Z Hutnikiem walczył i na zapleczu ekstraklasy, i jeszcze poziom niżej. Zaliczył spadek oraz awans. W klubie z Suchych Stawów był w czasie, kiedy w szatni unosił się ciągle duch drużyny, która cztery lata wcześniej walczyła w Pucharze UEFA.
– Czuć było jeszcze tamtą atmosferę najlepszych lat. Mówiło się, że w Krakowie jest Wisła i Cracovia, ale na nasze mecze na zapleczu ekstraklasy przychodziło po trzy czy cztery tysiące kibiców. Było zapotrzebowanie na dobry poziom Hutnika – przypomina. – Teraz tylko szkoda, bo miejsce tego klubu nie jest w trzeciej, tylko przynajmniej w pierwszej czy minimum drugiej lidze – dopowiada.
Do dziś ma kontakt z Tomaszem Bernasem, Dariuszem Łatką, Dariuszem Kołodziejem czy Marcinem Pasionkiem. Łatka oraz Kołodziej ciągle są jeszcze czynnymi zawodnikami i choć Jasiak w tym roku skończy 40 lat, też nadal biega za piłką.
Co prawda już nie na wysokim poziomie, bo minionej zimy zamienił trzecioligową Wolanię Wola Rzędzińska na występujący w klasie okręgowej LKS Olesno, ale futbol ciągle sprawia mu radość.
– Liga okręgowa na razie jest na pół roku. A _co potem? Na pewno nie zamierzam kończyć grania. Piłka to moja pasja, którą ciągle chcę kontynuować. Wiadomo, młody już nie jestem, ale będę grać, dopóki tylko zdrowie pozwoli ___– zdradza.
Wiele osób na fakt, że ma 40 lat reaguje słowem: „Dopiero?”, bo jego nazwisko w świadomości małopolskich kibiców funkcjonuje od przeszło dwóch dekad.
– Pewnie dlatego, że w seniorskiej piłce zaczynałem bardzo wcześnie. Jako 16-latek grałem w Wolanii, kiedy miałem 17 lat, występowałem w ówczesnej trzecioligowej Unii Tarnów, a jako 18-latek zadebiutowałem już na zapleczu ekstraklasy, także w Unii. To stąd takie wrażenie, bo aż tyle lat przewija się moje nazwisko – tłumaczy.
Od dziesięciu lat prowadzi także grupy młodzieżowe wspomnianej Wolanii. Zresztą, jest już nawet trenerem II klasy. Kiedy przyjeżdża na trenerskie szkolenia do Krakowa, spotyka się chociażby z trenerami Władysławem Łachem, Piotrem Kocąbem czy Jerzym Kowalikiem, którzy też przez lata związani byli z Hutnikiem. – _I tak sobie wspominamy odległe czasy, bo przecież człowiek rzadko się widzi z kolegami _– wyjaśnia.
Grę w piłkę i prowadzenie młodzików łączy z normalną pracą w Polskiej Spółce Gazowniczej. – _W __ogóle się nie nudzę. Jakieś 10 czy 12 godzin dziennie mam co robić _– opowiada.
Dopiero kiedy sam przestanie biegać za piłką, rozpocznie pracę z seniorami.
– Wiadomo, zacznę od niskiej ligi, a potem zobaczymy, gdzie los poniesie. W __każdym razie życia bez piłki sobie nie wyobrażam – twierdzi.
Nie jest wykluczone, że pomoże... Mateusz Klich. Powód? Jasiak prywatnie to wujek reprezentanta Polski, bo jego żona to siostra mamy Mateusza.
– Kiedyś może z nim porozmawiam, żeby, jak już się zadomowi na przykład w tym Kaiserslautern, pomyślał o jakimś stażu dla wujka. Nawet nie w pierwszej drużynie, ale chociażby w grupach młodzieżowych – puszcza oko.
Klich to ojciec chrzestny jednego z synów Jasiaka, który potomków ma trzech. Dwóch jest na tyle dużych, że też grają w piłkę. Jeden chodzi do klasy sportowej Unii Tarnów, a drugi broni barw Tarnovii. Znamienne, że o średniego syna pytają juz nawet skauci Wisły Kraków...
Za tydzień Krzysztof Klauze, były piłkarz m.in. Zwierzynieckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?