MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma sensu dyskutować, co byłoby, gdyby zostali Głowacki i Marcelo

Redakcja
Bogdan Basałaj (z lewej) na stanowisko prezesa Wisły wrócił przed dwoma miesiącami. Jednym z pierwszych wydarzeń, w których uczestniczył, było pożegnanie Arkadiusza Głowackiego, odchodzącego do tureckiego Trabzonsporu. FOT. MICHAŁ KLAG
Bogdan Basałaj (z lewej) na stanowisko prezesa Wisły wrócił przed dwoma miesiącami. Jednym z pierwszych wydarzeń, w których uczestniczył, było pożegnanie Arkadiusza Głowackiego, odchodzącego do tureckiego Trabzonsporu. FOT. MICHAŁ KLAG
Sezon rozpoczął się od katastrofy w europejskich pucharach - porażek z azerskim Karabachem Agdam, po których odszedł trener Henryk Kasperczak. Wisła ma już kandydata na nowego trenera? - zapytaliśmy prezesa Wisły SA, Bogdana Basałaja.

Bogdan Basałaj (z lewej) na stanowisko prezesa Wisły wrócił przed dwoma miesiącami. Jednym z pierwszych wydarzeń, w których uczestniczył, było pożegnanie Arkadiusza Głowackiego, odchodzącego do tureckiego Trabzonsporu. FOT. MICHAŁ KLAG

BOGDAN BASAŁAJ. - Szukamy trenera, który będzie potrafił przenieść wartości z dobrej zachodniej ligi

- Szukamy trenera, który będzie potrafił przenieść wartości z dobrej zachodniej ligi. Robimy listę kandydatów. Z każdym z nich będę rozmawiał przez kilka godzin. Decyzja musi być przemyślana. Oprócz osiągnięć nowego szkoleniowca, które będą łatwe do zweryfikowania, chciałbym także poznać filozofię pracy trenera, jego mentalność, spojrzenie na stosunki z zawodnikami, czy jest ostry, miękki, współpracujący z zespołem, czy to dyktator, itd.

- Kiedy najpóźniej poznamy nazwisko nowego trenera?

- Dałem sobie czas do kolejnej środy, czyli maksymalnie dziesięć dni. Jest więc możliwość, że nowy trener poprowadzi drużynę już w meczu z Ruchem Chorzów, a najpóźniej w spotkaniu z Widzewem Łódź.

- W czasach, kiedy był Pan poprzednio prezesem klubu, Wisła rządziła w lidze. Ostatnie mistrzostwo wywalczyła niemal rzutem na taśmę, a w podobnym stylu w poprzednim sezonie je straciła na rzecz Lecha. Wraz z Pana powrotem wrócą czasy dominacji "Białej Gwiazdy"?

- Nic w życiu nie dzieje się tak samo. Za czasów mojego pierwszego prezesowania, a więc w latach 2000-2004 Wisła istotnie była monopolistą, tak pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Świadczą o tym trzy mistrzowskie tytuły zdobyte w tamtych latach. Później było inaczej, choć pamiętam, że w pierwszym sezonie, w którym drużynę prowadził trener Maciej Skorża, Wisła wygrała ligę z dużą przewagą nad rywalami. Nie ma co jednak ukrywać, że w ostatnich dwóch latach poziom się bardzo wyrównał. Ja mogę się z tego powodu smucić, ale patrząc ogólnie jest to dobre dla polskiej piłki, że jest kilka klubów, które mają składy dające możliwość walki o mistrzostwo. To podnosi wartość naszej ligi.

- Tak się stało, ponieważ inne kluby są coraz mocniejsze, czy Wisła z roku na rok jest coraz słabsza?

- W poprzednim roku Wisła nie była najmocniejsza w lidze. To trzeba sobie powiedzieć wyraźnie. Teraz Wisła jest przebudowywana. Pozyskaliśmy ośmiu nowych zawodników, a jest jeszcze taka możliwość, że ktoś dojdzie do zespołu w tym oknie transferowym. To spowodowało, że zespół został wzmocniony. Trudno jednak oczekiwać, że ta drużyna zagra jak z nut już po jednym, czy dwóch meczach, tym bardziej że tryb pozyskiwania zawodników nie był taki, jaki bym sobie wymarzył.

- Mówienie o wzmocnieniach Wisły nie jest trochę na wyrost? Tak byłoby, gdyby podstawowi zawodnicy nie opuścili klubu, a przyszli kolejni, którzy zwiększą rywalizację. Tymczasem odeszło dwóch najlepszych piłkarzy, i to stoperów - Arkadiusz Głowacki i Marcelo.

- Uważa Pan, że po jednym, czy dwóch meczach można powiedzieć, że ośmiu nowych zawodników nie jest wzmocnieniem tej drużyny? Pamiętam, że Marcelo na początku też nie zachwycał.

- Tego nie przesądzam. Ale na razie nie ma pewności, że ci nowi zawodnicy w takiej liczbie dadzą tej drużynie tyle, ile dawali Głowacki i Marcelo.
- Marcelo nie można było zostawić w drużynie, skoro otrzymał tak dobrą ofertę. A jeżeli chodzi o Arkadiusza Głowackiego, to po dziesięciu latach gry w Wiśle zasługiwał na to, aby odejść, jeżeli chciał z takiej możliwości skorzystać. Chociaż ja nie byłem z tego powodu szczęśliwy. Był to splot nieszczęśliwych wypadków. Nie jestem zadowolony z tego, że nie udało się od razu na ich miejsce dokooptować do zespołu klasowego stopera. Nie można jednak mówić, że zostaliśmy zaskoczeni sytuacją. Od początku mistrzostw świata obserwowaliśmy reprezentanta Hondurasu Osmana Chaveza. Nie mógł jednak wcześniej do nas dołączyć, ponieważ występował na mundialu. Wcześniej mieliśmy dwóch stoperów - Clebera i Mateusza Kowalskiego, a doszedł do nich Gordan Bunoza. Nie ma sensu teraz dyskutować, co by było, gdyby zostali Głowacki i Marcelo. Powtarzałem już nie raz, że obydwaj grali rok temu w meczach z Levadią Tallin. Czy wtedy takie pytania też przychodziły do głowy? Nie.

- Chavez grał na mundialu, ale inne transfery można było przeprowadzić wcześniej, na początku przygotowań do nowego sezonu, kiedy jest czas na zgranie drużyny, a nie pod ich koniec.

- Problem wynikł z tego, że były przebudowywane struktury sportowe w klubie, dział skautingu. Gdyby doszło do tego wcześniej, to przez całą wiosnę można byłoby obserwować zawodników. Do tego czerwiec nie był miesiącem dobrym do przeprowadzania transferów, bo wtedy większość klubów jeszcze pod tym względem "śpi", a poza tym były mistrzostwa świata. Druga sprawa to nieszczęśliwy okres dla polskiej piłki, w którym eliminacje do pucharów europejskich musimy zaczynać już w lipcu. Od następnej rundy sposób przeprowadzania transferów w naszym klubie się jednak zmieni. Już teraz nasi skauci pracują na to, aby w grudniu mieć pełną listę zawodników, sprawdzonych pod każdym względem. Nie tylko sportowym, ale także pod względem zachowania, mentalności, charakteru. Wtedy dopiero będzie można mnie i klub rozliczyć za przeprowadzone transfery.

- A obecnie Wisła ma taki potencjał, aby od początku ligowych rozgrywek zajmować pierwsze miejsce w tabeli?

- Siła zespołu predysponuje go do tego, aby od początku być w górze tabeli. To jest jednak sport. Poza tym niektórzy zawodnicy są w zespole od dwóch, trzech, czterech tygodni. Trzeba wziąć pod uwagę, że potrzeba czasu na pełne przygotowanie fizyczne i zgranie z resztą drużyny. Trzeba przy tym pamiętać, że jest to zespół wielokulturowy, złożony z zawodników kilku nacji, różniących się mentalnością. To też jest proces, który może potrwać, ale nie przypuszczam, żeby zajął dłużej niż miesiąc.

- Wspomniał Pan, że Wisła jest najlepszym zespołem w Polsce w ostatniej dekadzie, ale już nie najbogatszym. Większym budżetem może pochwalić się Lech Poznań, czy Legia Warszawa.

- Wytłumaczenie jest proste. Wisła przez ostatni sezon grała na stadionie w Sosnowcu, na który przyjeżdżało dwa, trzy tysiące widzów i na obiekcie Hutnika, gdzie kibiców jest trochę więcej. Przychody z dnia meczu, czyli sprzedaż karnetów i biletów, są trzecią "nogą" finansującą klub. Jeżeli frekwencja na meczach w ostatnim sezonie była kilkakrotnie mniejsza niż na spotkaniach na stadionie przy ul. Reymonta, to można wyliczyć, jakie są straty. Lech grał dłużej na swoim stadionie, na który przychodziło po kilkanaście tysięcy widzów. To spowodowało, że budżet wzrósł. Podobnie będzie w przypadku Wisły, po tym jak stadion zostanie oddany do użytku.
- Na obiekcie Wisły mecze miały się już odbywać od połowy lipca. Tymczasem spotkania w eliminacjach Ligi Europejskiej rozegrano na stadionie Hutnika i na nim również odbył się pierwszy ligowy mecz z Arką. Dlaczego tak się stało?

- Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ stadion przy Reymonta nie jest jeszcze gotowy. Ja bym jednak nie narzekał. Kraków buduje dwa stadiony. To jest olbrzymie obciążenie dla miasta. Myślę, że nic strasznego się nie dzieje dla klubu, że zamiast 22 lipca pierwszy mecz na nowym stadionie zostanie rozegrany przykładowo 28 sierpnia. Mamy zapewnienie, że ten mecz, z Polonią Bytom, będzie można już rozegrać na stadionie Wisły.

- Jakie będą działania promocyjne związane z przyciągnięciem kibiców na stadion, jeżeli już będzie wiadomo, że można na nim grać?

- Nie ukrywam, że jesteśmy z tym opóźnieni, nie tylko ze względu na stadion. Przebudowujemy struktury marketingowe w klubie. Na to potrzeba trochę czasu. Trzeba zatrudnić ludzi i przemyśleć akcje promocyjne, które będą zachęcać do przychodzenia na stadion. Na razie mówimy o oddaniu trybuny wschodniej na 12 tysięcy miejsc oraz trybuny E, za jedną z bramek, która w niedługim czasie będzie dopuszczona do użytkowania. Pełną strategię zachęcania do przychodzenia na nasz obiekt przygotujemy w ciągu kilku tygodni. Myślę, że magia nowego stadionu zrobi swoje. Każdy kibic, który czekał na stadion, będzie chciał na nim wykupić miejsce, które będzie mógł zajmować dożywotnio. Musi mieć więc instrumenty polegające na tym, że wejdzie na stronę internetową, wybierze sobie to miejsce, później poprzez wirtualną podróż kamerą usiądzie na nim, aby zobaczyć, jaki z niego jest widok na boisko - i wtedy kliknie i je zamówi. Bardzo liczymy na kibiców, którzy wykupią karnety na lata, nie tylko dla siebie, ale również dla rodziny. Tak się buduje strategię lojalności.

- Z jakiej średniej frekwencji będzie Pan zadowolony w tym sezonie?

- Cały stadion ma być gotowy z końcem października. Jeżeli będziemy na nim mieli od rundy wiosennej średnie wypełnienie w 60-70 procentach, to będzie dobrze.

- A jaki jest pomysł na to, żeby stadion "żył" nie tylko w dniu meczu, ale przez cały tydzień?

- Mam ideę, jak to zrobić. A nasz rzecznik prasowy Adrian Ochalik na ten temat napisał nawet pracę dyplomową. Chodzi o to, aby zorganizować trasę turystyczną "Tour Wisła Kraków". Zwiedzający stadion będą ją rozpoczynać w pawilonie medialnym od oglądnięcia prezentacji multimedialnej dotyczącej historii klubu. Później wycieczki będą wchodziły na murawę, przejdą przez szatnie, usiądą na miejscach, gdzie przebierają się sławni piłkarze, wejdą na szczyt trybuny, aby zobaczyć, jak wygląda stadion z wysokości pięciu pięter, a później przejdą do klubowego muzeum, następnie sklepu z pamiątkami, a wizytę zakończą w klubowej restauracji. Wyobrażam sobie, że taki klasyczny tour po naszym stadionie odbędzie co roku wiele wycieczek szkolnych i nie tylko. To będzie jeden z czynników promujących Wisłę, która jest znaną marką. Gdybyśmy przeprowadzili sondę wśród młodzieży i zapytali, z czym kojarzy się Kraków, to wielu mogłoby odpowiedzieć, ż z Wisłą i Wawelem. Chcemy, aby każdy wiedział, że Kraków to przepiękne miasto królów, zabytków i jest w nim także Wisła. To jest nasz cel. Nowe stadiony to droga do promocji nie tylko klubów, ale również miast.
- To, że w Polsce powstają nowe stadiony, zmienia się "opakowanie" meczów, wystarczy do tego, aby spotkania były ciekawsze i przychodziło na nie więcej kibiców?

- Dzięki stadionom zwiększą się przychody, mecz powinien się rozpoczynać półtorej godziny przed zaczęciem gry, z różnymi atrakcjami, konkursami, a z nimi powinien zwiększyć się poziom, ponieważ kluby będą miały więcej pieniędzy na pozyskiwanie nowych piłkarzy. Powinno być także więcej środków na szkolenie swoich zawodników.

- Prezes Polonii Warszawa Józef Wojciechowski milion euro zapłacił Ruchowi Chorzów za Artura Sobiecha. Nie żałuje Pan, że taki zawodnik nie trafił do Wisły?

- Jest to bardzo utalentowany chłopak, który przeszedł przez Młodą Ekstraklasę i trafił do ekstraklasy, a później reprezentacji. Widziałem, jak się rozwija, ale kwota, jaką za niego zapłacono, moim zdaniem, jest za wysoka.

- W Polonii Warszawa występuje także Euzebiusz Smolarek, który za rok gry zarobi 400 tysięcy euro. To bardzo znany piłkarz nie tylko z gry, ale także reklam. Nie myślał Pan o tym, aby mieć takiego zawodnika w Wiśle?

- Nasz konkurent Polonia Warszawa rzeczywiście jest bardzo aktywny na rynku transferowym. Prezes Józef Wojciechowski łamie kolejne bariery cenowe i wysokości zarobków dla piłkarzy. Obserwuję to z uwagą. Zastanawiałem się nad tym, aby pozyskać do Wisły jakiegoś zawodnika medialnego, który przyciągnie jeszcze więcej kibiców na trybuny, ale równocześnie podniesie znacznie jakość gry. Myślę, że jednak bardziej przyciągniemy kibiców na stadion przez dobrą i ładną grę.

- Wspomniał Pan, że ważne jest szkolenie młodzieży. Kibice zapewne chcieliby widzieć w składzie Wisły więcej wychowanków. Jakie są na to szanse?

- Rozmawiałem z właścicielem klubu i ustaliliśmy, że będziemy podejmować trud wybudowania centrum treningowego. W planie mamy również powołanie akademii piłkarskiej. Boleję nad tym, że za mało wychowanków przebija się do pierwszego składu. Położymy nacisk na to, aby to poprawić.

Rozmawiał: PIOTR TYMCZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski