Czytaj także: Po aferze ciężko sprzedać golfa [WIDEO] >>
Z powodu źle pojętej poprawności polityczno-ekologicznej ukrywano przed nami informacje mniej entuzjastyczne. Na przykład te o zgubnym wpływie na nasze zdrowie i życie tlenków azotu oraz sadzy, wydzielanej w ogromnych ilościach nawet przez najnowocześniejsze silniki dieslowskie. Arytmia, zawał, astma, rak - wystarczą cztery słowa i sprawa robi się nagle bardzo poważna.
Jeszcze poważniejsza zrobi się wtedy, gdy uświadomimy sobie, iż żyjemy w Polsce, a pośród rodaków mamy tysiące majsterkowiczów, którzy nie wymieniają zużytych filtrów sadzy (kosztują ładnych parę tysięcy) lub wręcz je wycinają, aby ich auta miały jeszcze więcej mocy. W efekcie po naszych drogach jeżdżą tabuny ładnie wyglądających pojazdów, które są prawdziwymi komorami gazowymi, tyle że trującymi tych na zewnątrz, a nie tych w kabinach.
I co? I nic. Nasi decydenci, zajęci walką o władzę, nie mają czasu na takie drobiazgi jak śmiertelne choroby elektoratu. Nie mają też czasu i ochoty, by zająknąć się choć słowem na temat skandalicznej afery z montowaniem w volkswagenach oprogramowania, dzięki któremu auta niemieckiego koncernu spełniały normy ekologiczne, ale tylko podczas testów.
Na całym świecie rządy wszczynają śledztwa w tej sprawie, niektóre nawet wstrzymują sprzedaż volkswagenów z silnikami Diesla. A u nas? Jakby nic się nie stało. Rząd, ochrona środowiska, prokuratura - albo wszyscy mają ważniejsze sprawy na głowie, albo wpływ spalin osłabił w nich wrażliwość na to, co naprawdę ważne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?