolonii, gdzie dotąd pracowałem. Do końca roku tam zostanie, by dzieci - 9-letni syn i 11-letnia córka - skończyły szkołę. Potem prawdopodobnie przyjadą do Warszawy. Dowiedziałem się, że w waszej stolicy są szkoły niemiecka i francuska, gdzie moje dzieci mogłyby się uczyć.
- Niemiecka i francuska?
   - Serbskiej, niestety, nie ma (śmiech). Kiedy skończyła się wojna w Jugosławii, trafiliśmy pod opiekę wojsk belgijskich. One zorganizowały wolną szkołę, więc posłałem do niej swoją córkę. Zaczęła się uczyć francuskiego. Gdy Belgowie wyjechali, dzieci poszły do szkoły francusko-niemieckiej.
- Pana dzieci lubią koszykówkę?
   - Syn - bardzo. Córka natomiast się zbuntowała. Chciałem, by trenowała siatkówkę, ale wybrała pływanie.
- Jeśli ponownie zdecydował się Pan pracować nad Wisłą, to znaczy, że coś w Polsce lubi Pan szczególnie.
   - Mentalność. Wasz kraj jest mi bliski. Ludzie są otwarci, podobnie jak w Jugosławii. Na przykład w Niemczech wszystko było precyzyjnie zorganizowane. I to mi się wcale nie podobało! Nie lubię, kiedy wszystkie ściany są idealnie białe i sterylnie czyste. Serbowie i Polacy są podobnymi narodami. Szybko się dogadujemy między sobą. Łatwo mi przychodzi mówienie po polsku, dobrze rozumiem wasz język. W naszych żyłach płynie wspólna krew.
Rozmawiał: RAFAŁ STANOWSKI

Veselin MatiĆ

Serb ur. 21 lipca 1960 roku, pierwszy zagraniczny trener reprezentacji Polski koszykarzy, w swojej karierze prowadził reprezentację Jugosławii kadetów, z którą zdobył mistrzostwo Europy (1997), potem pracował w Polonii Warszawa (1998-2000), awansując z "Czarnymi Koszulami" do ekstraklasy. Po wyjeździe z Polski do Niemiec współpracował z trenerem Svetislavem Pesiciem w klubie Rhein Energie Kolonia i w kadrze Jugosławii, z którą - jako asystent - był mistrzem Europy (2001) i świata (2002).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski