Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie lubimy zamykać się w jednej estetyce

Rozmawiał Paweł Gzyl
Kreszendo - od lewej: Jacek Królik, Leszek Szczerba, Adam Niedzielin, Grzegorz Piętak i Marek Olma
Kreszendo - od lewej: Jacek Królik, Leszek Szczerba, Adam Niedzielin, Grzegorz Piętak i Marek Olma Fot. Jacek Gancarczyk
Rozmowa Kroniki. Pod nazwą Kreszendo ukrywa się ceniona krakowska grupa jazzowa. O jej nowej płycie - "Zmowa grania" - rozmawiamy z jej liderem - pianistą, Adamem Niedzielinem.

- Kreszendo jest efektem współpracy znanych muzyków. Jak doszło do założenia grupy?
- Kluczowym momentem, w którym zespół zaistniał w ostatecznej formie, było wydanie pierwszej płyty w 2003 roku.

"Stało się" przypieczętowało naszą inicjatywę wspólnego grania klubowych koncertów. Co ciekawe - album wydał koncern Sony. Wiązaliśmy z tym duże nadzieje, choć wsparcie promocyjne było chyba mniejsze niż liczyliśmy. Ale to był już czas, kiedy na taką muzykę nie było w mediach za wiele miejsca.

- Może dlatego, że muzykę Kreszendo trudno jednoznacznie sklasyfikować?
- My ją nazywamy smooth jazzem. To określenie ma jednak różny wydźwięk. Ortodoksyjni muzycy jazzowi czasem traktują ten gatunek z pewnym lekceważeniem.

Bo oznacza nieco łatwiejszą, bardziej przystępną wersję jazzu. Ja się jednak z tym nie zgadzam, bo podstawą naszego muzykowania zawsze jest improwizacja, a ona stanowi istotę jazzu. To sprawia, że nasze kompozycje mogą mieć różny charakter - albo piosenki, albo utworu instrumentalnego. Nie lubimy się zamykać w jednej estetyce, wolimy patrzeć szeroko na muzykę.

- To zapewne stąd, że wszyscy jesteście w Kreszendo po akademii muzycznej.

- Wykształcenie muzyczne pomaga, ale nie jest warunkiem koniecznym. Każdy, kto chce grać na jakimś instrumencie, powinien zdobywać warsztat na muzyce klasycznej, a dopiero potem sięgać po jazz, pop czy rock. I tak się dzisiaj dzieje. Kiedy ja kończyłem akademię w Katowicach, tamtejszy wydział jazzowy był jedyny w Polsce. Obecnie każda muzyczna akademia nad Wisłą ma swój wydział jazzowy. Dlatego kształci się więcej muzyków, są oni lepiej przygotowani, więc poziom polskiego jazzu rośnie.

- A czy jazzowej improwizacji też da się nauczyć?
- Oczywiście. Muszę tu zadać kłam powszechnemu mniemaniu, że do improwizowania trzeba mieć jakiś szczególny dar. Nie - to też taka dziedzina, której się można wyuczyć, bo również rządzi się konkretnymi regułami i zasadami.

- W skład Kreszendo wchodzą mocne indywidualności muzyczne. Nie przepychacie się ze swymi solówkami na scenie?
- Myślę, że nie. Większość pomysłów muzycznych wychodzi ode mnie. Przynoszę je na próby - i wspólnie nad nimi pracujemy. To jest tylko z korzyścią dla muzyki. Bo wszyscy wnoszą od siebie coś ciekawego.

- Na Waszych płytach nie brakuje piosenek. Warto było otworzyć się w ten sposób na szerszą publiczność?
- Do pracy nad każdym albumem zapraszamy innych wokalistów. W pierwszym śpiewał Marek Bałata, ale był to dość mocno jazzowy utwór. Wytwórnia chciała zrobić z tej kompozycji singiel radiowy - ale chyba nie byliśmy wtedy gotowi na taki kompromis, bo musielibyśmy wyciąć z niego całą improwizację. (śmiech). Na drugiej płycie " Tu i teraz " wokalnie wspomogła nas Magda Steczkowska - ale to był utwór bez tekstu z jej wokalizą. Dopiero w nowym albumie jest tradycyjna piosenka, którą zaśpiewał Kuba Badach do słów Michała Zabłockiego.

- I utwór ten mocno zaistniał na liście przebojów Trójki.
- Tak. Bardzo się spodobał w Trójce, pojawił się na playliście kilka tygodni temu i jest emitowany co kilka godzin o najlepszych porach dnia. Ciągle pnie się też do góry na liście przebojów. To tylko nas cieszy.

- Nie obawia się Pan, że kiedy słuchacze sięgną po całą płytę, rozczarują się, że reszta nagrań jest zupełnie inna?
- (śmiech) Może się tak zdarzyć. Ale przecież jest mnóstwo płyt, z których single zupełnie nie odpowiadają reszcie materiału. Poza tym utwór ten nie jest aż tak z innej bajki. Wyróżnia go jedynie wokal Kuby Badacha i tekst Michała Zabłockiego.

- Skąd pomysł, aby zaprosić Kubę do współpracy?
- Po prostu Kuba jest świetnym wokalistą i na szczęście przystał na naszą propozycję. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

- Nie chcieliście umieścić na płycie więcej piosenek?
- Ta piosenka powstała wtedy, kiedy cały materiał był już właściwie nagrany. Pomyśleliśmy, że może warto jednak zaproponować odbiorcy utwór, w którym jest jeszcze przekaz werbalny. Tak też się stało - ale na razie na tym poprzestaliśmy. Kto wie, co się wydarzy dalej...

- Sami wydaliście płytę?
- Nie. Pomógł nam kolega z Krakowa - gitarzysta Krzysztof Oczkowski. Od kilku lat prowadzi wytwórnię Oko-Art, która wydaje różne płyty o niekomercyjnym potencjale. Wcześniej próbowaliśmy rozmawiać z innymi wydawcami, ale z nim mamy najlepsze porozumienie. Po co więc było szukać dalej?

- Nie chcieliście ponownie uderzyć do dużego koncernu?
- Duże wytwórnie nie są zainteresowane tego rodzaju muzyką. Zresztą dzisiaj najważniejsza jest sprzedaż internetowa. Kiedyś to była domena koncernów, całe szczęście dziś już to się zmieniło.

- Macie nową płytę, pierwszy przebój. A koncerty?
- Okres koncertowy zacznie się dla nas po wakacjach. Zobaczymy wtedy, co wyniknie z wydania albumu i wylansowania piosenki. To da nam więcej szans na zawojowanie rynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski