Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mieli dobrego dnia

Redakcja
Aksam Unia Oświęcim przegrała we własnej hali ze Stoczniowcem 0-3 (0-1, 0-2, 0-0), stawiając się w trudnym położeniu przed rewanżem dwumeczu, którego stawką było 5 miejsce. W Gdańsku skończyło się przegraną oświęcimian 3-5 (2-3, 1-1, 0-1).

HOKEJ. Aksam Unia wiele straciła na stracie rywalizacji o 5 miejsce i dlatego wywalczył je Stoczniowiec Gdańsk

Unia rozpoczęła nawet dobrze pierwszy mecz, bo udało jej się wypracować kilka pozycji bramkowych. - Nie udało nam się ich wykorzystać - żałuje Alesz Flaszar, trener Unii. - Chłopcy byli umotywowani do walki. Może jednak presja wyniku sprawiła, że przed bramką brakowało im spokoju. Przecież na meczu pojawili się przedstawiciele władz samorządowych Oświęcimia. Nie brakowało ludzi ze świata biznesu, chcących z bliska zobaczyć hokej, więc być może im bardziej chłopcy się starali, tym to wszystko wychodziło jakoś na odwrót - analizuje szkoleniowiec.

Nie da się ukryć, że oświęcimianie dwa pierwsze gole sprezentowali rywalom. Za pierwszym razem Aron Chmielewski wykorzystał dokładne podanie oświęcimskiego obrońcy, Adriana Kowalówki, a później Piotr Cinalski przypadkowo wpakował krążek do własnej bramki. - Pewnie, że takie błędnie powinny nam się zdarzać - analizuje trener Flaszar. - Jednak to jest tylko sport, który jest przecież nieprzewidywalny. Czasem może mieć wiele doskonałych pozycji bramkowych, z których nie wejdzie nic, a wpadają takie gole, że ręce opadają. Tym razem nie mieliśmy szczęścia, ale przecież przed rozpoczęciem rywalizacji o 5 miejsce mówiłem, że szansę na jej wygranie dla każdej ze stron oceniam po połowie. Przecież w całym sezonie toczyliśmy z gdańszczanami równorzędne boje. Dla jednych i drugich piąte miejsce jest zaszczytem, ale zwycięzca tej rywalizacji mógł być tylko jeden - dodaje.

Na mecie sezonu oświęcimian dopadł dziwny strzelecki zastój. Nie zdobywali już tylu goli, ile w drugiej części rozgrywek, jak choćby w grupie słabszej. - W trzeciej tercji meczu w Oświęcimiu szukałem różnych rozwiązań, by odmienić oblicze zespołu. To dlatego na lodzie pojawił się Rafał Bibrzycki, a Waldka Klisiaka przesunąłem do drugiej formacji, a z kolei w przeciwnym kierunku poszedł Martin Buczek. Jednak po meczu odniosłem wrażenie, że cokolwiek bym nie zrobił, nie zdałoby egzaminu. Po prostu nie mieliśmy dnia - kończy trener Flaszar, podkreślając po niedzielnej przegranej w Gdańsku, że walka o 5. miejsce została przegrana w pierwszym meczu w Oświęcimiu.

JERZY ZABORSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski