MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma u nas białych niedźwiedzi

Redakcja
TOUR DE POLOGNE. Organizacja dwóch etapów kolarskiego wyścigu w Dolomitach było bodaj największą logistyczną operacją w historii polskiego sportu.

Sukces wisiał na włosku. Czarnym, krętym, szerokości sześciu metrów - na drodze do Passo Pordoi. Właśnie tu Czesław Lang i jego ekipa mogli ponieść klęskę.

W nocy z soboty na niedzielę tej krętej, stromej drodze, na której ledwo mieszczą się dwa samochody, a na zakrętach samochody ledwo podjeżdżają pod górę, awarii uległ jeden z samochodów Moviko - czyli mobilnych biur, które stają na każdej mecie etapu. Po rozłożeniu to trzypiętrowy, oszklony pawilon, w czasie jazdy wygląda zaś jak zwykły tir z naczepą. W czasie podjazdu pod Pordoi jeden z wozów Moviko się popsuł.

- I to jak! Zablokował całą drogę. A wszystkie pozostałe tiry ze scenografią, w sumie 15 wozów, stały za nim. Walczyliśmy całą noc. Przyjechała pomoc drogowa aż z Mediolanu. Udało się, ale to był cud, że zdążyliśmy - relacjonuje Adam Siluta, prawa ręka Langa, który w czasie wyścigu odpowiada za organizację met i startów.

- Żeby wciągnąć te 15 naczep na Pordoi po tych diabelskich serpentynach zatrudniliśmy elitę elit kierowców. Wszystkie ciągniki miały maksymalną, możliwą moc. To, że wjechaliśmy na tę górę, to było mistrzostwo świata - cieszył się Siluta.

W jego słowach nie ma ani krzty przesady. Przeniesienie wyścigu Dookoła Polski na dwa etapy do Włoch, i to do Dolomitów, było bez wątpienia wielkim wyzwaniem logistycznym.

- Jestem pełem podziwu dla tego, co zrobił Czesław i jego ekipa. Wszyscy są tu pod wrażeniem sprawności organizacyjnej i rozmachu tej imprezy - potwierdza Francesco Moser, jedna z legend włoskiego i światowego kolarstwa.

- Włosi naprawdę są zachwyceni. Chcą, byśmy przyjechali tu z wyścigiem za rok - dodaje Lang, dla którego to były wielkie dni. Przez lata mieszkał przecież we Włoszech, tu się ścigał, był pierwszym polskim kolarzem zawodowym zza żelaznej kurtyny. - Zawsze chciałem udowodnić, że u nas nie chodzą białe niedźwiedzie. Że umiemy organizować wielkie imprezy kolarskie. W Polsce udowodniłem to już dawno, teraz zrobiłem to w kraju, dla którego kolarstwo jest sportem narodowym - cieszył się Lang. Nie przesadził ani o jotę.

Wszystko poszło perfekcyjnie. A trzeba było zgrać dwie ekipy - polską i włoską. N trasie rządziła tutejsza policja i straż pożarna. Obsługę techniczną, sędziowską i telewizyjną zapew- niała strona polska. TVP, która pokazuje wyścig, przez dwa dni nadawała też z Włoch na żywo program "Kawa czy herbata", który będzie towarzyszył kolarzom codziennie do końca wyścigu. Kolejna relacja dziś o godz. 8.45 z Rynku Głównego.

Robert Małolepszy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski