Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma obrazów i pieniędzy

Maciej Makowski
Wśród "zaginionych" obrazów jest "Abstrakcja" Tadeusza Kantora
Wśród "zaginionych" obrazów jest "Abstrakcja" Tadeusza Kantora fot. archiwum
Kontrowersje. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie przywłaszczenia przez rzeźbiarkę Barbarę Z., właścicielkę "Space Gallery" setek drogocennych dzieł sztuki o wartości milionów złotych. Przyznała, że to niezgodne z prawem, ale nie uznała tego za przestępstwo.

Działająca na Starym Mieście "Space Gallery" to największa i jedna z najstarszych galerii w Krakowie. Z ustaleń prokuratury wynika, że od 2001 r. jej właścicielka - znana rzeźbiarka Barbara Z. mogła przywłaszczyć sobie dzieła sztuki oraz pieniądze uzyskane z ich sprzedaży o łącznej wartości co najmniej 3,3 mln złotych. Mimo to umorzyła postępowanie.

Więcej na ten temat >>

Śledztwo prowadziła prokurator Joanna Juszczyk z Prokuratury Rejonowej Kraków Śródmieście-Zachód. Jej decyzja jest o tyle zaskakująca, że w uzasadnieniu do postanowienia o umorzeniu postępowania, do którego dotarliśmy, pani prokurator przyznaje, że roszczenia osób poszkodowanych przez słynną galerię są w gruncie rzeczy... słuszne.

Co więcej - uważa, że podejrzane interesy Barbary Z. są podstawą do orzeczenia wobec niej zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na 10 lat; to maksymalny okres przewidziany w ustawie Prawo upadłościowe i naprawcze.

Prokuratura stwierdziła, że zachowanie Barbary Z. było naganne i niezgodne z prawem. Natomiast nie wyczerpywało ono znamion przestępstwa przywłaszczenia lub oszustwa.

- Moim zdaniem to próba odsunięcia od siebie kwestii związanej z wyjaśnieniem tej sprawy i odesłanie ludzi do procesu cywilnego - uważa mecenas Katarzyna Witecka, reprezentująca jednego z poszkodowanych. Jej klient odzyskał jeden z obrazów o wartości ponad 100 tys. zł po tym, jak wtargnął do galerii i oświadczył, że bez płótna nie wyjdzie.

- Mamy do czynienia z procederem trwającym kilkanaście lat, wartość dzieł szacowana jest na ponad 3 miliony złotych, nie wiadomo, gdzie są cenne obrazy, a prokuratura nie widzi w tym nic zdrożnego - ocenia mecenas Witecka.

Z prokurator Joanną Juszczyk nie udało nam się porozmawiać. Obecnie przebywa na urlopie. W prokuraturze dowiedzieliśmy się jedynie, że już kilkanaście osób złożyło zażalenia na postanowienie o umorzeniu śledztwa. Teraz rozpatrzy je sąd.

Po raz pierwszy pisaliśmy o sprawie w październiku ubiegłego roku. Jedną z bohaterek naszego artykułu była pani Magda, która przez dwa miesiące starała się odzyskać od Barbary Z. cztery obrazy o wartości 194 tys. zł. Bezskutecznie.

Przy okazji jednej z wizyt w "Space Gallery" pani Magda przypadkiem spotkała znaną aktorkę z Warszawy, która też od miesięcy próbowała odzyskać płótno ze swojej kolekcji wyceniane na 330 tys. zł. Kobiety nieustannie zwodzone przez właścicielkę galerii, na początku października zawiadomiły policję o przestępstwie. Ta przekazała sprawę prokuraturze.

Z miesiąca na miesiąc zgłaszały się kolejne osoby, które nie mogły odzyskać obrazów przekazanych "Space Gallery". Byli też tacy, którzy nie otrzymali pieniędzy, choć wszystko wskazywało na to, że należące do nich cenne płótna zostały już sprzedane. W sumie poszkodowanych jest 36 osób, których roszczenia sięgają w sumie kilku milionów złotych. A to nie koniec. Do redakcji "Dziennika Polskiego" nadal dzwonią osoby twierdzące, że zostały oszukane przez Barbarę Z.

Nieudolne śledztwo w sprawie obrazów. Prokuratura nie wyjaśniła okoliczności znikania dzieł ze "Space Gallery"

Śledztwo w sprawie "Space Gallery" trwało 9 miesięcy. W tym czasie prokuratura nawet nie próbowała ustalić, gdzie Barbara Z. przetrzymuje dzieła sztuki o wartości ponad 3 mln złotych, których zwrotu domagało się kilkudziesięciu poszkodowanych. Śledczy nie sprawdzili, czy wymieniane przez nią dzieła są w miejscach, które wskazywała w zeznaniach. Nie zabezpieczyli też obrazów, które znajdują się w "Space Gallery". A mogło być to kluczowe dla sprawy.

Dlaczego? Bo jeszcze przed wszczęciem śledztwa Barbara Z. wielokrotnie okłamywała swoich klientów.

Tak było w przypadku pani Magdy. Na początku września 2014 r. Barbara Z. poinformowała kobietę, że trzy z czterech obrazów przekazała Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu (ŻIH) w Warszawie, który 14 października podejmie decyzję o zakupie. Kiedy okazało się, że ŻIH nic nie wie o tych płótnach, pani Magda zawiadomiła organa ścigania o popełnieniu przestępstwa. Podobnie było z aktorką z Warszawy.

Umówiła się z Barbarą Z. na odbiór obrazu na początku października ubiegłego roku. Przyjechała do Krakowa. Przez pół godziny trzymano ją pod drzwiami galerii. Gdy w końcu dostała się do środka, właścicielka oświadczyła, że obrazu nie ma. - A gdzie jest? - zapytała. - W Szwajcarii, u klienta - odpowiedziała Z. Obraz był wyceniony na 330 tys zł!

To tylko nieliczne przykłady sposobu, w jaki Barbara Z. postępowała z klientami. Kobiety zeznały o tym podczas przesłuchania, jednak prokuratura nie zweryfikowała tych informacji.

Działania śledczych ograniczyły się głównie do przesłuchania świadków - poszkodowanych, pracowników galerii oraz samej Barbary Z. Śledczy dowiedzieli się z nich, że ciesząca się swojego czasu bardzo dobrą renomą galeria otrzymała od swoich klientów bardzo cenne dzieła: od spółki z Krynicy obrazy o wartości 840 tys. zł, od galerii z Łodzi płótna wycenione na 64 tys. zł czy od pana S., dzieła sztuki za 100 tys. zł. A to tylko część osób i instytucji poszkodowanych przez słynną galerię.

Sama Barbara Z. podczas przesłuchania robiła wszystko, żeby się wybielić. Zeznała, że 1 września 2014 r. miała poważny wypadek samochodowy, a przez kurację i rekonwalescencję oraz bardzo złą kondycję psychiczną nie mogła wywiązywać się z terminów.

Tłumaczyła ponadto, że "szykanujące" ją artykuły w prasie skutkowały lawiną zgłoszeń o nagły zwrot pieniędzy oraz dzieł. Powiedziała śledczym, że chce polubownie rozwiązać sprawę. Rzeczywiście od 6 grudnia do 1 lipca 2015 r. rozliczyła się z 9 osobami. Prokuratura uznała to za okoliczność łagodzącą. Zdaje się, że nie zwróciła uwagi, iż stało się to dopiero gdy o galerii zrobiło się głośno.

Panu Romualdowi Barbara Z. obiecała 10 tys. zł za "Straż" Alfonsa Karpińskiego oraz zwrot "Ryb" Jerzego Potrzebowskiego. W liście, który od niej otrzymał, przeprasza i podaje numer telefonu. Prosi, by w razie potrzeby dzwonił. Pan Romuald telefonował. Wielokrotnie. Nikt nie odebrał.

Ryszardowi Koprowskiemu z Kanady najbardziej żal jest obrazu Tadeusza Kantora "Abstrakcja" wycenianego na 110 tys. zł. Nie ma pojęcia co się stało także z "Prehistorycznym stworem" za 80 tys. i "Figurą osiową N.158" za 100 tys. zł Jana Lebensteina. I nie wierzy, że jeszcze kiedyś się dowie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski